Ukraińska kampania wyborcza zamienia się w kabaret: o prezydenturę będzie walczył komik Wołodymyr Zełeński


Popularny komik wyprzedza Petra Poroszenkę w sondażach i bezlitośnie parodiuje prezydenta w swoim telewizyjnym show. Będą na niego głosować rozczarowani polityczną elitą młodzi Ukraińcy.

Dokładnie w sylwestra Wołodymyr Zełeński ogłosił, że weźmie udział w marcowych wyborach prezydenckich. Plotki o tym, że popularny komik i aktor będzie walczył o prezydenturę, pojawiały się od wielu miesięcy. Prawdopodobnie miały za zadanie wysondować nastroje Ukraińców. Sam aktor jeszcze do połowy grudnia zaprzeczał, albo kokietował i żartował, że się zastanawia. Plotki swoje zadanie spełniły, bo Zełeński znalazł się w sondażach. I uzyskał w nich na tyle dobre wyniki, że zdecydował się walczyć. Według sondaży jest na drugim-trzecim miejscu z poparciem 10-11 proc., za Julią Tymoszenko (ok. 17 proc.), a okresowo przed obecnym prezydentem Petrem Poroszenką (10-12 proc.).

Sługa narodu

Noworoczny odcinek komediowego show „Wieczorny kwartał” zaczął się od ostrej parodii Petra Poroszenki. Zełeński przemawiając na manierę prezydenta kpił z jego patriotycznej nowomowy. Parodiując jak Poroszenko zachwala swoje reformy komik pokazywał publiczności środkowy palec. To nie był już tylko zwykły program satyryczny. Tylko faktyczny początek kampanii wyborczej. „Wieczorny kwartał”, program nazywany wcześniej „Kwartał 95” to ukochane dziecko Zełeńskiego.

W amatorskich kabaretach zaczął on występować jeszcze w szkole. W drugiej połowie laty 90. Grupa kabaretowa „Kwartał 95” jest już tak popularna, że jeździ na tournée nie tylko po Ukrainie, ale i po całej Rosji. W 2003 r. Zełeński dostał swój stały program komediowy w stacji „1+1”. Dziś należącej do oligarchy z Dniepra, Ihora Kołomojskiego. Kiedyś polityką specjalnie się nie zajmował. Owszem zdarzało mu się parodiować Wiktora Janukowycza, czy Wiktora Juszczenkę. A ostatnio Petra Poroszenkę. I wyśmiewać polityków. Z czasem jednak wątków politycznych w jego kabaretach pojawiało się coraz więcej i więcej.

Zdj. Mykola Lazarenko/Ukrainian Presidential Press Service

Dwa lata temu ekipa Zełeńskiego nakręciła komedię pt. „Sługa narodu 2”. Była kontynuacją serialu komediowego i opowiadała o Wasylu Gołoborodko, nauczycielu historii, który całkiem przypadkiem został prezydentem. Komik grał główną rolę prezydenta. Serial „Sługa narodu” był najpopularniejszym filmem w ukraińskiej telewizji i ma trafić nawet na platformę Netflix. Po rewolucji godności i sukcesach swoich projektów telewizyjnych Zełeński coraz częściej wypowiadał się na tematy polityczne.

Niby był nadal celebrytą, występował w ukraińskiej edycji „Tańca z gwiazdami”, czy rosyjskim „X Factor”, ale co pewien czas wrzucał komentarze krytyczne wobec ukraińskiej rzeczywistości politycznej. O tym, że już dawno myślał o polityce, świadczy fakt, że jeszcze w 2017 r. jeden ze współpracowników komika zarejestrował w sądzie partię polityczną o nazwie „Sługa narodu”. Jego show „Wieczorny kwartał” nadal kąsał polityków za ich przywary. Częściej niż kiedyś z rozrywkowej parodii wypływały jednak wnioski, że zła jest po prostu cała ukraińska elita.

– Mamy bardzo duży elektorat rozczarowany rzeczywistością po rewolucji i zmęczonych korupcją i wojną – mówi Wołodymyr Fesenko, kijowski politolog i dodaje – Część tych rozczarowanych zgarnie Julia Tymoszenko, ale wielu, zwłaszcza młodych ludzi zagłosuje na gwiazdę kabaretu.

I na tym właśnie Zełeński buduje swój kapitał przed wyborami. Na odrzuceniu dotychczasowego, ukraińskiego establishmentu i propozycji kandydatury całkiem nowego naturszczyka spoza układów. Tyle, że Zełeński wcale nie jest kimś zupełnie spoza politycznego establishmentu. Przeciwnie, jest w nim mocno osadzony.

Straszak oligarchy

Wiara w to, że na Ukrainie możliwa jest kariera, jaką w „Słudze narodu” zrobił nauczyciel Gołoborodko, jest naiwna. Żeby wygrać wybory prezydenckie potrzeba ogromnych pieniędzy, popularności i wsparcia mediów. Wołodymyr Zełeński wszystko to ma. Jego program oglądają miliony Ukraińców. Jest szczególnie popularny w rosyjskojęzycznej części kraju: na wschodzie i południu. Sam mówi głównie po rosyjsku. Ani razu nie zasłynął jakąś radykalnie antyrosyjską, nacjonalistyczną wypowiedzią. Ma wsparcie jednego z najbogatszych Ukraińców, Ihora Kołomojskiego. I jego koncern medialny “1+1” za sobą. Komik sam mówi, że oligarcha jest jego partnerem biznesowym.

Wiosną 2014 r. to właśnie Kołomojski, właściciel grupy finansowej Prywat, uratował Ukrainę. Z własnych pieniędzy sponsorował bataliony ochotnicze zatrzymujące postępy separatystów na wschodzie. Zielone furgonetki, bankowozy z jego Prywat Banku przerobione były na prowizoryczne wozy bojowe grup bojowych batalionów „Dniepr”. W mieście Kołomojskiego, Dniepropietrowsku (obecnie Dniepr), powstało logistyczne zaplecze donbaskiego frontu. Ale nic za darmo. Kołomojski chciał za wsparcie profitów: np. udziałów w energetyce, przemyśle naftowym. Poroszenko odwrócił się jednak od swojego sojusznika. Zaczęła się wojna na wyniszczenie. Powiązani z obozem władzy oligarchowie i politycy sukcesywnie wycinali wpływy Kołomojskiego w biznesie. Pod koniec 2016 r. państwo znacjonalizowało należący do oligarchy Prywat Bank. Okoliczności przejęcia przez państwo największego banku na Ukrainie do tej pory są niejasne.

– Kołomojski nie porzucił ambicji, tyle że teraz gra na dwie karty, bo wspiera Julię Tymoszenko i Zełeńskiego i szachuje Poroszenkę – mówi Wołodymyr Fesenko i dodaje – Fakt, że Zełeński ostatecznie startuje, świadczy o tym, że Kołomojski jest zdeterminowany by odzyskać polityczne wpływy w Kijowie.

Dla Poroszenki to złe wiadomości. Z jednej strony musi gonić Julię Tymoszenko, która z właściwą sobie dozą populizmu krytykuje wszystko, co zrobił prezydent przez ostatnie cztery lata. Z drugiej strony ma arcypopularnego showmana, który niby nie ma programu politycznego, ale może pociągnąć do urn wyborczych wszystkich tych, którzy mają dosyć polityki i zagłosują na „nowe” i dla zgrywy. Według badań najbardziej popierają go młodzi ludzie w wieku 18-29 lat, w tym wielu, którzy nigdy jeszcze nie głosowali.

Zełeński już wyciągnął z kapelusza partię „Sługa narodu’ i obiecuje, że zbuduje nową siłę z ludzi, którzy nie zajmowali się nigdy polityką. Obiecuje również, że do kin trafi niebawem kolejna część filmu „Sługa narodu”.

Już w marcu okaże się, czy komedia stanie się na Ukrainie rzeczywistością. Ale prędzej zobaczymy długi, polityczny serial w którym Zełeński zbuduje kolejną, populistyczną i antyestablishmentową siłę, by w jesiennych wyborach parlamentarnych dostać się do Rady Najwyższej. I to wcale nie będzie komedia, a historia kolejnego populistycznego projektu zakładanego za pieniądze oligarchów i w ich interesach.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności