Ukraina: kapitulacja, czy sprytny plan Zełenskiego?


Zaczyna się kluczowa kampania walki o pokój w Donbasie. Prezydent Ukrainy napotkał pierwszy poważny problem i przekonał się, że polityka to nie tylko PR.

Prezydentowi Ukrainy do tej pory udawało się utrzymywać nadzieje i wiarę w lepszą przyszłość swoich rodaków na wysokim poziomie za pomocą zręcznego PR-u. Tydzień temu w Nowym Jorku Wołodymyr Zełenski dostał pierwszy policzek od amerykańskiego prezydenta. Donald Trump ujawnił nagrania swojej rozmowy telefonicznej z Zełenskim, by bronić się przed oskarżeniami o naciski na Kijów.

Ukraiński prezydent nie wypadł w tych nagraniach dobrze. Przedwczoraj w Kijowie, spotkał się ze znanym aktorem Tomem Cruise’m. Zręcznie ratował nadszarpnięty wizerunek i ocieplał go hollywoodzką gwiazdą.

Ale sam PR przestaje pomagać, gdy w grę wchodzą sprawy ważne. A taką na pewno jest wojna na Donbasie. Zełenski w ostatnich dniach zrobił w sprawie najważniejszej dla Ukrainy sporo. I od razu napotkał opór, krytykę i protesty.

Czerwona linia

Wczoraj w Mińsku na posiedzeniu grupy kontaktowej ds. uregulowania konfliktu w Donbasie, strona ukraińska (czyli były prezydent Leonid Kuczma) podpisała tzw. formułę Steinmeiera. Czyli wymyśloną przez byłego szefa niemieckiej dyplomacji (obecnie prezydenta Niemiec) Franka-Waltera Steinmeiera klauzulę zakładającą przeprowadzenie na Donbasie wyborów.

Formuła zakłada również przyznanie Donbasowi specjalnego statusu w ramach państwa ukraińskiego. W Kijowie natychmiast zaprotestowała opozycja związana z byłym prezydentem Petrem Poroszenką.

– Podpisanie formuły Steinmeiera de facto oznacza osłabienie, a nawet zdjęcie sankcji z Rosji, legitymizację aneksji Krymu i okupacji części terytorium Donbasu i my twardo protestujemy: nigdy się na to nie zgodzimy – czytamy w oświadczeniu Europejskiej Solidarności, partii Poroszenki.

Były prezydent nazwał podpisany dokument „formułą Putina”. Wczoraj przed biurem prezydenta na ulicy Bankowej w Kijowie zebrała się stukilkudziesięcioosobowa grupa aktywistów i weteranów z plakatami przeciw podpisanej formule. Nazywają ją wprost zdradą i kapitulacją. Wieczorem wystąpił zaś Wołodymyr Zełenski.

– Nie będzie i nie może być żadnych wyborów w Donbasie pod lufami karabinów. Nie ma i nie będzie żadnej kapitulacji. – mówił prezydent Ukrainy wczoraj na zwołanej pospiesznie konferencji prasowej.

Prezydent dodał, że pod koniec tego roku dotychczasowa ustawa o szczególnym statusie Donbasu traci ważność i trzeba i tak opracować nową. Zełenski obiecywał, że w nowej ustawie nie zostanie przekroczona ani jedna „czerwona linia”. Właśnie do tej ustawy ma być implementowana formuła Steinmeiera. Na razie nie wiadomo, jak będzie określony specjalny status regionu. Zapisy te staną się polem przepychanek między Moskwą, Kijowem i stolicami europejskimi.

Cena pokoju

Tym samym Zełenski znalazł się w bardzo kłopotliwej sytuacji. Ukraińcom obiecał pokój, ale też, że nie skapituluje i nie ustąpi Rosji. Społeczności międzynarodowej obiecał, że zakończy wojnę, ale zgodził się na bardzo konkretną rzecz: wybory w Donbasie i to przy wcześniejszym nadaniu separatystycznej części Donbasu specjalnego statusu.

Te obietnice wyglądają na całkowicie sprzeczne i nie do pogodzenia. Jak trudne będzie dogodzenie wszystkim i spełnienie obietnic, świadczą pierwsze reakcje separatystów. Oni mają swoją interpretację formuły.

– Wzywamy pana Zełenskiego, by nie dyktował nam warunków. Kiedy on mówi, że wybory na Donbasie odbędą się dopiero po tym, jak Ukraina odzyska kontrolę nad granicą, to nie rozumie, że nie będzie decydował, kiedy u nas będą wybory – napisali we wspólnym oświadczeniu Denis Puszylin (lider Donieckiej Republiki Ludowej) i Leonid Pisecznyk (kierujący Ługańską Republiką Ludową)

Tym samym separatyści uznali, że Kijów nie odzyska kontroli nad granicą. Oświadczyli również, że podpisanie formuły Steinmeiera oznacza uznanie prawa ludu Donbasu do samostanowienia. Tak twarde stanowisko oznacza, że targi o przyszłość Donbasu zaczynają się od nowa. Moskwa ma w ręku podpisane zobowiązanie Ukrainy do przeprowadzenia wyborów i uznania specjalnego statusu Donbasu. To dużo, ale Zełenski wciąż ma nadzieję, że przechytrzy Putina i zdobędzie to, co obiecał: pokój.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności