Poinformował o tym minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleba w rozmowie z BBC. Na razie Kijów czeka na ostateczną decyzję Brukseli.
Jego zdaniem, obecnie konieczna jest solidarność i działanie “wspólnym frontem” z Unią Europejską.
– Dla nas cena takiej polityki solidarności jest o wiele wyższa, nie jesteśmy członkami UE i NATO, nie mamy tego “parasola ochronnego” – dodał.
Dmytro Kuleba zapewnił przy tym, że Ukraina nie musi uzgadniać z partnerami europejskimi stosunków ze “swoim najbliższym sąsiadem, którego zna o wiele lepiej niż jej europejscy partnerzy”. Choć stanowiska Brukseli i Kijowa są obecnie tożsame.
– Bardzo mi się podoba, gdy białoruscy koledzy […] mówią: Zachód angażuje się w nasze wewnętrzne sprawy, takie kraje, jak Litwa, Polska, Czechy, Ukraina. Miło mi, że wreszcie zaliczają nas do państw Zachodu i przyznają to białoruscy koledzy, że Ukraina jest państwem zachodniego świata politycznego.
Minister spraw zagranicznych zwrócił też uwagę, że pozycja Rosji na Białorusi rośnie, co stanowi ryzyko dla bezpieczeństwa Ukrainy. Nie wyklucza przy tym, że Moskwa może zwiększyć swój udział i kontrolę nad białoruskim biznesem. Dlatego Kijów będzie się dokładniej przyglądał kontaktom gospodarczym.
– Wiemy, że tam, gdzie jest rosyjski biznes, jest i rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa. Trzeba przysiąść i wyliczyć ryzyko – zaznaczył.
Dmytro Kuleba nie widzi na razie powodu do wprowadzania sankcji gospodarczych i podstaw do rozerwania stosunków dyplomatycznych Białorusi i Ukrainy, ale opowiada się za ograniczeniem oficjalnych kontaktów ograniczając je do poziomu MSZ.
pp/belsat.eu wg BBC