Podejrzany o niepodporządkowanie się milicji zmarł w areszcie


Jego brat wciąż oczekuje tam na wyrok w swojej sprawie. Obu aresztowano, kiedy napisali skargę na pobicie ich przez funkcjonariuszy.

Pod koniec marca mieszkańcy Słucka Ihar i Iwan Barbaszynscy wracali nocą do domu z restauracji. Za „znajdowanie się pod wpływem alkoholu w miejscu publicznym” zostali zatrzymani przez milicję i odwiezieni do izby wytrzeźwień.

Następnego dnia musiano wezwać tam karetkę. Już w przychodnii u obu braci zdiagnozowano złamania żeber i liczne siniaki. Barbaszynscy napisali skargę na pobicie ich przez milicjantów, a wkrótce dowiedzieli się, że sprawę karną wszczęto przeciwko nim samym – za stawianie czynnego oporu funkcjonariuszom. W czerwcu zostali zatrzymani i aresztowani.

W sierpniu w sądzie w Słucku odbyły się trzy rozprawy, których przebieg dla milicjantów nie był zbyt pomyślny. Oskarżeni zawnioskowali o przeprowadzenie dodatkowych ekspertyz, które ich zdaniem potwierdziłyby ich niewinność.

Wczoraj administracja aresztu w Żodinie pod Mińskiem poinformowała matkę braci, że Ihar Barbaszynski nagle zmarł. Przyczyn zgonu nie podano. Matka jest w szoku – zapewnia, że jej 37-letni syn był zdrowy, na nic nie chorował i uprawiał sport.

Wydanie “Nowy Czas”, które poinformowało o tej sprawie przypomina, że białoruscy obrońcy praw człowieka wiedzą co najmniej o trzech podobnych przypadkach, kiedy w areszcie w Żodino raptownie umierali więźniowie. W ub. roku na sześć lat pozbawienia wolności skazano tamtejszego strażnika, któremu udowodniono, że doprowadził osadzonego do samobójstwa.

DR, belsat.eu

Aktualności