„To nie były w ogóle wybory.” Opublikowano niezależny raport powyborczy


Internetowa platforma „Głos” we współpracy z kampanią „Żubr” i ruchem „Uczciwi ludzie” opublikowała powyborczy raport. Konkluzja dokumentu – głosy na Cichanouską zostały podliczone nieprawidłowo, a oficjalny wynik wyborczy Łukaszenki na poziomie ponad 80 proc. jest nierealny.

– W lokalach wyborczych, z których protokołami dysponujemy, głosów oddanych na Swiatłanę Cichanouską było średnio 13 razy więcej, niż w lokalach, z których protokołów nie udało się zdobyć – czytamy w raporcie.

Komisja wyborcza w Liceum nr 1 w Brześciu, Fot.: belsat.eu

W 22 proc. komisji wyborczych, z których obserwatorzy uzyskali oficjalne dane, wrzucono ponad 81 proc. wszystkich kart, uznanych przez Centralną Komisję Wyborczą na korzyść Swiatłany Cichanouskiej. Główną rywalkę dotychczasowego szefa państwa popierało tam średnio po 360 osób, podczas, gdy w pozostałych komisjach – zaledwie po 26. Co więcej, w 59 proc. mińskich lokali wyborczych, skąd obserwatorzy otrzymali protokoły, Cichanouskaja otrzymała więcej głosów, niż według CKW we wszystkich pozostałych lokalach stolicy Białorusi.

Z raportu jednoznacznie wynika, że Alaksandr Łukaszenka nijak nie mógł uzyskać poparcia na poziomie ponad 80 proc. W 1310 komisjach, z których udało się uzyskać oficjalne dane, nawet wliczając w to nadużycia, dotychczasowy prezydent otrzymał zaledwie 61,7 proc.

Obserwatorów podczas przedterminowego głosowania wypraszano z lokali wyborczych. Fot.: belsat.eu

Porównanie informacji z oficjalnych protokołów z komisji wyborczych ze zdjęciami kart do głosowania, ujawniło naruszenia w co najmniej 400 lokalach. Tym samym alternatywne przeliczenie głosów udowodniło fałszerstwa w około 30 proc. figurujących w dokumencie lokali.

Łącznie w ankiecie na platformie internetowej „Głos” wzięło udział 1 261 127 wyborców; 1 047 933 potwierdziło swój głos telefonicznie. Spośród tych, potwierdzonych użytkowników strony, 95,58 proc. wybrało Cichanouską, a tylko 0,96 proc. Łukaszenkę.

Zwolennicy opozycji. Fot.: Wasil Małczanau / belsat.eu

Wyniki ogłoszone przez CKS nie mają nic wspólnego z rzeczywistością

Do korzystania z platformy „Głos” zachęcał sztab wyborczy Cichanouskiej, w prace którego zaangażowali się też sztabowcy dwóch niezarejestrowanych kandydatów, Wiktara Babaryki i Walera Capkały. Białorusinów poproszono o przesyłanie nań zdjęć swojej karty do głosowania, co pozwoliłoby na niezależne podliczenie głosów. Do niedawna nieznane były nazwiska twórców tego projektu internetowego. Dopiero w dniu publikacji raportu końcowego, do jego współautorstwa przyznał się główny menedżer firmy EPAM Systems Paweł Liber. W pracach nad „Głosem” łącznie uczestniczyło ponad 40 specjalistów z Białorusi.

– Część z nich od samego początku przebywała za granicą, zaś inni wyjechali, gdy władza zaczęła wywierać presję na projekt – mówi Biełsatowi Paweł Liber. – Kiedy poczuliśmy negatywny stosunek do naszej platformy, uznaliśmy, że bezpieczniej będzie pozostać anonimowymi, ale prezentując efekty naszej pracy chcemy pokazać, że wykonali ją prawdziwi ludzie, którzy mieszkają na Białorusi i pracują w białoruskich firmach. W takich warunkach całkowite zachowanie anonimowości wydało nam się rzeczą niewłaściwą i dlatego zdecydowałem się ujawnić; wielu programistów nadal się nad tym zastanawia, bo, niewątpliwie, ten raport jest dla władz bardzo kłopotliwy.

Liczenie głosów za zamkniętymi drzwiami. Fot.: belsat.eu

Zdaniem Libera informacje „Głosu” pozwalają jednoznacznie stwierdzić, że Łukaszenki nie sposób uznać za legalnie wybranego prezydenta Białorusi. Twórcy projektu nie twierdzą jednak, że wybory wygrała Cichanouskaja, ponieważ nie dysponują danymi ze wszystkich komisji wyborczych.

– Nie możemy uznać, że zwyciężyła Cichanouskaja – po pierwsze dlatego, że ustalenie, kto wygrał, nie było naszym zadaniem. Po drugie, skala fałszerstw była tak wielka, że dyskusja na ten temat jest pozbawiona sensu. To nie były w ogóle wybory. Wyniki ogłoszone przez CKW nie mają nic wspólnego z rzeczywistością – tłumaczy Liber.

Platforma internetowa “Głos”

Otrzymaliśmy liczby, z którymi trudno dyskutować

Jak uważa Paweł Liber, oczekiwania, jakie w projekcie pokładano, w pełni udało się twórcom spełnić.

– Platforma „Głos” została wdrożona na dwóch płaszczyznach. Pierwsza dotyczy liczb. Otrzymaliśmy liczby, z którymi trudno dyskutować. Dowiedliśmy ogromnej ilości fałszerstw. Druga płaszczyzna – psychologiczna. Ludzie wierzyli w nas, robili zdjęcia w lokalach wyborczych, a to widzieli szefowie komisji. Niewątpliwie ten czynnik miał wpływ na uczciwe liczenie głosów przez niektóre komisje – uważa twórca projektu.

Platforma internetowa „Głos” od początku wywoływała ostrą, negatywną reakcję władz. 6 sierpnia Alaksandr Łukaszenka polecił organom ścigania wydanie opinii na temat legalności alternatywnego liczenia głosów. Prokuratura Generalna zagroziła twórcom projektu sprawą cywilną. Przewodnicząca Centralnej Komisji Wyborczej Lidzija Jarmoszyna określiła „Głos” mianem „politycznego oszustwa”, a także „szkodliwym, przestępczym projektem”, mającym na celu wywołanie masowych zamieszek. Jednak Liber uważa, że takie sygnały ze strony władz prawie nie miały wpływu na funkcjonowanie „Głosu”.

– Mimo tych wszystkich przeszkód i zarzutów, zebraliśmy wystarczającą ilość materiału dowodowego, by stwierdzić, że wybory zostały sfałszowane. Od początku rozumieliśmy, że będą protesty, że w kraju wyłączą Internet. Dlatego opracowaliśmy mechanizm, który pozwoli na przesłanie zdjęć w późniejszym terminie. Bo można wyłączyć Internet, ale nie wykasować zdjęcia z telefonów tysięcy użytkowników.

Wiadomości
Szefowa CKW o alternatywnym systemie liczenia głosów: „To przestępczy projekt”
2020.08.07 12:33

md / belsat.eu

Aktualności