Taksówki, noclegi i „cła”. Biznes graniczny w Donbasie


Zdjęcie ilustracyjne: Forum/Mikhail Tereshchenko/TASS

Pociągi pomiędzy separatystycznym Donbasem i resztą Ukrainy od pięciu lat nie jeżdżą. By dotrzeć dalej, mieszkańcy terenów okupowanych muszą trafić do któregoś z miast kontrolowanych przez siły rządowe. Dla wielu takim punktem jest przyfrontowa Wołnowacha.

Front-taxi

– Donieck! Kto do Doniecka? Do Doniecka, na Dworzec Południowy za 400 hrywiec. Panienka zobaczy, jakim autem. Do punktu „zero” za 200 – nawoływanie kierowców to pierwsze, co słyszysz wysiadając w Wołnowasze.

Dojechać stąd na tereny kontrolowane przez siły prorosyjskie można jedynie samochodem lub autobusem. Biznes przewozowy przeżywa obecnie prosperitę, a jeździ każdy, kto ma samochód. I usługi te są bardzo potrzebne. Samozwańczy taksówkarze oferują kursy prosto do Doniecka, do ukraińskiego przejścia granicznego Nowotroićke i do punktu „zero” pośrodku ziemi niczyjej. Stamtąd „koczowników”, jak nazywają ich taksówkarze, zabiera autobus samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Tam też często taksówkarze z przeciwnych stron frontu wymieniają się pasażerami – żeby nie robić pustych przejazdów. Tego „spontanicznego” taksówkarstwa nikt do tej pory nie próbował uregulować.

Dworzec kolejowy w Wołnowasze.
Zdj. Ołena Myrosznyczenko, Biełsat

Celnicy celnikom nierówni

Przewoźnicy załatwiają swoim pasażerom przekroczenie granicy bez kolejki. Przez pięć lat wojny nauczyli się, jak „dogadać się” z ukraińskimi żołnierzami i separatystami. Przy czym strona ukraińska stara się walczyć z łapówkarstwem i usprawniać pokonywanie punktu kontrolnego innymi sposobami. Pasażerowie są zadowoleni – granicę pokonują teraz nawet w 10 minut.

Po drugiej stronie wygląda to diametralnie inaczej. Na DRLowskim przejściu we wsi Ołenowka można spędzić nawet dobę. Za to w każdym domu nakarmią za 15 rubli lub 6 hrywien i pozwolą skorzystać ze sławojki – tak samo drogiej. A jeśli posterunek zamknie się noc, to przenocują, zdzierając z „koczowników”. Dlatego wielu podróżnych woli zapłacić 1000 czy 1500 rubli i ominąć kolejkę.

Ukraiński punkt kontrolny Nowotroićke.
Zdj. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy

Ukraińskie służby są przekonane, że separatyści płacą miejscowym za robienie sztucznego tłumu w punktach kontrolnych. Przejścia to dla nich żyły złota, o które walczą różne frakcje.

– Tam trwa wojna o wpływy z ceł pomiędzy policją i Ministerstwem Bezpieczeństwa Państwowego. Sprawdzają się wzajemnie, zatrzymują – mówi Serhij, funkcjonariusz SBU z Wołnowachy.

Nie wszyscy chcą jednak płacić pogranicznikom. Olha z rodziną często jeździ do teściów w Doniecku własnym autem.

– Gdy wracaliśmy od krewnych, w kolejce w Ołenowce stanęliśmy już o 5 rano, a „kontrolę celną” separatystów opuściliśmy dopiero o 19! Dla zasady staliśmy w bezpłatnej kolejce. To dla mnie nie do przyjęcia, by za wizytę w rodzinnym domu napychać kieszeń okupantom! Przepuszczają 2-3 samochody na godzinę, pozorując gorączkową pracę. To jasne, że w ten sposób chcą jak najwięcej zarobić.

Jednak zarobione pieniądze nie zostają we wsi. Olga twierdzi, że przyfrontowa Ołenowka jest pozostawiona sama sobie.

– Na początku roku na samochód spadł tam pocisk, a jego wypalony wrak do dziś tkwi na poboczu. Za to za łapówki postawili tam pomnik Poroszence. Nazwali go Orderem Judasza, a były prezydent Ukrainy jest na nim opisany jako zdrajca ojczyzny i wiary.

Dworzec w Wołnowasze. Zdjęcie Ołena Myrosznyczenko, Biełsat

Dworzec na zapleczu frontu

Wołnowacha ma połączenie kolejowe jedynie z ważniejszymi miastami Ukrainy. Za to przed dworcem stoją autobusy o przeróżnych marszrutach – wszystkie są prywatne. Dziś można nimi pojechać nie tylko Kijowa czy Odessy, ale też do Mińska, Moskwy czy Rostowa nad Donem.

Kurs do stolicy państwa-agresora kosztuje 1125 hrywien i jedzie okrężną drogą, przez ukraińsko-rosyjską granicę. Nie ma też problemów z wyjazdem na Krym – kurs do Symferopola kosztuje 800 hrywien.

Stacja w Wołnowasze stała się dworcem międzynarodowym.
Zdj. Ołena Myrosznyczenko, Biełsat

Jest też bezpośredni rejs Mariupol-Donieck, nielegalny, ale działający. Z kolei władze oferują „bezpłatny” autobus do ukraińskiego punktu kontrolnego – za 20 hrywien.

„Wszystkich przyjeżdżających trzeba karmić naszą propagandą”

– Jest sprawa, która mi się nie podoba. Kilka miesięcy temu na dworcu postawili poczekalnie – czyste, klimatyzowane i z dużymi telewizorami. Ale przez ten cały czas na ekranie widziałem tylko i wyłącznie rosyjski kanał TNT. Zrobiłem personelowi uwagę o „niepatriotycznych treściach”. Teraz wcale ich nie włączają – opowiada Denys.

Mężczyzna jest przekonany, że wszystkich przyjeżdżających należy „karmić naszą, ukraińską, propagandą”. Szczególnie przed wyborami parlamentarnymi.

Denys dodaje też, że przewoźnicy jeżdżący po stronie ukraińskiej i separatystycznej to właściwie spółki. Choć oficjalnie nikt się do tego nie przyzna

Foto
“Tego dnia zrozumiałam, że będzie wojna.” Minęło 5 lat od referendum w Donbasie
2019.05.11 13:04

Ołena Myrosznyczenko,pj/belsat.eu

Aktualności