Szczyt w Paryżu: każdy wywozi swój sukces


Oczekiwania były ogromne, a rezultat mizerny. Szczyt w Paryżu pokazał, że Putinowi i Zełenskiemu na razie bardziej zależy na wzajemnym szachowaniu i prężeniu muskułów, niż na rozwiązaniu problemu wojny w Donbasie.

Z braku konkretów przez kilka godzin ukraiński internet ekscytował się głównie tym, czy Wołodymyr Zełenski i Władimir Putin w Pałacu Elizejskim uścisnęli sobie ręce. Dziennikarze na miejscu twierdzili, że nie. Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla twierdził, że uścisk był.

I takie to było właśnie spotkanie. Sporo napinania się i PR-owych sztuczek. Konkrety? Szczyt w Paryżu właściwie tylko potwierdził to, co wcześniej ustalono w Mińsku: dążenie do wstrzymania ognia, wycofanie wojsk z kolejnych odcinków frontu do końca marca 2020 r. oraz przedłużenie specjalnego statusu Donbasu. Potwierdzono też, że Ukraina ma wprowadzić zasady z tzw. formuły Steinmeiera.

Właściwie to jedynie podsumowanie obecnego stanu rozmów pokojowych. Nie ustalono żadnej “mapy drogowej”, ani nowego rozwiązania. Ale inaczej być nie mogło.

To pierwsze od trzech lat spotkanie w sprawie Donbasu na poziomie tzw. czwórki normandzkiej (Francja, Niemcy, Rosja i Ukraina). W Paryżu po raz pierwszy spotkał się Władimir Putin z Wołodymyrem Zełenskim. Oczekiwania wobec paryskiego szczytu były ogromne. Atmosferę podgrzewały protesty w Kijowie i obawy Ukraińców, że Zełenski w Paryżu skapituluje. A także szumne zapowiedzi samego prezydenta Ukrainy, który od kilku miesięcy głosił, że jest gotowy na rozmowy z Putinem i chce załatwić pokój w Donbasie.

Te zapowiedzi, jak to często bywa, okazały się pompowaną do granic możliwości medialną i polityczną bańką. Do Paryża wszyscy liderzy pojechali w innym celu, niż po to, żeby szybko zakończyć wojnę.

Węzeł doniecki

Od dwóch miesięcy w Kijowie trwają protesty przeciw ugodowej wobec Rosji polityki Zełenskiego. Wczoraj na Majdanie, Placu Niepodległości zebrało się kilka tysięcy demonstrantów. Przemawiał były prezydent Petro Poroszenko. Manifestanci narysowali Zełenskiemu „czerwoną linię”. Czyli umowną granicę, za którą nie może się przesunąć w kompromisie z Rosją, nie wywołując gniewu Ukraińców.

– Jedziemy dla naszych jeńców trzymanych w rosyjskich więzieniach, dla naszych obywateli na terytoriach okupowanych. Nasza pierwsza „czerwona linia”, od której nie odstąpimy nawet na milimetr, to międzynarodowo uznawana granica Ukrainy – pisał przed Paryżem Wadym Prystajko, ukraiński minister spraw zagranicznych.

Prystajko studził w ten sposób emocje. Jeńcy? Uznanie, że granica jest granicą? To nawet nie są warunki minimum. To są sprawy poboczne wobec obiecywanego przez Zełenskiego pokoju, zakończenia wojny i powrotu Donbasu pod kontrolę Kijowa. Od momentu, kiedy Kijów niby przyjął, a potem wycofał się z formuły Steinmeiera,zakładającej przeprowadzenie w Donbasie wyborów i teoretyczny powrót zajętych przez separatystów terenów pod kontrolę Kijowa, ale przy zachowaniu głębokiej autonomii.

Wiadomości
Paryż: Zełenski rozmawia dziś o Donbasie. W Kijowie pilnuje go Majdan
2019.12.09 09:08

W listopadzie ukraińska armia przesunęła swoje jednostki o kilka kilometrów od linii frontu. Tylko dlatego, ze był to warunek progowy do dalszych rozmów i spotkania w Paryżu. Rosjanie zwrócili Ukrainie okręty przejęte na Morzu Azowskim w listopadzie ubiegłego roku. W tle przygotowań do szczytu w Paryżu były gorące linie i rozmowy między Berlinem, Paryżem, Kijowem i Moskwą.

Zanim przywódcy wybrali się na szczyt, nie uzgodnili jednak żadnej agendy. Na linii frontu ciągle trwa ostrzał. Nawet wczoraj zginął ukraiński żołnierz. W dodatku Moskwa zaczęła eskalować napięcie. Separatyści publikowali mapy swoich republik sięgające ukraińskiego terytorium obwodów donieckiego i Ługańskiego. W tle negocjacji pojawił się temat tranzytu gazu i rosyjskich sprzeciwów. Kwestia Donbasu stała się patowa. Administracja Zełenskiego zaczęła grać na przeciągnięcie rokowań.

– Zdrady nie ma, robocza atmosfera, Zełenski to zuch – powiedział wczoraj w nocy, jeszcze w czasie trwania szczytu Arsen Awakow, wpływowy ukraiński minister spraw wewnętrznych.

Jak duża była presja na sukces pokazuje to, co powiedział Zełenski na briefingu po zakończeniu szczytu. Zmęczony prezydent przyznał, że wynegocjował wstrzymanie ognia w Donbasie do końca roku. To naprawdę bardzo niewiele. Rozejmów było równie wiele, jak zerwanych ustaleń. Pokazuje to, jak Kijów nie jest skłonny to tanich ustępstw i np. przyjęcia autonomii Donbasu na rosyjskich warunkach. Dla Kremla zaś Donbas jest świetnym narzędziem destabilizacji sytuacji politycznej na Ukrainie. I póki to narzędzie działa, Rosja po prostu nie zamierza wycofać się z Doniecka i Ługańska.

Jednym słowem Zełenski i Putin jechali do Paryża z pełnym przeświadczeniem, że nie będzie żadnego przełomu, a Donbas pozostanie strefą wojny. A jednak osobiste spotkanie dla prezydentów Rosji i Ukrainy było bardzo ważne i warte wyprawy, która będzie krytykowana za brak efektów.

Normandzkie owoce

Wczoraj wszystkie strony potraktowały spotkanie wizerunkowo. Zełenski przyjechał do Pałacu Elizejskiego zwykłym vanem renault. Żeby pokazać, jak bardzo różni się od Putina i zrobić ukłon w stronę gospodarzy, producentów tej marki. Rosyjskiemu prezydentowi przywieźli Iłem z Rosji potężną limuzynę Aurus. Ale i Putin starał się pokazać, że to z nim rozmawiają o Donbasie i on rozdaje karty. Stąd towarzyszące trwającymi w sumie nieco ponad dwie godziny spotkaniu normandzkiej czwórki bilateralne rozmowy Putina z Angelą Merkel, Emmanuelem Macronem i Wołodymyrem Zełenskim.

Dla ukraińskiego prezydenta ważne jest, by spełniać swoje wyborcze obietnice. Obecnie obietnica załatwienia sprawy Donbasu, to wciąż główne paliwo podgrzewające popularność prezydenta. Teoretycznie nie powinien się już tak bardzo martwić o rankingi, przecież wszystkie najważniejsze wybory już były i Zełenski ma pełnię władzy.

Ale na Ukrainie monopol władzy to pojęcie względne. Zełenski dobrze wie, że kiedy polegnie w negocjacjach z Putinem, jego sklecony naprędce obóz polityczny zacznie się sypać. Po nerwowych ruchach oligarchy Ihora Kołomojskiego (jego słynny wywiad w New York Times sprzed miesiąca, w którym mówił o potrzebie odwrócenia się od Zachodu i pogodzenia z Rosją) widać, że sojusze nad Dnieprem mogą się szybko wywrócić.

Wiadomości
Pokój w Donbasie: małe kroki i pozorowane ustępstwa
2019.11.04 13:45

Dlatego Zełenski pojechał do Paryża po to, żeby wrócić do Kijowa i ogłosić, że się postawił Putinowi. Że będzie dalej rozmawiał, ale wyłożył na stół swoje warunki. I bardzo mu zależy na pokoju. Dla Putina paryskie spotkanie jest równie ważne. Po pierwsze: nie rozmawia o Donbasie z UE, NATO, ani USA. Tylko z dwoma europejskimi mocarstwami: Niemcami i Francją, które każde z osobna rozgrywa i kusi relacjami gospodarczymi.

To powrót do wymarzonej na Kremlu koncepcji koncertu mocarstw, decydującego o losach regionów. W ten sam sposób Putin niedawno „koncertował” przecież z Recepem Tayyipem Erdoganem w sprawie Syrii. Po drugie Putin pokazuje, że wykazuje się wolą rozmów i pokojowego rozwiązania. Co będzie miało znaczenie w rozmowach z UE o zdjęciu sankcji. I wreszcie po trzecie, w Paryżu Putin z pewnością próbował wciągnąć Zełenskiego w pułapkę. Tak, by głosić, że to Kijów blokuje pokój w Donbasie.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności