Strach przed ultimatum Cichanouskiej? Łukaszenka zwołał wielką naradę


Zostało tylko kilka dni do wygaśnięcia ultimatum, które Swiatłana Cichanouskaja postawiła obecnym władzom. Białoruscy eksperci uważają, że Alaksandr Łukaszenka przed tą datą mobilizuje swoich urzędników do konkretnych działań.

21 października szef białoruskiego państwa zwołał wielką naradę. Wezwał na nią członków rządu, Zgromadzenia Narodowego, Sądu Najwyższego, urzędników Administracji Prezydenta, szefów obwodów i władz Mińska, organy ścigania, Ministerstwo Zdrowia. Jak podała biuro rzecznika prezydenta, dyskutowano na temat ekonomii i finansów, sfery politycznej, bezpieczeństwa publicznego.

– Spotkamy się ponownie, prawdopodobnie w listopadzie, po listopadowych feriach i rozważymy bardziej szczegółowo perspektywy na przyszły rok. A myślę, że w grudniu wrócimy do przygotowań do Wszechbiałoruskiego Zjazdu Ludowego, na którym określimy zadania rozwoju naszego kraju na okres pięciu lat. A tam zajmiemy się globalnymi problemami rozwoju naszego państwa — powiedział Łukaszenka.

Główny temat – ultimatum

Białoruski komentator polityczny Raman Jakauleuski w rozmowie z Biełsatem podkreśla, że w rzeczywistości głównym tematem spotkania musiały być przygotowania do 25 października. To dzień, w którym kończy się ultimatum Swiatłany Cichanouskiej. Domaga się ona dymisji Łukaszenki, uwolnienia więźniów politycznych i zaprzestania przemocy ze strony sił bezpieczeństwa. Jeśli ultimatum nie zostanie spełnione, 26 października ma rozpocząć się ogólnokrajowy strajk.

Jego zdaniem wymienione w komunikacie tematy były wątkami pobocznymi. Jak przypomina, sytuacja polityczna w kraju była omawiana już przecież dzień wcześniej. 20 października Łukaszenka groził uczestnikom akcji protestacyjnych i obiecał zaprowadzić w niedzielę porządek .

Wiadomości
Łukaszenka: w niedzielę w Mińsku będzie zaprowadzony porządek
2020.10.21 13:03

Ponadto, według Jakauleuskiego, spotkanie mogło również dotyczyć wspólnego kolegium MSZ Białorusi i Rosji, które zaplanowano na pierwszą dekadę listopada.

– Władze i osobiście Łukaszenka są zdenerwowani, bo nikt nie może odpowiedzieć, co się stanie po 25 października. Czy będzie ogólnobiałoruski strajk, czy nie? – uważa Jakauleuski.

Ekspert stwierdza, że o przyszłości Białorusi nie zadecyduje Wszechbiałoruski Zjazd Ludowy, czyli marionetkowa instytucja podobna do niegdysiejszych zjazdów komitetu centralnego partii komunistycznej, jak chciałyby władze, ale ulica. Komentator zwraca też uwagę, że szef białoruskiego państwa nie wykazuje żadnych oznak gotowości do dialogu. I jego zdaniem, to właśnie jest jego odpowiedź na ultimatum Cichanouskiej.

Łukaszenka przygotowuje wielki wiec

Tymczasem, jak donosi „ Nasza Niwa”, władze chcą zwołać wielki wiec swoich zwolenników w Mińsku na 25 października. Według NN, władze rejonów (powiatów – Belsat.eu) zostały poinformowane o planie dotyczącym liczby uczestników, których muszą ściągnąć na miting. Jednak szefowie lokalnych administracji wykręcają się z tego obowiązku, bo jak pisze Nasza Niwa, nikt nie jest szczególnie chętny do wyjazdu. Pojawiły się już informacje, że w niektórych przedsiębiorstwach państwowych chętnym do wyjazdu do Mińska oferuje się wynagrodzenie, dodatkowy czas wolny. Pojawiają się też groźby zwolnień.

Euroradio zwraca uwagę, że niektórzy potencjalni protestujący boją się także prowokacji, o których dawna mówiły władze, pokazujący protestujących jako awanturników i radykałów. Według TUT.by informacje o możliwym mitingu nie są dostępne publiczne. Ich ewentualni uczestnicy są informowani, że muszą być w pogotowiu, żeby „wyjść na ulicę na parę godzin”.

Wypowiedzi Łukaszenki o protestach i zorganizowaniu własnego wielkiego wiecu przypominają działania z pierwszych tygodni po wyborach. 16 sierpnia odbył się pierwszy większy wiec poparcia dla Łukaszenki, a on sam twierdził, że protesty ucichną w kilka dni.

W komentarzu dla belsat.eu politolog i była deputowana Wolha Abramawa uważa, że ani oświadczenia władz, prorządowe mitingi nie zwalczą protestacyjnych nastrojów. Jej zdaniem Białorusini traktują udział w protestach jak obowiązek „jak pracę, którą muszą wypełnić, aby uzyskać odpowiedni wynik”:

– Ze strony władz pojawiają się próby znalezienia technologii zapewniającej sukces: połączenie zastraszania z mobilizacją ich zwolenników. Tutaj jednak istnieje sprzeczność dotycząca próby przeprowadzenia własnego alternatywnego marszu w tym samym czasie, co akcja protestujących przeciwko status-quo.

Jej zdaniem, jeśli tego samego dnia odbędzie się prorządowe wydarzenie, wykluczy to możliwość stłumienia alternatywnego protestu.

– To będzie przerażający obraz. I władze, które zastosują taką taktykę, stracą znaczną liczbę wahających się zwolenników, nie mówiąc już o zewnętrznym efekcie informacyjnym. Mobilizacja zwolenników przy jednoczesnym zastraszaniu i represjach wobec drugiej strony będzie tragiczne dla władz – uważa Abramawa.

Politolog nie wyklucza też, że władze mogą doprowadzić do starć swoich zwolenników z protestującymi, którzy tradycyjnie w każdą niedzielę o tej samej porze organizują własne marsze.

– Nie jest to wykluczone i należy o tym publicznie ostrzec. Przynajmniej tych, którzy będą protestować pokojowo: nie można ulegać prowokacjom i należy zastanawiać się, jak izolować tych, którzy będą zachowywać się niewłaściwie — uważa ekspertka.

mh/ir, jb/ belsat.eu

Aktualności