Statkiewicz startuje w wyborach bez nowej strategii na zwycięstwo


Stara białoruska opozycja idzie na wybory prezydenckie ze starymi hasłami i metodami. Kandydaci na prezydenta z 2010 roku – byli więźniowe polityczni – ogłosili je w Warszawie.

Dokładna data wyborów parlamentarnych i prezydenckich na Białorusi nie jest jeszcze znana. Mimo to chęć kandydowania w nich ogłosili już niektórzy politycy opozycji. Potwierdzenie udziału w walce o prezydenturę wybrzmiało w środę podczas konferencji prasowej w Warszawie, która była poświęcona sytuacji na Białorusi, zagrożeniu rosyjską okupacją i strategii zwycięstwa opozycji.

Warszawa, Aleje Ujazdowskie. W jednym z budynków znajduje się tu Press Club Polski. To w nim zorganizowali konferencję prasową kandydaci na prezydenta Białorusi z 2010 roku. Każdy z nich nie tylko uczestniczył w wyborach, ale też był więźniem politycznym za organizację protestów przeciwko fałszowaniu wyników.

Na żywo
Białoruscy opozycjoniści o wyborach prezydenckich. Konferencja prasowa w Warszawie LIVE
2019.02.27 11:46

Poeta i pisarz Uładzimir Niaklajeu, założyciel Białoruskiego Związku Wojskowych Mikoła Statkiewicz i były wiceminister spraw zagranicznych Andrej Sannikau ostatni raz działali i występowali razem w 2010 roku. Po pacyfikacji protestów na Placu Niepodległości i procesów sądowych ich drogi polityczne się rozeszły. Ale teraz mówią, że nadszedł czas połączyć siły.

– Gdy zajmujesz się polityką, twój cel jest związany z losem kraju. Musisz przejść nad sprawami osobistymi – stwierdził Uładzimir Niaklajeu.

– Czekają nas dramatyczne przemiany. Przede wszystkim dlatego, że reżim białoruski wyczerpał swój potencjał – ostrzegł Mikoła Statkiewicz.

Jak uważa, władza Alaksandra Łukaszenki ma teraz najmniejsze poparcie społeczne w swojej historii. Ma też najmniejsze wsparcie ze strony Moskwy. Wszyscy występujący są zgodni, że w najbliższym czasie Rosja spróbuje całkowicie wziąć Białoruś pod swoją kontrolę. Według nich obecny przywódca nie gwarantuje niepodległości, a wręcz na odwrót – sprzyja powolnej inkorporacji.

– Jak można nazywać targi o wsparcie reżimu w Moskwie i Soczi obroną niepodległości? To handel, który daje dywidendy jedynie kryminalistom u władzy – stwierdził Andrej Sannikau.

Dlatego teraz Niaklajeu i Sannikau popierają Mikołę Statkiewicza, jako przyszłego kandydata na prezydenta. I wzywają wszystkie siły patriotyczne do przyłączenia się do ratowania Białorusi – i opozycję, i prostych ludzi, a nawet urzędników państwowych, którzy nie godzą się na nadejście Rosji.

Statkiewicz przyznał się jednak, że nie ma żadnej nowej strategii na wygranie wyborów. Jedynie aktywizacja zwolenników i masowe protesty przeciwko fałszowaniu głosów. Wszystko jak w 2010 roku.

– Najwyraźniej, wtedy nie nadszedł czas. Możliwe, że znacie światowe doświadczenia: jeśli na protesty wyjdą 3 proc. ludności, nie utrzyma się żadna władza – Statkiewicz uzasadnia przyszłe zwycięstwo takimi samymi metodami, jakie nie doprowadziły do zwycięstwa w 2010 roku.

Bez prawdziwej strategii na zwycięstwo, nie pomoże ani 3 proc. ani 5 proc. ludności na protestach, ostrzega politolog Pawieł Usau. Na Białorusi nie ma obecnie warunków na demokratyczne zwycięstwo w wyborach, nie ma też warunków dla rewolucji i nie ma struktur koordynujących walkę.

– System kontroluje całą przestrzeń polityczną: proces wyborów, aktywność obywateli. Władze wyciągnęły wnioski z wydarzeń w 2010 roku i protestów “darmozjadów” w 2017 roku. I od samego początku będą paraliżować, a nawet aktywnie zwalczać wszelkie zagrożenia – ostrzega Usau.

Mikoła Statkiewicz, tak jak 9 lat temu, w okresie tak zwanej “liberalizacji” uważa, że reżim Łukaszenki nie będzie wtrącał oponentów politycznych do więzień, by nie popsuć stosunków z Zachodem. Swój wcześniejszy wyrok nazywa “antykonstytucyjnym” i uważa, że nie będzie to przeszkadzało w zarejestrowaniu się jako kandydat.

– W zasadzie, władze mogą mieć interes w rejestracji Statkiewicza. Bo potrzebują stworzyć warunki, w jakich Białorusini pójdą głosować. By mieć frekwencję – mówi Pawieł Usau.

I pożądany obraz wyborów może pomóc stworzyć wielkie spektrum kandydatów: od radykałów po zwolenników dialogu i dobrej zmiany.

Jarosław Ścieszyk,pj/belsat.eu

Aktualności