Stalin, flaga DRL i „Sława Rosji”. Przez Mińsk przeszedł Nieśmiertelny Pułk FOTOREPORTAŻ


Z okazji Dnia Zwycięstwa w Mińsku odbył się największy w historii Białorusi marsz „Nieśmiertelnego Pułku”, który zorganizowali prorosyjscy aktywiści. Początkowo władze miasta nie dały zgody na przemarsz, ale wczoraj zmieniły decyzję. Przez centrum stolicy Białorusi przeszło około tysiąca osób.

Zbiórkę uczestników wyznaczono na 9 rano na placu Jakuba Kołasa. O 9.30 na skwerze przed filharmonią zgromadziło się już kilkaset osób. Wielu mężczyzn w średnim wieku w mundurach maskujących, trafiają się staruszkowie z medalami na piersiach. Ale złote błyskotki nie mają nic wspólnego z II wojną światową – to podziękowania od państwa za staż pracy, pamiątkowe medale z okazji rocznicy Zwycięstwa i wojskowe odznaczenia czasów Chruszczowa.

Odznaczenia czasów sowieckich u jednego z uczestników marszu „Nieśmiertelnego Pułku”.
Zdj. Iryna Arachouskaja/Biełsat

Są tu też rodziny z dziećmi. Młoda mama prowadzi starszego syna ubranego w bluzę mundurową i furażerkę z czerwoną gwiazdą, a w wózeczku prowadzi malutką córeczkę. Na główce niemowlęcia też błyszczy czerwona gwiazdka – czapeczka spełzła i zakryła jej oczy.

Co jakiś czas nad tłumem przetacza się gromkie „Ura!”, a potem mocno pomalowane kobiety intonują piosenkę Bułata Okudżawy „Dziesiąty nasz desantowy batalion”.

Marsz „Nieśmiertelny Pułk” w Mińsku.
Zdj. Iryna Arachouskaja/Biełsat

Prawie wszyscy obecni trzymają plakaty z czarno-białymi portretami żołnierzy radzieckich. Najpewniej krewnych, którzy brali udział w wojnie – na tym polega „Nieśmiertelny Pułk”.

Pierwsza taka akcja została przeprowadzona w Tomsku w 2011 roku. Wraz z aneksją Krymu i rosyjską agresją na Ukrainie, stała się popularna. Kreml zaczął też finansować ją we wszystkich regionach Rosji i za granicą, także na Białorusi.

Informacje o akcji w Mińsku rozpowszechniano w prorosyjskich grupach w sieciach społecznościowych. Ale trzy dziewczyny ze szkoły nr 20 powiedziały nam, że nauczyciele kazali być na akcji 12 osobom z każdej klasy. I to nie tylko na oficjalnych uroczystościach państwowych, ale również na „Nieśmiertelnym Pułku”.

– Kto podniesie rękę, ten zuch. Kto nie podniesie, ten nie zuch… Zagonili, jednym słowem – śmieją się nastolatki.

W tłumie w Mińsku można było zobaczyć chłopców i dziewczęta w czerwonych koszulkach z napisem „Wolontariusze zwycięstwa”. To właśnie ruch o takiej nazwie odpowiada za finansowanie akcji. Z kolei „Wolontariusze” – poprzez Rospatriotcentr oraz Rosmołodioż dostają pieniądze z budżetu federalnego Rosji.

Z strony białoruskiej wszystko koordynuje organizacja Ruś Mołodaja, którą kieruje Siarhiej Łuszcz. Na pytanie, kto sponsoruje akcję, sam Łuszcz odpowiedział naszym korespondentom: „Tu wszyscy ludzie są hojni, a my istniejemy dzięki składkom członkowskim”.

Marsz „Nieśmiertelny Pułk” w Mińsku.
Zdj. Iryna Arachouskaja/Biełsat

To właśnie z tych “składek” przygotowano wszelkie niezbędne atrybuty imprezy, rozdane uczestnikom. A jest ich rzeczywiście dużo. Oprócz portretów krewnych, widać też baner i flagi. Wszyscy mają też przypięte do ubrań znaczki i wstążki św. Jerzego, niektórzy nawet z elementem rosyjskiej flagi.

Na schodach Filharmonii stoją organizatorzy. Afisze wieczorów muzycznych wyraźnie kontrastują z plakatem z tektury. Z plakatu – prosto w oczy – patrzy nam Stalin.

Marsz „Nieśmiertelny Pułk” w Mińsku.
Zdj. Iryna Arachouskaja/Biełsat

– Zwróciliśmy się od razu tam – pokazuje palcem w stronę niewidzialnej “góry” były parlamentarzysta, komunista i jeden z wnioskodawców akcji Walery Drako. – Do administracji prezydenta się zwróciliśmy, bo chcieliśmy, żeby na czele naszego pochodu stanął Łukaszenka. Kiedy nam odmówiono, to zwróciliśmy się do prokuratury, potem do władz miejskich Mińska i – wczoraj wreszcie dostaliśmy zgodę osobiście od Szorca.

Czytajcie więcej:

Kolumna rusza szerokim prospektem. Jest on zamknięty dla ruchu, bezpieczeństwa pilnują milicjanci po cywilnemu i OMON. Umundurowani OMON-owcy mają przypięte wstążeczki w „oficjalnych” czerwono-zielonych barwach państwowych, a tajniacy przyczepili sobie do piersi wstążeczki gieorgijewskie.

Jest też szef organizacji „Kozacki Spas” Piotr Szapko. Widząc naszą ekipę zdjęciową, podchodzi i wypala korespondentce prosto w twarz:

– Między innymi ci ludzie radzieccy – pokazuje palcem na zdjęcie żołnierza na plakacie – ratowali wasz naród, Żydów. – I Polskę waszą zas…aną wyzwalaliśmy – dodaje jego sąsiad.

Naglę słyszę, jak ktoś z boku krzyczy „Sława Rosji!”. Prosimy o powtórzenie do kamery i wyjaśnienie, za co należy sławić Rosję.

– Dziś chciałbym podkreślić, że jesteśmy jednością z Rosją, dlatego przyszedłem z rosyjską wstążką. Białoruskiej po prostu nie znalazłem w domu – oznajmił nasz rozmówca.

Uczestnik akcji w koszulce z napisem “Uprzejmi ludzie”.
Zdj. Iryna Arachouskaja/Biełsat

Do „Nieśmiertelnego Pułku” przyłączył się też znany prorosyjski aktywista Siarhiej Łanawienka, który koszulkę z symboliką tzw. Donieckiej Republiki Ludowej próbuje zasłonić portretem dziadka.

Prorosyjski działacz Siarhiej Łanawienka przyszedł w T-shircie tzw. Donieckiej Republiki Ludowej.
Zdj. Iryna Arachouskaja/Biełsat

Stojąca obok niego aktywistka Rusi Mołodoj nie chce wypowiadać się przed naszą kamerą.

– Z faszystami nie rozmawiamy – ucina, opuszczając oczy.

Ale chętny do rozmowy jest przysadzisty, młody chłopak, który wyrasta zza jej pleców.

– Bardzo mi przyjemnie, Andriej! Proszę przychodzić do nas, jako uczestniczka. Kto finansuje? To przecież nie tajemnica, że dostajemy pieniądze przeważnie od rosyjskich fundacji. Fundacja „Russkij Mir”, fundacja Gorczakowa… A co, nasz szef wam nie mówił?

Marsz „Nieśmiertelny Pułk” w Mińsku.
Zdj. Iryna Arachouskaja/Biełsat

Nagle słyszymy huk w przejściu podziemnym. Wydobywa się stamtąd dym i nieprzyjemny zapach. W plecaku jakiegoś chłopaka przegrzał się i wybuchł akumulator od urządzenia elektronicznego. Milicja zjawiła się nie od razu na miejscu zdarzenia, a zdyszany funkcjonariusz, który w końcu tam przybiegł, wyjaśnił: „nie wolno mu było odejść z wyznaczonego miejsca”.

Po godzinie z zaimprowizowanego punktu kontrolnego przy Placu Zwycięstwa zbiera się tłum. Ludzie przechodzą przez bramkę do wykrywania metalu powoli, w ścisku. Słońce mocno przypieka, komuś robi się słabo, biegną do niego ratownicy z karetki. Stopniowo uczestnicy nużą się staniem w kolejce i rozchodzą się szukając cienia. Opalony mężczyzna narzeka:

– Nie, kurde, co to za akcja? W Moskwie, pamiętam, 70 tys. ludzi czekało na przyjazd Wowy (Włodka, Władimira Putina – od red.). Tam to było świetnie: i namioty, i kasza, i to i tamto. A jak nawet była jakaś kolejka, to do ubikacji…

Tekst: Kaciaryna Andrejewa, zdjęcia Iryna Arachouskaja, cez/belsat.eu

Aktualności