Sprzedaż bojarysznika ograniczono. Ale alkoholicy znaleźli wyjście


Jak białoruscy amatorzy “leków na spirytusie” obchodzą wytyczne Ministerstwa Ochrony Zdrowia.

Po tragicznej fali zatruć, jaka miała miejsce od 20 grudnia w Irkucku, na stronie białoruskiego Ministerstwa Ochrony Zdrowia pojawiło się powiadomienie o ograniczeniu sprzedaży w aptekach środków zawierających alkohol. Teraz nalewka na głogu, krople serce, krople walerianowe i nalewka nagietkowa zostały wycofane ze sprzedaży nocą.

Za dnia można kupić tylko jedną butelkę specyfiku na osobę.

“Poinformowano nas o tym, że obowiązuje norma wydawania lekarstw i były to dwa flakony na głowę. Teraz normy zostały zaostrzone i możemy wydawać nalewkę na głogu (bojarycznik), krople walerianowe, nalewkę nagietkową i inne tylko po butelce na głowę”, – mówi aptekarka Wolga Bołkickawa.

Tylko czy te ograniczenia działają?

Amatorzy “tanich trunków” mają swoje sposoby. Po zakupieniu buteleczki w jednej aptece, spokojnie można pójść do drugiej i kupić drugą. Mogą kilka razy odstać w kolejce, by kupić konieczną ilość flaszeczek. Albo też przyjść kilka godzin później. I, jak mówią aptekarze, w takim wypadku nie mają prawa nie sprzedać im żądanego specyfiku.

Czytaj także na belsat.eu

 

Ci, którzy nie mają swojego ulubionego “gatunku”, biorą zaś po jednej buteleczce różnych leków. Mieszają więc krople walerianowe z bojarysznikiem, a krople na cerce z nalewką na nagietku i robią tak zwane koktajle.

Białoruscy użytkownicy “ojczystych” nalewek się nie boją

“To jakaś bzdura – ta nalewka jest nasza. A to, co zabiło w Irkucku 52 ludzi to była jakaś lewizna, sprzedawali ją w telewizji. A mińska jest normalna”, – mówi amatorka leków.

Zobacz także: Białorusini na czele rankingów spożycia alkoholu: „Jak pili, tak i piją”



WD, belsat.eu

Aktualności