Sprawa operatora Biełsatu: pobity, zatrzymany, skazany


Proces Andrusia Kozieła wznowiono dziś przed sądem mińskiej dzielnicy Centralny Rajon. 19 lutego sędzia uznał, że akta sprawy są niedopracowane i odesłał je z powrotem milicji, a zatrzymanego dzień wcześniej operatora uwolnił. Dziś odpowiadał on z wolnej stopy. Uniknął aresztu, ale został skazany na wysoką grzywnę.

Za „niepodporządkowanie się się funkcjonariuszom” groziła mu grzywna w wysokości od 20 do 50 tzw. stawek bazowych, czyli od 490 do 1225 rubli lub 15 dni aresztu. Milicjanci, którzy w dzień wyborów lokalnych pobili go w jednym z lokali wyborczych w Mińsku zapisali w protokole, że Kozieł „chwytał za mundur, zapierał się nogami i przewracał się na podłogę”.

Dziś sędzia Iwan Kaścian odczytał nowy, uzupełniony milicyjny protokół. Kozieł nie przyznał się do winy.

– Niczego nie naruszyłem, a funkcjonariusz milicji nie mógł wytłumaczyć, co naruszam. Nie było podstaw do zakazu nagrywania na wideo. On poszedł gdzieś porozmawiać przez telefon i powiedział, że odmawiam podporządkowania się – zeznawał nasz kolega.

O nowych okolicznościach sprawy poinformował obrońca oskarżonego: chociaż ordynacja wyborcza nie zabrania rejestrowania liczenia głosów, to w uzupełnionym protokole milicji zjawiło się sformułowanie o „tajemnicy podliczania głosów”.

– Jest oczywiste, że żądanie zaprzestania nagrywania było bezprawne, bo ordynacja tego nie zabrania. Żądanie opuszczenia punktu wyborczego też było bezprawne – uważa adwokat naszego operatora Siarhiej Zikracki.

Inne stanowisko zajęła przewodnicząca Centralnej Komisji Wyborczej Lidia Jarmoszyna, która w odpowiedzi na zapytanie Kozieła również stwierdziła, że „filmować nie wolno”.

Milicjant Uładzisłau Buszynski, którzy zeznawał jako świadek, potwierdzili swoją wersję wydarzeń przedstawioną w protokole. Nie potrafił jednak odpowiedzieć, w jaki sposób nagrywanie liczenia głosów przeszkadza temu procesowi. Zapewniał też, że siła fizyczna przeciwko zatrzymanemu została użyta dopiero, kiedy „zaczął aktywnie się sprzeciwiać i chciał uderzyć na odlew”.

Świadek Franciszak Dziadou, który był obserwatorem w tym punkcie wyborczym, twierdził co innego. Zeznał, że milicjant Buszynski kazał Koziełowi pokazać telefon i zaprzestać nagrywania, a potem wraz innymi funkcjonariuszami starał się obezwładnić operatora i powalił go na podłogę. Zaprzeczył też, że Kozieł stawiał opór.

– Chciałem zrobić kilka zdjęć w lokalu wyborczym, ale przewodnicząca komisji ostrzegła: „Będziesz leżał jak on!” – zeznał świadek.

Przewodnicząca komisji wyborczej, gdzie doszło do zajścia, też miała być świadkiem na dzisiejszym posiedzeniu sądu świadkiem. Jednak Tacciana Nowikawa, która kazała milicji usunąć Kozieła z punktu wyborczego, nie stawiła się w sądzie. Była za to jej zastępczyni, ale zajęła miejsce dla publiczności.

Przed oddaleniem się składu orzekającego na naradę sędzia Kaścian przychylił się jeszcze do wniosku oskarżonego, aby obejrzeć nagranie, które zarejestrował on sam podczas jego zatrzymania.

Wyrok był jednak skazujący. Andrusia Kozieła uznano za winnego i ukarano go grzywną w wysokości 735 rubli, czyli ponad 1300 zł.

cez/belsat.eu

Aktualności