„Służba nie drużba”: białoruska milicja kontra białoruski dziennikarz


[vc_row][vc_column][vc_raw_html]JTNDaWZyYW1lJTIwd2lkdGglM0QlMjI1NjAlMjIlMjBoZWlnaHQlM0QlMjIzMTUlMjIlMjBzcmMlM0QlMjJodHRwcyUzQSUyRiUyRnd3dy55b3V0dWJlLmNvbSUyRmVtYmVkJTJGY0p6UVhVWEttcFUlMjIlMjBmcmFtZWJvcmRlciUzRCUyMjAlMjIlMjBhbGxvd2Z1bGxzY3JlZW4lM0UlM0MlMkZpZnJhbWUlM0U=[/vc_raw_html][vc_column_text]Jak płachta na byka zadziałał widok kamery i mikrofonu na milicjantów, którzy z nieznanych powodów ochraniają ostatnio salę koncertową „Mińsk” w centrum stolicy Białorusi.

„Najpierw zauważyli nas funkcjonariusze w cywilu, którzy znajdowali się koło milicyjnego autobusu. Pobiegli do swoich umundurowanych kolegów, coś im tłumaczyli lub wydawali rozkazy. W tym czasie mój kolega z kamerą zdążył schronić się w bezpiecznym miejscu, a do mnie podeszli mundurowi – wyjaśnia przebieg incydentu dziennikarz Staś Iwaszkiewicz. – Sprawdzili dokumenty, kazali pokazać wideo, które zarejestrowaliśmy. Grozili, że zawiozą na komendę. Potem długo naradzali się kierownictwem przez telefon i wreszcie się odczepili.”

Sala koncertowa „Mińsk” w centrum stolicy jest pilnie strzeżona przez wzmożone siły milicji od kilku dni. Nie wiadomo z jakiego powodu, administracja obiektu odmawia komentarzy. MSW i KGB – również. Tym bardziej niepokój mieszkańców stolicy wzbudził niedawny komunikat ambasady USA w Mińsku, która ostrzegła swoich obywateli, aby do 10 lutego unikali tego miejsca i zachowywali ostrożność w innych miejscach publicznych.

МL, belsat.eu[vc_row][vc_column][/vc_column][/vc_row]

Aktualności