Skorumpowani europejscy politycy wybielali wizerunek azerskiego reżimu


Luksusowa pierwsza klasa azerbejdżańskich linii lotniczych… Najlepsze hotele Baku… To nie tanie przyjemności. Ale gdy jesteś deputowanym Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, to władze Azerbejdżanu znajdą sposób, by opłacić ci taką wycieczkę. A żeby wizyta była naprawdę niezapomniana, to i złotej biżuterii dodadzą albo piękny wschodni dywan. Ze szczodrości władz w Baku co roku może skorzystać nawet 60 przedstawicieli Zgromadzenia. Tylko za co europejscy deputowani dostają te „bezpłatne podarunki”?

– W kraju jest wielu więźniów politycznych: polityków, dziennikarzy, blogerów. Przekupując europejskich polityków azerbejdżańskie władze chcą przerzucić problem praw człowieka na drugi plan – mówi Mubaryz Rachimili, dziennikarz z Azerbejdżanu.

Dziennikarskie Centrum Badania Korupcji i Zorganizowanej Przestępczości odkryło, dla stworzenia rezerwy „wolnych” środków na taką „dyplomatyczną” działalność władze Azerbejdżanu wykorzystywały fikcyjne firmy w Wielkiej Brytanii, w których wyprano prawie 3 miliardy dolarów. Pieniądze trafiały wprost z Państwowego Banku Międzynarodowego Azerbejdżanu do estońskiego oddziału jednego z duńskich banków. Tam rozpływały się po szeregu brytyjskich firm.

W 2013 roku jedna z azerbejdżańskich firm na Wyspach Brytyjskich – Polux Management wpłaciła 61 tysięcy euro na rachunek niemieckiego polityka Eduarda Lintnera. Dwa tygodnie przed przelewem były deputowany Bundestagu przewodniczył komisji niemieckich obserwatorów wyborów prezydenckich w Azerbejdżanie. Wybory mu się spodobały.

Od 2012 do 2014 roku Lintner otrzymał 891 tysięcy euro od fikcyjnych brytyjskich firm

Drugim wpływowym europejskim protektorem Azerbejdżanu był włoski polityk Luca Volonte. Jemu fikcyjne firmy przelały 2,4 miliona euro. Polityk aktywnie przeciwstawiał się przyjęciu przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy rezolucji dotyczącej więźniów politycznych w Azerbejdżanie. W wyniku jego działań rezolucja nie przeszła, ale samym Volonte zajęła się mediolańska prokuratura. A są to jedynie dwa znane prasie przypadki.

Co więcej, „czarny fundusz” Azerbejdżanu był wykorzystywany nie tylko do korumpowania europejskich polityków. Dziennikarze śledczy zdobyli także dowody na to, że pieniądze szły także do kieszeni pierwszego wicepremiera Azerbejdżanu, jego synów i innych azerskich urzędników.

Zobacz także:

 

Ihar Kulej, Biełsat; zdjęcie: Mateusz Włodarczyk / Forum

Aktualności