Niedoszły samobójca przeżył, jego koledzy piszą do Prokuratury Generalnej i administracji prezydenta skargę na pracodawcę.
Koledzy 57-letniego kierowcy z Grodna, który zatrzymał autobus z pasażerami i rzucił się z mostu do rzeki twierdzą, że rozumieją jego dramatyczny uczynek.
Jeden z kierowców zatrudnionych w miejskim przedsiębiorstwie komunikacji miejskiej opowiedział o tym portalowi hrodna.by. Prosił jednak o zachowanie anonimowości. Według jego słów, pracownicy od dawna są niezadowoleni z warunków pracy, ale ci, którzy się na nie otwarcie skarżyli, już zostali stamtąd zwolnieni.
– Wielu po prostu wariuje z takim harmonogramem pracy. Bywa u nas tak, że przyjeżdżasz o 9 wieczorem, a zanim umyjesz autobus i wszystko załatwisz, przyjeżdżasz do domu o 11. O 12 trzeba iść spać, a już o 4 się budzić i iść na zmianę. Poza tym formalnie jesteśmy zatrudnieni jako zwykli kierowcy, a nie kierowcy autobusów, trudno więc znaleźć gdzieś inną pracę – skarży się rozmówca.
Dyrekcja każe też pracować kierowcom w weekendy – bez dodatkowego wynagrodzenia lub przysługującego za taki dyżur dnia wolnego. Na początku jesieni część pracowników próbowała zorganizować strajk i zablokować bramę do zajezdni, ale organizatorów szybko zidentyfikowano i zagrożono im zwolnieniem.
Dyrekcja przedsiębiorstwa nie skomentowała na razie incydentu – 6 i 7 listopada są na Białorusi dniami wolnymi od pracy. Kierowca – desperat leży na oddziale intensywnej terapii.
DR, cez/belsat.eu