Skargę w sprawie zatrzymania i pobicia mają rozpatrzeć ci, którzy zatrzymywali i bili?


Zagmatwany szlak korespondencji brzeskiej dziennikarki z organami władzy.

Współpracowniczka Biełsatu z Brześcia Miłana Charytonawa zwróciła się do kierownictwa MSW oraz prokuratury w Kobryniu, aby oceniły one działania sześciu milicjantów, którzy wiosną zatrzymali ją oraz jej męża Alesia Lauczuka.

„Zamiast przeprowadzić niezależną kontrolę i wykryć prawdziwych winnych, milicja przysyła ogólnikowe odpowiedzi, których treść graniczy z kpiną” – mówią dziennikarze.

Najpierw ich nadany do Mińska list odesłano do Brześcia. Stamtąd – do wydziału spraw wewnętrznych w Kobryniu. Faktycznie sprawę użycia siły fizycznej wobec dziennikarzy będą rozpatrywać ci sami ludzie, którzy tej sił użyli – skarżą się poszkodowani.

Wcześniej o incydencie Charytonawa i Lauczuk informowali też Komitet Śledczy w obwodzie brzeskim. Jednak dokumenty odesłano stamtąd również do Kobrynia. Tam odmówiono im przeprowadzenia kontroli.

Czytajcie również:

“To bardzo sprytne posunięcie, żeby zmusić do odpowiedzi na moją skargę tych, którzy kierowali bezprawnym zatrzymaniem oraz rozkazywał używać przeciwko nas siły i niszczyć dowody. A może to kpina i milicyjne kierownictwo chce, żeby odechciało mi się skarżyć? – zastanawia się Miłana Charytonawa. – Ale to mnie nie powstrzyma, będę odwoływać się od takiej odpowiedzi, podobnie jak od odpowiedzi, która przyjdzie z komendy w Kobryniu. Ich kłamliwe odpowiedzi słyszeliśmy już w sądzie. Wątpię więc , czy zdołają sami obiektywnie ocenić swoje działania.”

13 marca sąd w Kobryniu skazał oboje dziennikarzy na grzywnę o łącznej wysokości prawie 2 tys. rubli (4 tys. zł). Charytonawa i Lauczuk odwołali się od wyroku. Sprawę rozpatrzy Brzeski Sąd Obwodowy w czwartek, 22 czerwca.

АK belsat.eu

Aktualności