Dwa ostatnie miesiące Jolan Viaud spędził w białoruskim areszcie. Dziś sąd uznał go za niewinnego i po ogłoszeniu wyroku pozwolił opuścić salę posiedzeń.
W swoim ostatnim słowie oskarżony podkreślił, że mimo przykrej sytuacji, w której się znalazł, był wzruszony sympatią okazywaną mu przez nieznajomych ludzi, którzy wysyłali mu paczki i listy ze słowami wsparcia.
– Myślę, że to doświadczenie jest dla mnie bardziej pozytywne niż negatywne i chciałbym, aby tak pozostało – powiedział Viaud zaraz po ogłoszeniu wyroku.
Relacja wideo z posiedzenia sądu
Przyznał, że spodziewał się takiego rozwiązania sprawy, niemniej jednak jest bardzo szczęśliwy. Nie ukrywał, że w areszcie „było trudno, były szczury i karaluchy”, a przez pewien czas nie było ogrzewania. Teraz chce jak najszybciej wrócić do domu i do rodziny.
Na pytanie, czy zamierza jeszcze odwiedzić Białoruś, Francuz stwierdził, że jedynie, gdy Łukaszenka już nie będzie prezydentem i polepszy się wymiar sprawiedliwości. Tłumaczka wolała nie wnikać w szczegóły i ograniczyła się do stwierdzenia, że wypowiedź ta “była wymierzona przeciwko obecnej władzy”.
24-letni Jolan Viaud został zatrzymany na białorusko-ukraińskim przejściu granicznym Nowa Huta, kiedy wyjeżdżał na Ukrainę. Znaleziono przy nim nabój. Francuz tłumaczył, że to upominek, który dostał od znajomego warszawiaka i wwiózł go na terytorium Białorusi. Zatrzymanego odstawiono do Homla i wszczęto przeciwko niemu postępowanie karne.
Czytajcie również:
Prokuratura oskarżyła go, że nosił przy sobie nabój bojowy umyślnie i że nie zgłosił go ani przy wjeździe na Białoruś z Litwy, ani przy wyjeździe z kraju na Ukrainę.
Viaud zapewniał, że rozumie stawiane mu zarzuty, ale nie przyznaje się do winy. Tłumaczył, że nie miał żadnych złych zamiarów: przyjechał na Białoruś, aby odwiedzić znajomą, a na przejściu granicznym w Nowej Hucie specjalnie udał się do tzw. „czerwonego korytarza” odprawy celnej, aby okazać tam rzeczy podlegające kontroli – w tym nabój.
Czytajcie również:
NМ, cez/belsat.eu