Dziennikarz śledczy, ekonomista Stanisłau Iwaszkiewicz ujawnił schemat korupcyjny łączący państwowego dostawcę energii z prywatną firmą utylizacyjną. “Pomówiony” zakład oczyszczania domagał się zadośćuczynienia.
Utylizujący odpady prywatny zakład Biełkaciołczystka należy do krewnego jednej z osób kierujących Biełenerhą. Dzięki układom rodzinnym, i manipulacji zamówieniami publicznymi, firma jest praktycznym monopolistą na rynku utylizacji odpadów z elektrociepłowni. W związku z tym, za swoje usługi pobiera zawyżone wynagrodzenie, na czym tracą białoruscy podatnicy. Zwiększa to też ceny prądu i energii cieplnej.
Tak twierdzi dziennikarz-ekonomista Stanisłau Iwaszkiewicz, a jego słowom nie zaprzecza białoruski sąd. Współpracownik Biełsatu został cztery miesiące temu oskarżony o psucie reputacji Biełkaciołczystki – miał zapłacić firmie 3 tys. dolarów rekompensaty.
Dziś sąd postanowił, że Iwaszkiewicz nie zapłaci odszkodowania firmie utylizacyjnej. Biełkaciołczystka ma pokryć koszty adwokata dziennikarza. Z kolei ekonomista zapłaci częściowo za prawnika firmy oraz za część kosztów sądowych. W ten sposób powód wyda na proces więcej, niż domagał się od dziennikarza.
Stanisłau Iwaszkiewicz ma jednak sprostować 3 z około 15 cytatów użytych w artykule. We wskazanych fragmentach mowa o korupcji – zgodnie z białoruskim prawem, określenie takie jest zarezerwowane dla organów ścigania i sądów.
Nie oznacza to jednak, że sąd nie widzi schematu korupcyjnego łączącego Biełenerhę i Biełkaciołczystkę. Po pojawieniu się śledztwa dziennikarskiego Biełsatu, państwowym dostawcą energii zainteresowała się prokuratura.
Czytajcie również:
nm, pj/belsat.eu