Sąd Najwyższy w Mińsku zakazuje Biełsatowi używania loga stacji


Kolegium ds. Własności Intelektualnej SN uznało Biełsat winnym kradzieży znaku towarowego firmy BELSATplius należącej do białoruskiego biznesmena Andreja Bieliakowa. Sędziowie domagają się, by stacja zaprzestała wykorzystania swojego logotypu na terenie Białorusi, a także nakazali pokrycie kosztów sądowych powoda w wysokości ok. 3 tys. zł.

Sąd Najwyższy w ten sposób zmienił swój pierwszy wyrok wydany 27 stycznia br., uznający żądania Bieliakowa za bezzasadne. Sędziowie orzekli wtedy, że znak towarowy Biełsat TV nie jest używany na terytorium Białorusi, ponieważ telewizja swój program transmituje z zagranicy, zaś na terytorium Białorusi nie funkcjonuje jako osoba prawna i nie ma swojego przedstawicielstwa. Rewizja procesu została dokonana na wniosek jednego sędziów Sądu Najwyższego.

Według relacji przedstawiciela Biełsatu w Mińsku Michała Jańczuka, tym razem sąd nie wziął pod uwagę argumentów mówiących o tym, że stacja nadaje program z terytorium Polski. Sędziowie stwierdzili, że logotyp Biełsatu jest podobny pod względem brzmienia nazwy do logotypu białoruskiej firmy, a dostępność sygnału telewizyjnego Biełsat na terytorium Białorusi jak i dostęp do strony internetowej stacji www.belsat.eu narusza interesy firmy BELSATplius.

Zdaniem dyrektor stacji Agnieszki Romaszewskiej-Guzy, wyegzekwowanie zakazu wykorzystywania logotypu Biełsatu na terytorium Białorusi jest trudno wykonalne. Jest on bowiem zarejestrowany na terytorium Polski i UE, i dlatego może być wykorzystywany w międzynarodowej sieci Internet i w programach nadawanych przez satelitę.

Jej zdaniem, wyrok wydany kilka dni po wizycie w Polce szefa białoruskiego MSZ Uładzimira Makieja pokazuje jak wątpliwe są wszelkie zapowiedzi odwilży w stosunkach z Białorusią. „Chciałabym zwrócić uwagę również władzom polskim, że znajdujemy się w strukturach Telewizji Publicznej – instytucji będącej częścią tego państwa, z którym Białoruś podobno polepsza swoje stosunki. Tymczasem została wniesiona rewizja nadzwyczajna wobec korzystnego dla stacji wyroku, wydanego w dwóch instancjach Sądu Najwyższego. Jej inicjatorem był jeden z zastępców przewodniczącego Sądu Najwyższego, znany z prowadzenia procesów politycznych”.

Zdaniem Agnieszki Romaszewskiej-Guzy jest to dowód, że sprawa znajduje się pod kontrolą białoruskich władz. Dlatego wyrok przeciwko Biełsatowi trzeba rozpatrywać w kontekście rzekomej dobrej woli państwa białoruskiego. „Takie postępowanie budzi wątpliwości, co do spoistości polityki zagranicznej Białorusi w stosunku do Polski. Nie wiadomo czy decyzje w tej sprawie podejmowane są przez jeden, czy przez kilka ośrodków decyzyjnych. Chciałabym zwrócić na to uwagę polskiemu MSZ i ministrowi Sikorskiemu.” – dodała.

W 2003 r. w Mińsku Siarhej Łysenka założył firmę Hightech-Market (Хайтэх – маркет) zajmującą się dostarczaniem urządzeń do odbioru telewizji satelitarnej i kablowej. W maju 2006 roku, gdy już pojawiły się informacje o powstaniu Biełsatu, dotychczasowy właściciel mińskiej firmy przekazał znak towarowy Andrejowi Bieliakowowi. Ten zmienił nazwę firmy na BELSATplius (БЕЛСАТплюс). Według prawa, firma Bieliakowa nie może blokować znaku towarowego, jeśli nie wykorzystuje go w danej dziedzinie (transmisja i produkcja programów telewizyjnych), a BELSATplius takich czynności nie wykonuje.

Nazwa Biełsat (BELSAT TV) jest zarejestrowana na terytorium Polski, podobnie jak domena internetowa www.belsat.eu. Znak towarowy nie podlega więc jurysdykcji białoruskich sądów. Co więcej – oficjalna nazwa Biełsatu to BELSAT TV, a białoruska firma to BELSATplius(БЕЛСАТплюс).

Aktualności