W poniedziałek synod Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej zerwał stosunki eucharystyczne z patriarchatem konstantynopolitańskim. Oznacza to, że modlenie się w należących do niego świątyniach będzie traktowane jako grzech.
Rzecznik prasowy patriarchatu Moskwy i Wszechrusi Igor Jakimczuk poinformował, że po odwiedzeniu konstantynopolitańskiej cerkwi wierny będzie musiał się wyspowiadać. Duchownym grozi za to zakaz odprawiania mszy, utrata święceń czy nawet w krańcowym przypadku anatema.
Duchowny wyliczył, w których świątyniach w świecie rosyjski turysta jest narażony na popełnienie grzechu. Chodzi o wszystkie cerkwie w Stambule i jedną w tureckiej Antalii – gdzie wypoczywa wielu Rosjan. Wiernym nie wolno odwiedzać również szeregu świątyń na Krecie i na wyspach archipelagu Dodekanez, w tym na Rodos. Rosjanie nie będą mogli się też modlić w cerkwiach znajdujących się na terenie świętego półwyspu Athos – autonomicznej republiki zarządzanej przez mnichów. Jednak jak podkreślił Jakimczuk – Rosjanie rzadko tam jeżdżą wypoczywać. Zakaz będzie dotyczył również prawosławnych Białorusinów i części wiernych z krajów byłego Związku Sowieckiego należących do Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej.
15 października w Mińsku zebrał się Święty Sobór Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, podczas którego potępiono dążenie Ukrainy do religijnej niezależności od Rosji. 11 października synod biskupów ekumenicznego patriarchatu Konstantynopola (tradycyjnie uznawanego za najważniejszy z prawosławnych patriarchatów) podjął decyzję o unieważnieniu XVII-wiecznego aktu o tymczasowym podporządkowaniu Kijowa Moskwie. Odwołał także anatemy (klątwy) z patriarchów dwóch ukraińskich Cerkwi niekanonicznych. Konstantynopol potwierdził też chęć do nadania ukraińskiemu prawosławiu autokefalii – możliwości samostanowienia.