Ambasador Rosji w Mińsku Dmitrij Miezencew oświadczył dziś, że zatrzymanie Rosjan na Białorusi było “prowokacyjnym spektaklem” rozegranym “według scenariusza napisanego w kraju trzecim”. Celem takich działań miałoby być skomplikowanie relacji Białorusi i Rosji.
– Przedstawione zostały przekonywujące fakty, potwierdzające, że przygotowywana była prowokacja z kraju trzeciego, której celem było utrudnienie relacji Rosji i Białorusi – powiedział dyplomata.
Miezencew zapewnił, że Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej jest gotów do współpracy ze stroną białoruską w tej sprawie.
– W wyniku tej pracy przedstawione zostaną przekonywujące fakty świadczące o tym, iż Rosja nie miała związku z tym prowokacyjnym spektaklem, rozegranym według scenariusza napisanego w kraju trzecim – podkreślił ambasador.
Postępowanie, które prowadzi rosyjski Komitet Śledczy potwierdzi, “iż ta wielka afera, w którą zostali wciągnięci rosyjscy obywatele odbywała się na zlecenie” – oświadczył dyplomata.
Według ambasadora, w momencie, gdy białoruskie władze zatrzymywały Rosjan, nie dysponowały one jeszcze wszystkimi niezbędnymi informacjami.
Teorię o udziale “trzeciej siły” potwórzyła dziś też rzeczniczka rosyjskiego MSZ Marija Zacharowa. W piątek dziennik Komsomolskaja Prawda, powołując się na źródło w rosyjskich służbach specjalnych, zasugerował, że do zatrzymania najemników przyczyniła się Ukraina.
29 lipca Mińsk ogłosił, że na terytorium Białorusi zatrzymano 33 Rosjan – najemników z rosyjskiej prywatnej firmy wojskowej, nazywanej “grupą Wagnera”, od domniemanego pseudonimu dowódcy. Według strony białoruskiej mieli oni przeniknąć na terytorium Białorusi w celu zdestabilizowania sytuacji przed wyborami prezydenckimi. Rosja zaś twierdzi, że mężczyźni podróżowali po Białorusi tranzytem, udając do krajów trzecich. MSZ Moskwy zażądało uwolnienia zatrzymanych obywateli Rosji.
pj/belsat.eu wg PAP