Rosjanie zatrzymali współpracowniczkę Biełsatu


Rosyjscy tajniacy kilka godzin przesłuchiwali niezależną dziennikarkę Larysę Szczerkową na rosyjsko białoruskiej granicy. Szczególnie interesowały go jej stosunek do Łuszkaszenki i wydarzeń na Ukrainie.

Szczyrakowa razem z kierowcą Kastusiem Żukowskim pojechali wczoraj na granicę rosyjsko-białoruska, by zrobić materiał o ograniczeniach jakie Rosjanie nałożyli na eksport białoruskich towarów. Dziennikarka po przekroczeniu granicy filmowała białoruskie ciężarówki i zbierała komentarze kierowców. Spróbowała również zdobyć komentarz rosyjskich pograniczników, ci jednak odmówili i skierowali ja do swojego oddziału w Brańsku. Ekipa zdecydowała jednak zostać na miejscu by nakręcić materiał na parkingu w pobliżu byłego punktu kontroli granicznej – wtedy zostali zatrzymani przez celników i odebrano im dokumenty.

Rosjanie nie chcieli słuchać tłumaczeń zatrzymanych, że nie fotografowali żadnego zakazanego obiektu, a do tego, że pomiędzy obydwoma państwami nie kontroli granicznej.  

Potem zatrzymani zostali skierowani na rozmowę z mężczyzną ubranym po cywilnemu, który wypytywał o powód robienia zdjęć i o miejsce pracy.

„Ten człowiek nie przedstawił się. Nie wiadomo kim był – być może funkcjonariuszem FSB. Pogranicznicy nazywali go „pracownikiem operacyjnym” – podkreśla Szczyrakowa.

Potem do rozmowy dołączyło kolejnych dwóch tajniaków. Jeden z nich zainteresował się jak dziennikarka z Homla odnosi się do Aleksandra Łukaszenki i wydarzeń na Ukrainie.

Dziennikarka nie ukrywała swoich krytycznych poglądów wobec białoruskiego prezydenta i polityki Rosji. Przesłuchujący przekonywała ją do „słowiańskiego braterstwa” i pogłębienia współpracy rosyjsko-białoruskiej.

„Straciłam poczucie czasu, tak długo to trwało. Wreszcie nie wytrzymałam i sama zaproponowałam, żeby spisali protokół. Wtedy oni ocknęli się i wytłumaczyli dlaczego zostaliśmy zatrzymani. Okazuje się, że mogliśmy sfilmować przypadkiem pracowników FSB. Domagali się żebym skasowała całe nagranie. Pokazałam im, że nagrywałam ciężarówki z białoruski numerami i na koniec skasowałam ostatnie 10 sekund materiału, gdzie widać było jakieś rozmazane kształty” – dodaje dziennikarka.

Szczyrakowa relacjonuje, że do tajniaków co chwila ktoś dzwonił. „Po jednym z telefonów jeden z nich powiedział, że jestem ona „osobą znaną”” – dodaje dziennikarka. Jej zdaniem, Rosjanie musieli kontaktować się homelskim wydziałem KGB.

Po 2,5 godzinach Rosjanie po zrobieniu kopi dokument wypuścili ekipę i ostrzegli, by nigdy więcej już nie filmowali na granicy

Jb/Biełsat/

www.belsat.eu/pl/

Aktualności