Rosja straci na rewolucji w Wenezueli miliardy, ropę i straszaka na USA


Przez lata Rosja dawała reżimowi Maduro dolary i broń w zamian za ropę. Teraz Kreml traci Wenezuelę, a rewolucję zdesperowanych, głodnych ludzi nazywa amerykańskim spiskiem.

W ciągu ostatnich dni w Wenezueli na ulice miast wyszły tłumy domagające się ustąpienia prezydenta Nicolasa Maduro. Wojsko i policja zaczęło strzelać, jest już kilkanaście ofiar. Przewodniczący parlamentu Juan Guaido z opozycji wczoraj ogłosił się pełniącym obowiązki prezydenta i twierdzi, że przejął władzę. Uznały go USA, Francja i większość krajów Ameryki Południowej, np. regionalna potęga, Brazylia. Z kolei Maduro wspierają jego wierni sojusznicy: Chiny, Kuba, Boliwia, Turcja i Rosja. Wenezuelski dyktator ma wsparcie armii i uznał, że Amerykanie przeprowadzają przewrót. Zerwał stosunki z USA i dał amerykańskim dyplomatom 72 godziny na opuszczenie kraju.

Maduro ma jednak przeciw sobie ulicę, rodaków zmęczonych latami katastrofy gospodarczej i państwa policyjnego. Jeśli w ciągu najbliższych dni, a może godzin całkowicie straci władzę, Władimir Putin będzie największym przegranym. Od lat inwestował bowiem w Wenezuelę. W odróżnieniu od Ukrainy, nie może wysłać do Ameryki Południowej „zielonych ludzików”. Może się przyglądać z daleka, jak traci ważny dla rosyjskiej strefy wpływów kraj.

Miliardy w tropikach

Rosja i Chiny to główni sponsorzy socjalistycznego eksperymentu w Wenezueli. Według wyliczeń Reutersa, od 2006r. Rosja przekazała rządowi w Caracas w formie kredytów i innej pomocy ok. 17 mld. USD. Chińczycy utopili w wenezuelskiej, niewydolnej gospodarce 50 mld. USD.

Wenezuela, która jest jednym z większych producentów ropy na świecie, miała zwracać długi właśnie w „czarnym złocie”. Rosyjski koncern państwowy Rosnieft na dobre zainstalował się w Caracas, a jego szef i jeden z najbliższych Putinowi „czekistów” Igor Sieczin był stałym gościem najpierw u Hugo Chaveza, a potem u Maduro. Ostatnio Sieczin był w Caracas w listopadzie ubiegłego roku. I nie była to przyjemna wizyta, bo szef Rosniefti przyjechał jako… komornik.

Igor Sieczyn przy mauzoleum Hugo Chaveza. Szef Rosniefti pełnił rolę namiestnika Putina w Wenezueli. Źródło: Forum/ ITAR-TASS / Rosneft Press Service)

Domagał się zwrotu pożyczonych Wenezueli przez Rosnieft 6 mld. USD. Tyle, że Maduro ma teraz inne problemy na głowie. Grozi mu utrata władzy. Wściekłość protestujących Wenezuelczyków wywołał upadek gospodarczy ich kraju, niegdyś jednego z najbogatszych w Ameryce Południowej. Dziś średnia pensja to 10 USD miesięcznie, kraj ma 150 mld. USD długów zagranicznych, a inflacja w ubiegłym roku sięgnęła 900 proc.

Maduro miał spłacać długi w ropie, którą Rosnieft sprzedawał na inne rynki, np. do Indii. Wynika to z tego, że europejskie rafinerie nie potrafią przerabiać gęstej, wenezuelskiej ropy. Natomiast Rosnieft specjalnie pod interesy z Wenezuelą wybudował rafinerię w Indiach. Ale wenezuelski koncern naftowy PDVSA w ostatnim czasie więcej ropy dostarczał Chińczykom, od których może liczyć na dalsze pożyczki, a nie Rosjanom, którzy pożyczają, ale głównie pod postacią uzbrojenia.

Kałasznikow za ropę

Gros rosyjskiego wsparcia dla Wenezueli to broń. Od 2006 r. wenezuelska armia otrzymała z Rosji 100 tys. automatów AK-103 (nowsza modyfikacja AKM). Rosjanie zbudowali w Wenezueli fabrykę, w której powstają licencyjne kałasznikowy. Z Rosji dotarły też 24 myśliwce Su-30MK, zestawy bomb i rakiet lotniczych, 92 czołgi T-72, zestawy przeciwlotnicze Buk M2 i S-300, systemy artylerii rakietowej BM-30 Smiercz, i cała masa innego sprzętu. Także kupowanego za rosyjskie kredyty na Białorusi.

Przed swoją śmiercią w 2013 r. Hugo Chavez wynegocjował w Moskwie kolejny kredyt wysokości 4 mld. USD na uzbrojenie. Marzyły mu się m.in. najnowsze myśliwce Su-35 i okręty podwodne klasy Kilo.

Wenezuelscy spadochroniarze z produkowanymi na rosyjskiej licencji AK-103
Źródło: Forum/REUTERS/Jorge Silva (VENEZUELA)

Socjalistyczne rządy Chaveza, a potem Maduro, wyjaśniały, że zbroją się w obawie przed amerykańską inwazją. Dzięki zbrojeniom Wenezuela stała się regionalną potęgą militarną. Rosło ryzyko konfliktu zbrojnego Wenezueli i Kolumbii, podgrzewanego incydentami na granicy. Dla Putina budowanie napięcia w regionie było na rękę. Kreml uważa, że to odpowiedź na amerykańskie wtrącanie się w sprawy państw „rosyjskiej strefy wpływów”, np. Ukrainy.

Kuba Putina

Kremlowska władza patrzy na świat przez pryzmat pseudonauki, jaka awansowała w Rosji do miana ideologii: geopolityki. W założeniach geopolitycznych świat to wielka szachownica, na której państwa przechodzą z jednej do drugiej strefy wpływów. Wenezuela dla Kremla pełniła tę samą rolę co Kuba Fidela Castro dla ZSRS w czasach zimnej wojny. Czyli wysuniętej placówki rosyjskich wpływów na kontynencie amerykańskim, w bezpośredniej bliskości USA.

Rosja nie tylko zbroiła wenezuelski reżim i robiła naftowe interesy. Ale i planowała rozmieszczenie w Wenezueli bazy morskiej, a być może stałej obecności lotnictwa strategicznego. W grudniu ubiegłego roku pod Caracas wylądowały dwa bombowce strategiczne Tu-160. Była to demonstracja wobec USA.

– Sytuacja została stworzona w sposób sztuczny przez siły zewnętrzne – uważa w wypowiedzi dla RIA Nowosti Dmitrij Burych, ekspert od Ameryki Łacińskiej z ważnego w strukturze władzy ośrodka eksperckiego RISI (Rosyjski Instytut Badań Strategicznych), uznawanego za zaplecze wywiadu. I podkreśla – Interesy rosyjskie bardzo stracą w przypadku zmiany władzy w Wenezueli

Rosyjskie media już przyjęły narrację, że protesty w Wenezueli to robota Amerykanów, tak samo jak rewolucja na Ukrainie i wszystkie „kolorowe” rewolucje. W takim tonie jest napisane dzisiejsze oświadczenie rosyjskiego MSZ.

– Widzimy w bezceremonialnych działaniach Waszyngtonu nową demonstrację totalnego ignorowania norm i prawa międzynarodowego, próbę samozwańczego sądzenia losu innych narodów – czytamy w dzisiejszym oświadczeniu resortu Siergieja Ławrowa.

Moskwa nie może jednak nic więcej zrobić, poza gniewnymi, utrzymanymi w zimnowojennym tonie oświadczeniami. Mogła zrobić wcześniej pilnując, by pożyczane Caracas miliardy były wykorzystane do odbudowy gospodarki. Ale wygodniej było prowadzić politykę neokolonialną: brać wenezuelską ropę w zamian za broń.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności