Otrucie Aleksieja Nawalnego to tylko wierzchołek góry lodowej. Nowe, międzynarodowe śledztwo dziennikarskie ujawnia, że Rosjanie od dawna pracują nad zakazaną bronię chemiczną i biologiczną.
Śledztwo międzynarodowej grupy dziennikarzy z The Bellingcat, The Insider, a także z CNN i Der Spiegel ujawniło kulisy spisku na życie Aleksieja Nawalnego. Dziennikarze opisali trwające ponad dwa lata polowanie grupy funkcjonariuszy FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa) na opozycjonistę. Z dramatycznym finałem w samolocie z Tomska 20 sierpnia, kiedy Nawalny stracił przytomność.
Opozycjonista na szczęście uratował życie dzięki leczeniu w berlińskiej klinice. Jak się okazało, był otruty za pomocą bojowego środka Nowiczok, a operację prowadziła specjalna grupa FSB zakamuflowana w strukturach Instytutu Kryminalistyki. Operację, która prowadzona była wyjątkowo nieudolnie. Funkcjonariusze FSB pozostawiali mnóstwo śladów – głównie elektronicznych, w sieci i billingach telefonicznych.
Kreml oficjalnie zaprzeczył, że FSB chciała zabić Nawalnego. Władimir Putin nawet dowcipkował, że gdyby rzeczywiście Nawalnym zajęli się ludzie z jego służb, to z pewnością nie popełniliby błędów. W domyśle, Nawalny by już nie żył. Rosyjskie władze twierdzą, że FSB tylko pilnowała opozycjonisty, żeby nie stał się ofiarą prowokacji zachodnich służb. I, że cała afera jest intrygą Zachodu.
Tyle, że to Zachód coraz bardziej obawia się rosyjskiej broni chemicznej i biologicznej. Wczoraj w wywiadzie dla niemieckiej agencji DPA Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO mówił właśnie o zagrożeniu spowodowanym rozwojem broni biologicznej i chemicznej. W kontekście pandemii koronawirusa, ale i rosyjskich ataków środkami bojowymi na wrogów Kremla. Stoltenberg zapewnił, że NATO musi się przygotowywać na zagrożenie atakami biologicznymi i chemicznymi, gdyż tego typu broń jest nadal rozwijana.
Wątek śledztwa w sprawie otrucia Nawalnego związany z badaniami nad bronią chemiczną i biologiczną „pociągnął” francuski portal śledczy Openfacto. Pracują dla niego doświadczeni w śledztwach medialnych dziennikarze. Wsławili się np. tropieniem dostaw tureckiej broni do Libii. Openfacto działał głównie we francuskiej przestrzeni informacyjnej: we Francji i krajach afrykańskich. Już patrząc na dochodzenie Bellingcata rzucało się w oczy, jak wielu specjalistów od broni chemicznej i biologicznej zaangażowanych było w operację przeciw Nawalnemu.
Ludzie ci pracowali w tzw. Instytucie Kryminalistyki FSB, zwanym również jednostką wojskową 34435, lub Instytutem Naukowo-Badawczym-2. Kiriłł Wasiliew, szef tej jednostki podlegał generałowi Władimirowi Bogdanowowi, szefowi Centrum Technologicznego FSB. To duża struktura w ramach służby bezpieczeństwa zajmująca się głównie badaniami nowych technologii na potrzeb służb. Znana jako jednostka wojskowa 68240. W Rosji jest poniekąd odpowiednikiem amerykańskiej agencji DARPA, działającej w departamencie obrony.
Śledczy z francuskiego Openfacto trafili na ślad działalności tej jednostki już cztery lata temu w czasie epidemii eboli w Afryce Zachodniej. Rosjanie dość szybko zaproponowali wówczas szczepionkę na groźną gorączkę krwotoczną (ebolę). WHO do dziś nie potwierdziła skuteczności tej szczepionki. A jednak Moskwa starała się już wówczas, uprawiając „dyplomację szczepionkową” zyskać uznanie w oczach afrykańskich przywódców.
Znacznie ważniejsze, w kontekście późniejszych wydarzeń, była zaobserwowana na podstawie otwartych źródeł (m.in. dostępnych ofert zamówień publicznych) współpraca kluczowych instytutów. Czterdziesty ósmy Centralny Instytut Badawczy podległy ministerstwu obrony brał udział w pracach nad szczepionką na ebolę. Instytut ten jeszcze w czasach radzieckich i później badał groźne patogeny. M.in. MERS, wąglik, ebolę, czy wirus marburskim. Inny, trzydziesty trzeci instytut zajmował się środkami bojowymi z grupy Nowiczoka. Oba zresztą ściśle współpracują i znajdują się na amerykańskiej liście sankcji.
Według francuskich dziennikarzy głęboko zakamuflowane pod cyfrowymi oznaczeniami (jednostka 34435, 35533 i 44239) instytuty pracują nad bronią biologiczną i chemiczną. Program badań tego typu broni ma nosić kryptonim „Toledo”. Jednostka 35533 zajmuje się technologiami informatycznymi i internetowymi. Prawdopodobnie oprócz zabezpieczania badań nad bronią chemiczną i bio od strony cyfrowej (np. za pomocą symulacji komputerowych), zajmuje się również ofensywnymi działaniami w świecie wirtualnym. Czyli mówiąc wprost: działaniami hakerskimi i cyber-bronią.
Zachodni specjaliści coraz częściej podejrzewają, że Rosja nie tylko nie zlikwidowała wszystkich zapasów środków bojowych, ale nadal pracuje nad nowymi technologiami lub rozwojem już istniejących. Takich jak substancje z grupy Nowiczok, opracowywane w tajnych ośrodkach w obwodzie saratowskim od lat 70., ale i innych, jak np. patogeny. Po ataku na rodzinę Skripali w Sallisbury w marcu 2018 r. brytyjscy eksperci twierdzili, że użyta substancja była opracowana i stworzona niedawno.
Podobnie, w przypadku niedawnego ataku na Aleksieja Nawalnego. Zdaniem ekspertów mało prawdopodobne jest, by ktoś użył substancji przechowywanej od czasów zimnej wojny. Teraz francuskie śledztwo dziennikarskie wprost sugeruje, że Rosjanie ukrywają pracę nad bronią chemiczną i biologiczną w sieci utajnionych instytutów badawczych.
Rosja jest stroną dwóch konwencji: o zakazie broni chemicznej z 1997 r. i zakazie broni biologicznej z 1972 r. Jak ZSRR traktował zapisy tej konwencji świadczyła katastrofa w Swierdłowsku z 1979r. Z tajnych laboratoriów produkujących broń biologiczną wydostał się wąglik. Doszło do masowego skażenia, zginęło ponad sto osób. Także dziś o zakazanej broni w rękach Rosjan świat dowiaduje się przypadkiem. W wyniku wpadek w czasie operacji specjalnych przeciw Skripalom, czy Nawalnemu. I również dziś Rosjanie twierdzą, że nie posiadają i nie używają zakazanych środków bojowych.
Michał Kacewicz/belsat.eu