Mundial wymaga od rosyjskiej propagandy ekwilibrystycznych manewrów. Jak bowiem wytłumaczyć Rosjanom, że na świecie ich lubią, a jednocześnie nienawidzą ich kraju?
Dotychczasowy bilans mundialu jest zaskakująco pozytywny. Nawet rosyjskie władze dziwią się, że idzie tak gładko. Nie ma znaczących wpadek, a zachodnie media po raz pierwszy od lat chwalą Rosję. Na ulicach rosyjskich miast bawią się kolorowe tłumy kibiców. Nie było żadnych kontrowersji politycznych i demonstracji. Nikt nie wywiesił na trybunach wezwania do uwolnienia Ołeha Sencowa, ukraińskiego więźnia politycznego. Jednym słowem mistrzostwa przebiegają jak piękny sen o wstającej z kolan Rosji, pokazującej całemu światu, że do tej pory mylił się w ocenie państwa Władimira Putina.
Tyle, że w tej beczce miodu jest i całkiem spora łyżka dziegciu. Rosyjska propaganda już ma wielki problem. Mundialowa, euforyczna narracja, pełna samozadowolenia, jest całkowitym zaprzeczeniem dotychczasowej, fundamentalnej dla rosyjskiej propagandy opowieści o Rosji, jako twierdzy oblężonej przez wiecznie knujących wrogów.
Polityka na mundialu i tak się pojawiła. W mało spodziewanym momencie, w czasie meczu Szwajcarii z Serbią. Xerdan Shakiri i Granit Xhaka, dwóch szwajcarskich graczy pochodzenia albańskiego, pokazało gest tzw. albańskiego orła po strzeleniu Serbom bramek. Oczywiście rozwścieczyło to Serbów i jest przyczyną skargi do FIFA i śledztwa w sprawie szwajcarskich graczy. Bo zgodnie z regułami turnieju, polityczne manifestacje są zabronione.
Właśnie takich manifestacji bardzo obawiali się Rosjanie. Że pojawią się gdzieś tęczowe flagi związane z walką o prawa homoseksualistów. Albo, że jacyś kibice będą domagać się uwolnienia Ołeha Sencowa, lub przygotują banery krytykujące Władimira Putina.
Nic z tego. Monopol na politykę na mundialu ma na razie jedynie Kreml. Media pokazują jedynie kolorowe korowody kibiców z całego świata, którzy świetnie bawią się na ulicach rosyjskich miast. Przez pierwszy tydzień zszokowane rosyjskie media pokazywały radosny mundial, dodając zazwyczaj, że Zachód liczył na klapę i się rozczarował. Zachodnie media również zachwycały się, podkreślając wizerunkowy sukces Putina. Jednak w ostatnich dniach przyszedł czas refleksji. Najwyraźniej sterujący narracją rosyjskiej propagandy zaczęli się zastanawiać, co stoi za tym dobrym samopoczuciem zagranicznych mediów.
– Rosyjska propaganda zbudowana jest na paranoi i zawsze wietrzy spiski, nie dopuszcza, że zagraniczne media funkcjonują inaczej, niż rosyjskie, czyli są elementem machiny propagandowej – mówi Peter Pomerancew, mieszkający w Wielkiej Brytanii rosyjski dziennikarz i autor książek o kremlowskiej propagandzie.
Media z Moskwy zaczęły tłumaczyć, że zachodnia narracja o Rosji zwyczajnie przegrała w starciu z rzeczywistością. Walerij Gazajew, były trener „sbornej”, a obecnie deputowany Dumy Państwowej powiedział, że szczególnie niechętni Moskwie Brytyjczycy ponieśli porażkę i muszą odszczekiwać kalumnie, jakie rzucali na Rosję. W dodatku radosna opowieść o Rosji nie współgra z dotychczasową narracją. Przecież przez ostatnie kilkanaście lat Rosjanie są z ekranów telewizora dzień w dzień bombardowani ostrzeżeniami, że Zachód knuje przeciw ich ojczyźnie. Codziennie pokazywane są materiały, że zachodnie media szkalują Rosję i widzą w niej kraj prymitywny, biedny i pełen przemocy.
– Dlatego, kiedy o Rosji zaczęli mówić dobrze, jest to podejrzane – dodaje Peter Pomerancew.
Żeby nieco schłodzić euforię, w ostatnich dniach rosyjskie media zaczęły wbijać szpile. Np. nagłaśniają, że wśród kibiców z Ameryki Południowej są przestępcy i mężczyźni, którzy obrażają Rosjanki. Albo straszą, że Anglicy szkalują rosyjskich piłkarzy i podejrzewają ich o przyjmowanie dopingu. Sprawa dopingu jest dla Rosjan bolesna, bo przypomina jak zepsute przez aferę dopingową zostały igrzyska olimpijskie w Soczi w 2014r. Wtedy rosyjskie media ukuły teorię, że afera dopingowa była spiskiem Zachodu przeciw Rosji i karą za jej interwencję na Ukrainie. Dziś również pojawiają się opinie, że Rosji za dobrze idzie, więc Brytyjczycy próbują ją oczerniać.
Czytaj więcej:
Staś Czerczesow, nowy bóg
Sukcesy rosyjskiej reprezentacji, czyli zwycięstwa w dwóch pierwszych meczach z Arabią Saudyjską (5-0) i z Egiptem (3-1) również zaskoczyły Rosjan. Reprezentacja była powszechnie krytykowana przed mundialem. Ekipie Stanisława Czerczesowa nie wróżono sukcesów. Bo nie grała przed mistrzostwami i jest w słabej formie. Dwa pierwsze mecze, mimo że rozegrane ze słabymi przeciwnikami, wywołały w Rosji wybuch euforii. Czerczesow z dnia na dzień stał się bogiem. W Petersburgu malowane są murale z trenerem „sbornej”.
– Pierwsze sukcesy reprezentacji to jeszcze za mało, by władza budowała na niej propagandę sukcesu, choć na pewno wpisują się w mundialowy triumfalizm – mówi Pomerancew.
Rosjanie nigdy nie fascynowali się futbolem aż tak, jak kibice z Ameryki Łacińskiej, czy Europy. Ale wyjście Rosji z grupy niewątpliwie dopełni pozytywnego dla rosyjskich władz obrazu mistrzostw.
– W państwie Putina, jak w każdym autorytarnym reżimie jest ogromne ciśnienie na sukcesy sportowe – mówi Pomerancew – Jednak olimpiada w Soczi i afera dopingowa pokazały, że sukces za wszelką cenę może szybko przerodzić się w wizerunkową porażkę.
Dlatego tym razem lepiej cieszyć się z tego, że na świecie chwalą Rosję, za przygotowanie mistrzostw. Tuż po zakończeniu mundialu rosyjska propaganda będzie się zastanawiać, jak powrócić do straszenia wrogą polityką Zachodu i przedstawić Rosję, jako oblężoną twierdzę. Każdy obcokrajowiec znowu będzie podejrzany, a każdy artykuł o Rosji w zagranicznej prasie szkalujący. Tyle, że miliony Rosjan w czasie mundialu na własne oczy zobaczyły, że cudzoziemcy nie muszą być wrogami i są inni, niż przedstawia ich telewizja.
Michał Kacewicz/belsat.eu