Rok aresztu domowego za jeden nabój dla mińszczanina, który naraził się władzy


Sąd w Mińsku skazał na rok ograniczania wolności designera Andreja Bialiauskiego. Mężczyzna wcześniej był podejrzanym w sprawie rzekomego przygotowywania zbrojnego zamachu stanu. Ostatecznie sprawę umorzono, jednak milicjanci znaleźli inny powód, by go ukarać.

Podczas przeszukania w jego mińskim mieszkaniu funkcjonariusze znaleźli jeden sprawny nabój. To stało się powodem wszczęcia kolejnego śledztwa i oskarżenia o nielegalne posiadanie broni. Oskarżony przyznał się do winy. Tłumaczył przed sądem, że w 2007 roku kupił samochód – Jeepa Cherokee i w środku znalazł jeden nabój, który zostawił sobie na pamiątkę, a potem o sprawie zapomniał.

Adwokat zaproponował, by sprawę zakończyć grzywną. Sąd uznał jednak racje prokuratora, który zażądał roku ograniczenia wolności. Oznacza to, że w tym okresie skazany nie będzie mógł wyjeżdżać z Mińska, będzie musiał wracać do domu o wyznaczonej porze i meldować się regularnie na komisariacie. W przypadku złamania warunków groziłaby mu kara więzienia.

– Robienie procesu z powodu jednego naboju – to absurd – komentuje sprawę obrońca praw człowieka Aleś Bialacki – po prostu postanowili ukarać kogoś na tle poprzedniej sprawy, by pokazać, że mają jakiś punkt zaczepienia – i ukarali – dodał.

Tajemniczy zamach stanu

Białoruskie władze wiosną ub.r. aresztowały kilkadziesiąt osób i oskarżyły o organizowanie zamieszek i zbrojnego zamachu stanu. I mimo szerokiej kampanii propagandowej jesienią sprawę całkowicie umorzono. Wcześniej białoruskie media państwowe pokazywały rzekome arsenały, jakie podejrzani mieli zgromadzić w domu. Widzowie nie dowiadywali się jednak, że pokazywane karabiny to jedyni repliki broni.

Efekty poszukiwań prawdziwej broni okazały się być bardzo mizerne. Podczas przeszukania znaleziono tylko jeden nabój w mieszkaniu Andreja Bialauskiego. Na tej podstawie wszczęto kolejną sprawę tym razem z zarzutami „nielegalnego przechowywania broni”.

Sprawa mogła skończyć się jednak gorzej. O tym, że posiadanie nawet kilku naboi może skończyć bardzo negatywnymi następstwami w 2010 r. przekonał się białoruski opozycjonista Mikałaj Autuchowicz. Milicja podczas przeszukania w jego biurze znalazła 5 naboi myśliwskich, na które nie miał pozwolenia. Został skazany na 5 lat i dwa miesiące więzienia.

Jednak w podobnej sprawie mógł zapaść łaskawszy wyrok. W listopadzie sąd w Homlu uwolnił od zarzutów 24-letniego Jolana Viauda. Mężczyzna został dwa miesiące wcześniej zatrzymany na białorusko-ukraińskim przejściu granicznym, kiedy wyjeżdżał na Ukrainę. Znaleziono przy nim nabój. Francuz tłumaczył, że to pamiątka, którą dostał od znajomego warszawiaka i wwiózł go na terytorium Białorusi. Zatrzymanego odstawiono do Homla i wszczęto przeciwko niemu postępowanie karne.

jb www.belsat.eu/pl

Aktualności