Rodzina dziennikarzy z Brześcia nękana przez wydział ds. egzekwowania wyroków sądowych


– Oni nie mają systemu, który pozwoliłby sprawdzić, czy człowiek zapłacił grzywnę czy też nie – mówi Aleś Lauczuk.

Wszystko zaczęło się 18 marca, kiedy Alesia oraz jego żonę – Milanę Charytonawą brutalnie zatrzymano w Kobryniu, kiedy nasi współpracownicy relacjonowali uliczną akcję protestu. Sprawa trafiła do sądu, gdzie sędzia Wadzim Zdanowicz ukarał dziennikarzy grzywną o równowartości ok. 3500 zł.

Czytajcie również:

– Spłaciłem tę grzywnę jeszcze 27 czerwca. W sierpniu, po powrocie z urlopu, znaleźliśmy w skrzynce pocztowej pismo z wydziału ds. egzekwowania wyroków urzędu dzielnicowego. W piśmie napisano, że przeciwko Lauczukowi i Charytonawej toczy się postępowanie egzekucyjne i że mamy… znowu zapłacić grzywnę – opowiada Aleś. – Oczywiście zadzwoniłem tam. Powiedziano mi, że jestem dłużnikiem i muszę zapłacić. W przeciwnym razie przyślą komornika, opiszą mienie, zablokują konta w banku i telefony oraz zabronią wyjazdów za granicę.

Lauczuk jest przekonany, że to milicyjny sposób na zastraszanie – „takie ma ona metody pracy”.

– Oni nie mają systemu, w którym sprawdzaliby, czy człowiek zapłacił grzywnę czy nie. Dlatego muszę przywieźć pokwitowanie opłaty do nich do biura. W końcu umówiliśmy się, że wyślę pokwitowanie przez Viber. Zrobiłem to 29 sierpnia.

Funkcjonariusze podziękowali i stwierdzili, że nie mają już do Lauczuka I Charytonowej żadnych pretensji. Ale po tygodniu dziennikarze dostali od nich nowe pismo. Dowiedzieli się z niego, że toczy się przeciwko nim inne postępowanie wykonawcze i muszą zapłacić inną grzywnę, powiększoną o 10 proc. – za czynności komornicze.

Sprawę wyjaśniono znów poprzez wysłanie pokwitowania przez Viber, ale w październiku do Lauczuka zadzwonił już trzeci komornik sądowy z pytaniem, jak zamierza uregulować swoje zobowiązania. Próbował też rozmawiać na ten temat z 10-letnią córką dziennikarzy.

– W wydziale egzekwowania wyroków sądowych dzielnicy Moskiewskiej w Brześciu pracują autentyczne darmozjady, które żyją z naszych podatków, ale same nie są w stanie wykonać swojej pracy. W dobie rozwoju nowoczesnych technologii nie potrafią stworzyć bazy danych, aby nie niepokoić ludzi i ułatwić pracę sobie – komentuje sprawę Lauczuk. – Za rządów Łukaszenki we wszystkich sferach życia państwa stworzono zacofany system, który nie jest w stanie normalnie funkcjonować. Trzeba zmieniać ten system i tych, którzy go stworzyli.

Na razie dziennikarz zamierza napisać skargę na działania wydziału.

CB, cez/belsat.eu

Aktualności