Putin nie będzie zadowolony z ukraińskich wyborów


Dla Kremla obecny układ sił politycznych nad Dnieprem nie jest wygodny. Dlatego Rosja traktuje go jako przejściowy i konsekwentnie odbudowuje swoje wpływy.

Przygniatające zwycięstwo Sługi Narodu w niedzielnych wyborach jest zdecydowanie nie na rękę Władimirowi Putinowi. Partia prezydenta Wołodymyra Zełenskiego zdobyła w sumie 253 mandaty w liczącej 450 deputowanych radzie najwyższej (realnie 424, po odjęciu miejsc-wakatów z terytoriów okupowanych). Może rządzić samodzielnie. Moskwie ogranicza to pole manewru. Władza na Ukrainie będzie skupiona jednym ośrodku. Trudniej będzie grać na animozjach i podziałach. Chyba, że na tych, wewnątrz samego obozu władzy. Sługa Narodu jeszcze bardziej pokrzyżował rosyjskie plany zbierając dużą część rosyjskojęzycznego elektoratu. Wprawdzie prorosyjska partia Platforma Opozycyjna „Za życie” zdobyła drugie miejsce i 13 proc. głosów (45 mandatów), ale to daleko poniżej możliwości i oczekiwań. W sytuacji, gdyby jednoznacznie prorosyjskie ugrupowania miały się mierzyć wyłącznie z partiami obozu pomajdanowego, osiągnęłyby z pewnością lepszy rezultat.

Piąta kolumna 2.0

Po rewolucji godności, aneksji Krymu i wojnie na Donbasie Kreml musiał radykalnie zmienić swoją politykę wobec Ukrainy. Z Kijowa uciekł Wiktor Janukowycz i cała wierchuszka Partii Regionów. Nowa ukraińska władza stopniowo odcinała powiązania z Rosją. Począwszy od połączeń kolejowych i lotniczych z Moskwą i innymi miastami w Rosji, a skończywszy na osłabianiu wpływów rosyjskiej kultury, języka i instytucji w przestrzeni publicznej. Udało się to tylko częściowo, ale i tak mocno osłabiło możliwości wpływania na decyzje polityczne Ukraińców. Przez długi czas Ukraińcy byli celem bezprecedensowej i szowinistycznej nagonki rosyjskiej machiny propagandowej. W kremlowskich mediach nie mówiono o nich inaczej, jak „faszyści” i „banderowcy”. W głównych serwisach informacyjnych i magazynach publicystycznych atak na Ukrainę stał się elementem codziennej ramówki.

Władimir Putin jest ojcem chrzestnym córki ukraińskiego oligarchy, Wiktora Medwedczuka.
Zdj. Forum, TASS

Jednocześnie nad Dnieprem w miarę spokojnie rozwijała się „nowa” prorosyjska grupa wpływów. Ponieważ bezpośrednie sponsorowanie z Rosji jest utrudnione, nowe projekty polityczne i medialne wspierają ukraińscy oligarchowie: Wiktor Medwedczuk, Sierhij Lowoczkin, czy Wadym Nowiński.Wszyscy trzej dostali się do parlamentu w niedzielnych wyborach. A pierwsi dwaj wprowadzili do ukraińskiej rady najwyższej drugą, pod względem liczby mandatów partię: Platformę Opozycyjną „Za życie”. Nowa mutacja dawnej Partii Regionów jest nieco inna. Nie używa otwarcie tej samej narracji, co rosyjska propaganda. Próbuje się pozycjonować, jako racjonalny krytyk ukraińskiej rzeczywistości i sceptycznie odnosi się do pomysłu szybkiej integracji z UE i NATO.

– Mimo wojny, aneksji Krymu i rewolucji na Ukrainie wciąż jest liczny, może nawet sięgający ponad 1/3 elektorat, który kupuje taką retorykę – tłumaczy Wołodymyr Fesenko, kijowski politolog i dodaje – Medwedczuk i kompani mieli jednak problem, bo na ich własnym polu ograł ich Zełenski.

W czasie obu kampanii wyborczych Zełenski i jego ludzie unikali jednoznacznych opinii w drażliwych kwestiach kulturowych, językowych. Sami najczęściej mówili po rosyjsku i nie odcinali się od swoich korzeni i pochodzenia z rosyjskojęzycznych miast południa i wschodu kraju. Jednocześnie podkreślali, że są za integracją z Zachodem. Poglądy te podawali wyborcom oblane sosem z haseł radykalnej wojny z korupcją, starym układem i planami głębokich reform. Dla osadzonych w rosyjskiej kulturze wyborców z południa i wschodu Ukrainy, przerażonych wojną z Rosją i nie dowierzających starym politykom (także tym z partii prorosyjskich) byli bardziej atrakcyjną alternatywą.

Sprawdzian dla Sługi

Sprzeczne sygnały jakie wysyłali ludzie Sługi Narodu pomogły im wygrać wybory. Zełenski podkreśla, że chce zakończyć szybko wojnę. Jeździ na Zachód i deklaruje, że chce wsparcia USA i NATO dla ukraińskiej armii. Potem zaś jego ludzie mówią o konieczności resetu i ułożenia relacji z Moskwą na nowo. Dezorientacja, co do prawdziwych intencji Sługi Narodu, panuje nie tylko wśród ukraińskich wyborców i zachodnich partnerów Kijowa, ale i w Moskwie.

Początkowo rosyjska machina propagandowa traktowała Zełenskiego delikatnie. Podkreślała, że nie popiera „banderyzmu”. W czasie kampanii parlamentarnej ton się zmienił. W Moskwie zapanowało niezadowolenie, że Zełenski deklaruje sojusz z Zachodem. Również zdecydowana reakcja Zełenskiego na rozdawanie na Donbasie rosyjskich paszportów nie spodobała się. Poza tym rosyjskie media z całą siłą wspierały Wiktora Medwedczuka i jego Platformę Opozycyjną. Medwedczuk nie znikał z ekranów rosyjskich stacji.

– Moskwa nadal będzie wspierać te projekty polityczne za pomocą swoich mediów, a już niebawem dojdzie to pierwszych testów nowej, ukraińskiej władzy – mówi Wołodymyr Fesenko.

Kiedy tylko nowy, ukraiński parlament okrzepnie, a Sługa Narodu sformuje rząd, Kreml sprawdzi na ile może sobie pozwolić w relacjach z nową władzą w Kijowie. Są przecież do załatwienia poważne sprawy: Donbas, tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę, czy wreszcie przyszłość współistnienia dwóch skonfliktowanych państw. Dla Zełenskiego to będzie trudna gra. Z jednej strony będzie krytykowany na każdym kroku przez prorosyjską opozycję za uleganie Zachodowi. Z drugiej, przez opozycję z ekipy Petra Poroszenki za sprzyjanie Putinowi. Ale jednocześnie to właśnie dzięki walce Zełenskiego na dwie flanki utrudnione zadanie będzie miał rosyjski prezydent.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności