Putin: dwie dekady na Kremlu

Dwadzieścia lat temu Władimir Putin został prezydentem. Dziś jest politykiem zużytym, walczącym o dożywotnią władzę w najprawdopodobniej najgroźniejszym kryzysie z jakim miał do czynienia.

Kiedy Władimir Putin 7 maja 2000 r. obejmował prezydencki fotel na Kremlu wydawało się to tylko formalnością. Zwieńczeniem operacji sukcesji władzy po Borysie Jelcynie. Pierwszy prezydent Federacji Rosyjskiej złożył dymisję z urzędu w sylwestrową noc 1999 r. Wcześniej, bo w sierpniu, premierem został czterdziestoośmioletni wówczas Władimir Putin, były szef FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa) i urzędnik prezydenckiej administracji. Odchodząc ze stanowiska Jelcyn przekazał władzę prezydencką Putinowi, jako czasowo pełniącemu obowiązki. Oczywiście było to przygotowanie do dalszej części operacji sukcesji: wyborów prezydenckich. Te odbyły się 26 marca.

Opinie
20-lecie Putina: operacja Breżniew 2.0
2020.03.26 12:29

Putin wygrał w pierwszej turze zdobywając nieco ponad połowę głosów. Pokonał lidera komunistów Giennadija Ziuganowa. I taki był właśnie cel tej operacji. Odsunąć groźbę dojścia do władzy coraz bardziej popularnych i rosnących w siłę komunistów i innych sił populistycznych, które obiecywały radykalną rozprawę z oligarchiczną Rosją Jelcyna. Po wyborach Putin gładko przeszedł z pozycji pełniącego obowiązki prezydenta do już formalnie dzierżącego władzę prezydenta. Mimo licznych kryzysów po drodze, wojen wewnętrznych i tych za granicą, okresu kiedy przesunął się na stanowisko premiera, kremlowski tron oddając w 2008 r. Dmitrijowi Miedwiediewowi na cztery lata, utrzymał władzę przez kolejne dwie dekady.

Operacja sukcesja

Operację zaplanowano w gronie tzw. kremlowskiej rodziny, czyli krewnych Jelcyna: córki Tatiany Diaczenko, oraz kamaryli dworzan i oligarchów otaczających prezydenta: Walentina Jumaszewa, Borysa Bierezowskiego. Putin miał być lekiem na pogłębiający się kryzys jelcynowskiej władzy. Kryzys finansowy 1998 r., kolejne afery i rosnąca niemoc Borysa Jelcyna napędzały rosnących w siłę komunistów. Próbkę tego, co mogą zrobić komuniści u władzy kremlowska koteria miała w przez rok premierostwa Jewgienija Primakowa. Wystarczająco dało to zausznikom Jelcyna do myślenia co będzie, kiedy np. Ziuganow wygra zaplanowane na czerwiec 2000 r. wybory prezydenckie. Dziś Ziuganow jest marionetkowym liderem KPRF, przybudówki partii władzy. W późnych latach 90. dowodził jednak napędzaną tęsknotą za czasami komunizmu potężną siłą polityczną. Miał za sobą miliony rosyjskich emerytów, górników i robotników.

Oczywiście Kreml mógł czekać do konstytucyjnego terminu wyborów i wtedy wystawić Putina, jako kandydata. Ale wariant z przyspieszonymi wyborami był lepszy. Nadawał karierze mało znanego Putina efektu kuli śniegowej. Od urzędnika z Petersburga do administracji Jelcyna w Moskwie. Potem szefowanie FSB. Wreszcie, prezydentura objęta w dramatycznych okolicznościach rozpoczynającej się drugiej wojny czeczeńskiej. Putin doszedł do władzy przy akompaniamencie wybuchów w blokach w Wołgodońsku, Moskwie i wojny w Czeczenii. Wtedy, w maju 2000 r. dawał jednak nadzieję. Tak był postrzegany przez wielu Rosjan i Zachód. Jako ktoś dynamiczny, stosunkowo młody, o liberalnych poglądach. Jako modernizator.

Dwie dekady i…

W tamtym czasie panującego przeświadczenia o „końcu historii” i o ostatecznym triumfie liberalnej demokracji nikt nie zakładał, że modernizacja może być inna, niż ta prowadząca Rosję w stronę zachodniego modelu. Szybko okazało się, że Putin owszem, chce czerpać z doświadczenia Zachodu, ale tylko know-how gospodarczy i technologie. Że chce być nie tyle politykiem zachodnim, co równym tym z Zachodu, w koncercie mocarstw. I, że modernizować Rosję chce, ale głównie po to, żeby wróciła na pozycje, jakie wcześniej zajmował ZSRR. Putin oparł się na lojalnym mu, jego naturalnym środowisku, z którego pochodził: służbach specjalnych.

Wiadomości
Prawie połowa Rosjan zagłosuje za przedłużeniem rządów Putina ?
2020.05.06 14:57

Na ich bazie zbudował nową elitę. Sprawną i wyćwiczoną w inżynierii społecznej, zdolną do szybkiego podejmowania decyzji, ale nacjonalistyczną, patrzącą na świat w paranoicznych kategoriach i zdolną do stosowania przemocy i manipulacji. Po dwóch dekadach projekt „Putin” uległ dużym zmianom. Skostniał i stracił dynamikę pierwszych lat. W otoczeniu międzynarodowym Putin nie zrealizował marzenia o koncercie mocarstw. Owszem, świat stał się bardziej wielobiegunowy, Zachód ma chwile słabości, a „koniec historii” nie nastąpił. A jednak Rosja Putina potknęła się na Ukrainie w 2014 r. i od tego czasu miota się próbując przełamać międzynarodową izolację. Robi to za cenę zaangażowania militarnego w Syrii, czy operacji specjalnych, jak otrucie Skripali w Wielkiej Brytanii, albo ingerencje w wybory na Zachodzie, lub wysyłając pomoc medyczną Włochom. Bezskutecznie, jak dotąd.

Opinie
Korona-bunty i covid-dysydenci. Nowy problem Kremla
2020.04.30 18:13

Wewnątrz Rosji Putina jest ciekawiej. Już od trzech-czterech lat pojawiają się symptomy zmęczenia prezydentem. Protesty społeczne, jak te z ubiegłego roku w sprawie wyborów w Moskwie, czy te regionalne w sprawie np. wysypisk śmieci, czy inne związane z korupcją są inne, niż pierwsze bunty na dużą skalę np. na Placu Błotnym w Moskwie w 2011 r. Dziś dla Putina największym zagrożeniem są narastające w wielu miejscach, punktowo na razie, niezadowolenie i pogłębiająca się depresja, a nie protesty organizowane przez opozycję pod sztandarami prodemokratycznych haseł.

Putin miał właśnie przystąpić do operacji „Sukcesja 2”. Czyli zagwarantować sobie władzę prawdopodobnie dożywotnią. Za pomocą zmian w konstytucji. Oczywiście, z zachowaniem kremlowskiego rytuału pozornej zgodności z prawem i regułami demokracji. Czyli po referendum, wyborach itd. Mógłby liczyć na poparcie Rosjan, ale nie dlatego, że jak w 2000 r. widzą w nim nadzieję, ale dlatego, że znaczna część Rosjan po prostu boi się rzeczywistości bez Putina. Tak zaprogramowała ich przez ostatnie dwie dekady propaganda, skutecznie strasząc latami 90. – czasem biedy i chaosu.

Tyle, że Putin stanął właśnie przed wizją powrotu do przeszłości. Wszystko przez pandemię koronawirusa. Obnaża ona wszystkie słabości putinowskiej Rosji. Pokazała również, że w czasie kryzysu car ukrył się, wyjechał do daczy, niemal jak Stalin w czasie, gdy w 1941 r. Niemcy zbliżali się do Moskwy. Ciężar decyzji w walce z pandemią biorą na siebie gubernatorzy, czy mer Moskwy. To ogromny cios w wizerunek Putina. Musiał wycofać się z projektu „Sukcesja 2”, odwołać referendum i defiladę 9 maja. A przecież to nie koniec kłopotów. Tąpnięcie na rynku ropy i kryzys gospodarczy, jakie nadchodzą, nawet mimo, że dziś Rosja ma rezerwy finansowe, muszą wpłynąć na i tak złe nastroje społeczne. Przed Rosją Putina pojawiła się wizja koszmaru lat 90. Historia nie skończyła się zatem, tylko zatoczyła koło.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Inne teksty autora w dziale “Opinie”

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności