W pobliżu więzienia w Grodnie powstaje hotel. Piękniejszy niż był początkowo - i w tym problem


W historycznym centrum Grodna uwagę mieszkańców i turystów przykuwa wielki budynek. U jednych wywołuje zachwyt, u innych wątpliwości. To wielka trzypiętrowa kamienica z około 1879 roku, której dziś nadano rysy wcześniejszych epok. Będzie w niej działał czterogwiazdkowy hotel.

W czasach sowieckich budynek utracił wszystkie elementy dekoracyjne, zaczął wyglądać niewyraźnie, jak słynne “chruszczowki”. Na początku nowego wieku kamienica została uznana za niebezpieczną dla mieszkańców, a więc ich wysiedlono. Dom stał pusty, dopóki nie kupił go przedsiębiorca polskiego pochodzenia Stanisław Siemaszko, którego w mieście nazywają Panem Hotelem. To właśnie on zbudował w Grodnie pierwszy prywatny hotel. Przez jakiś czas był też prezesem prorządowego Związku Polaków na Białorusi.

Kamienica stoi naprzeciwko więzienia nr 1, które od dwustu lat mieści się w byłym kolegium jezuitów.

Nie ma kamienicy – nie ma problemu

Kilka lat temu w ścianie domu pojawiła się szczelina. Prasa informowała, że zostanie rozebrany, a na jego miejscu miasto zbuduje parking.

Stołeczny architekt-restaurator Wadzim Hlinnik był kierownikiem naukowym renowacji sąsiedniego budynku, znanego jako Dom Murawiowa. Jego właściciel chciał wtedy wykupić sąsiednie kamienice, w tym tą przy Kaluczyńskiej 23. Wykonano nawet wstępne wizualizacje.

– Zaproponowaliśmy, by odnowić cały kwartał – wspomina pan Hlinnik. – Dom pod numerem 23 naprawdę był wtedy w złym stanie. Szczelina była widoczna. Istniała jednak możliwość uratowania go.

Po co tyle stiuku?

Gdy rozpoczęła się rekonstrukcja, na płocie budowy wywieszono postery – tak miała wyglądać kamienica w przyszłości. Miłośników architektury projekt przestraszył nadmiarem stiuków, nieoczekiwanym wyglądem. Mówili, że to zbyt szykowne i w Grodnie nie było takich kamienic. Tego, że uratowano dom, który mógł zostać rozebrany, nie brali pod uwagę.

Wadzim Hlinnik początkowo też nie akceptował projektu rekonstrukcji.

– Pytanie do władz: skoro chronimy historyczne centrum Grodna, to jaki jest status tego budynku? Skoro jest to część starówki, to żadne “koszulki”, bez względu na cel takiej przebudowy, nie są dopuszczalne. Bo to fałszowanie charakteru historycznego Grodna – twierdzi architekt. – Do żyjącego miasta należy podchodzić z szacunkiem. Nawet jeśli jego charakter jest skromny.

Siemaszko jest zadowolony z kamienicy

Stanisław Siemaszko jest przekonany, że jego hotel ozdobi historyczne centrum. Przyznaje się:

– Ten dom uratował jedynie mój upór, moje zaangażowanie w każdą sprawę. I to nie ja się chwalę, to ludzie mnie chwalą. Z dwunastu osób, które mi od razu pogratulowały, tylko dwie trochę zwątpiły. Ta kamienica była właśnie taka, jaką ją zrobiłem. A teraz trzeba jeszcze popracować, żeby i w środku stworzyć historię.

– Ludzie mi zazdroszczą, choć przecież dom stał pusty i nikt nie chciał go wziąć – mówi przedsiębiorca.

Faktem jest, że na uratowanie budynku i zniwelowanie rozpadliny hotelarz wydał niemałe pieniądze. Zgodnie z kosztorysem nowy budynek można było postawić dwa razy taniej.

Kto jest autorem projektu?

Jak twierdzi Stanisław Siemaszko, z wykształcenia agronom, nad projektem pracował osobiście – wśród różnych interesów posiada bowiem także biuro projektowe Euraprestyż. Jego wizja była konsultowana z ministerstwem kultury.

– Ono jest dla mnie najwyższym zwierzchnikiem, wyższym od miejscowych władz. Bez zgody ministerstwa nie można postawić nawet jednego zbędnego kroku. To wszystko jest z nimi uzgodnione.

Hotelarz-rekonstruktor przyznaje, że starał się o inny wygląd budynku, który był “prawie starożytny”. Jednak Ministerstwo Kultury nalegało na obecny wariant, który podoba się także gospodarzowi.

Prace mają zostać zakończone we wrześniu. To, że z okien hotelu będzie widać więzienie, nie sprawia inwestorowi problemu.

– Będę miał trzy piętra dla współczesnego czterogwiazdkowego hotelu. Zrobię wszystko tak przytulnie, że wcale się o to nie boję.

Na czym polega problem Grodna?

Architekt Wadzim Hlinnik z dystansem ocenia nowy wygląd kamienicy przy Kaluczyńskiej.

– Wygląda lepiej, niż sądziłem. Jeśli tylko nie okleją go dekoracjami… NA razie się wstrzymali. Widać, że poszli na kompromis – on trochę ustąpił, trochę Ministerstwo Kultury.

To, że budynek jest bardziej dekoracyjny, niż był w oryginale, architekt uważa za minus.

– W tej prostocie tkwi piękno i prawda – sądzi Hlinnik.

Specjalista uważa, że problemem Grodna jest brak konkretnej polityki wobec historycznego centrum miasta.

– Całe miasto to starówka. I na naszych oczach coś burzą, coś innego rozbiorą. Nie ma jasnej, zrozumiałej polityki ochrony konserwatorskiej. Jakby ci, którzy podejmują decyzje, nie znali wartości architektury miasta.

Kamienica Stanisława Siemaczki już teraz jest wyraźną dominantą wśród historycznej zabudowy. Nie ma drugiego tak rzucającego się w oczy budynku. Możliwe, że jest piękniejszy, niż był pierwotnie. Jednak drugą stroną medalu jest to, że w czasach komunistycznych z zabytkowych kamienic uczyniono “chruszczowki” i wtedy nikt nie protestował.

Dla Grodna standardowym sformułowaniem było “po kapitalnym remoncie elementy dekoracyjne się nie zachowały”.

Hotelarz zrobił na odwrót – i w tym tkwi casus. Jednak mówienie, że w ten sposób znacznie naruszył historyczny wygląd miasta, jest w pewnym sensie przesadą. Przyczyna jest jedna: wieloznaczność realiów zachowania zabytkowych budynków.

Za czasów sowieckich w Grodnie zniszczono dziesiątki kamienic. Na miejscu wielu stoją dziś zwykłe szare bloki. Do co domu przy Kaluczyńskiej 23, sam prosi się o trafienie na pocztówki. A zamiast niego mógł tu być parking.

Czytajcie również:

Anton Kawalou, pj/belsat.eu

Aktualności