Na razie na jego profilu dostępne są jedynie popularne zdjęcia z przeszłości. Eksperci tłumaczą to pogonią za lajkami.
Białoruski prezydent przyznał się, że inicjatywa założenia profilu w Instagramie wyszła od jego rzeczniczki prasowej Natalii Ejsmant.
– Jakoś tak zawsze marzyłem, żeby mieć gdzieś taką stronę internetową — powiedział Łukaszenka podczas spotkania z młodzieżą twórczą 20 marca.
I jak pomyślał, tak się i stało. Uruchomiony 31 marca profil już następnego dnia mógł pochwalić się 15 tys. subskrybentów.
Na razie znakiem markowym profilu białoruskiego prezydenta są zdjęcia archiwalne — pokazujące przede wszystkim jego spotkania z ludźmi światowej polityki i kultury: Stevenem Seagalem, Gerardem Depardieu czy Petrem Poroszenką
– Mało prawdopodobne, by profil prowadził sam Łukaszenka — twierdzi w rozmowie z Biełsatem ekspertka medialna Halina Mindoug — rzuca się w oczy, że autorzy kanału na razie badają grunt i szukają odpowiedniej filozofii i środków wyrazu. Jak widać, na razie postawili na sprawdzone zdjęcia, które nie wywołują negatywnych emocji. Może się to stać jednak pułapką — bo Instagram to nie do końca archiwum fotografii, a powinien dotyczyć tego, co dzieje się teraz — dodaje specjalistka.
Według głowy państwa posiadanie profilu na Instagramie to dla niego wielka odpowiedzialność.