Prezydent Azerbejdżanu odwiedza Białoruś. Ormianie są niezadowoleni


Bliskie relacje Ilhama Alijewa i Alaksadra Łukaszenki wywołały gniewne reakcje w Armenii, która formalnie jest militarnym sojusznikiem Białorusi.

Jak podaje wydział prasowy białoruskiego prezydenta, przywódcy państw spotkają się „w cztery oczy” i wezmą też udział w rozszerzonym spotkaniu członków azerbejdżańskiej delegacji z przedstawicielami białoruskiego rządu.

Czytajcie więcej:

Podczas spotkania prezydentów w Pałacu Niezależności w Mińsku Łukaszenka wskazywał, że Białorusinów i Azerów łączą nie tylko sowieckie korzenie, ale dłuższa historia sięgająca nawet połowy wieku XVII.

– Z pewnością i 10-15 pokoleń temu pańscy i moi rodacy mieli dobre relacje – powiedział Łukaszenka odnosząc się do czasów, gdy Azerbejdżan był częścią imperium perskiego i rosyjskiego.

W przededniu wizyty prezydenta Azerbejdżanu w Mińsku białoruskie władze skrytykował pełniący obowiązki premiera Armenii Nikol Paszynian. Ormianom nie spodobało się, że Łukaszenka omawiał z Alijewem sytuację w Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Jest to utworzona pod egidą Rosji organizacja, będąca w zamyśle odpowiednikiem NATO. Azerbejdżan nie jest jednak jej członkiem, w odróżnieniu od Armenii. Paszynian domagał się, by białoruski prezydent wytłumaczył swoje zachowanie.

Na oświadczenie armeńskiego premiera zareagowało kąśliwie białoruskie MSZ. Rzecznik prasowy ministerstwa oświadczył, że armeński premier nie rozumie, że „zasady tzw. ulicznej demokracji nie dotyczą wielkiej polityki”. Była to wyraźna aluzja do faktu, że Paszynian doszedł do władzy w wyniku ulicznej rewolucji.

Sytuację pomiędzy obydwoma krajami szczególnie zaognia fakt, że Białoruś jest dostawcą broni rakietowej do Azerbejdżanu. Tymczasem od początku lat 90 ub. w. kraj znajduje się w stanie konfliktu zbrojnego z Armenią, która zajęła znajdującą się na terenie Azerbejdżanu zamieszkałą przez Ormian enklawę Górskiego Karabachu.

Czytajcie więcej:

jb/belsat.eu wg belta.by

Aktualności