Pomnik rozstrzelanych w Kuropatach nie dojechał na swoje odsłonięcie


Dziś w lesie, w którym NKWD rozstrzelało i pochowało nawet ćwierć miliona osób, miał stanąć pomnik. Na miejsce przyjechali dyplomaci, jednak sama rzeźba nie dojechała.

Winna jest droga do Golgoty Kuropackiej, która rozmiękła i stała się nieprzejezdna dla ciężkiego sprzętu. Ze względu na opóźnienia, do teraz powstała jedynie podstawa monumentu. Przywieziono także milczący dzwon pamięci.

Złożyć kwiaty pod nowym pomnikiem przyjechali dziś ambasadorzy państw zachodnich – w tym Polski, Litwy, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji oraz pierwszy raz Ukrainy, Gruzji i Armenii. Dla zagranicznych delegacji przyjazd do Kuropat na początku listopada jest tradycją.

– Od 2005 roku dyplomaci z Unii Europejskiej i USA składają tu kwiaty na przełomie października i listopada. Dziś przyłączyli sie do nas partnerzy z Partnerstwa Wschodniego – z Ukrainy, Gruzji i Armenii. Jest to dla nas bardzo ważne. To symboliczne miejsce dla Mińska, Białorusi i nas, bo pochowane tu są ofiary różnych narodowości: Rosjanie, Żydzi, Polacy – mówi radca ambasady RP Marcin Wojciechowski.

Na miejscu zabrakło przedstawicieli władz Białorusi – i centralnych, i lokalnych. Ignorują one miejsce pamięci, które przypomina o koszmarze stalinowskiego terroru i czarnych kartach w historii NKWD – Białoruś nie zerwała oficjalnie z sowieckim dziedzictwem.

Planowane odsłonięcie pomnika zbojkotowała też opozycja i aktywiści-obrońcy Kuropat. Przeciwstawiali się oni budowie pomnika, której nie poprzedzały kompleksowe badania archeologiczne – wykopaliska ratunkowe wykonano jedynie pod samym monumentem. Do Kuropat wjechał też ciężki sprzęt budowlany, który miał utworzyć drogę i rów – tych prac wcale nie poprzedziły wykopaliska.

Czytajcie również:

Niezadowoleni z rzeźby projektu Wolhi Niaczej i Siarhieja Ahanawa, a także aranżacji miejsca pamięci projektu architektów Maryi Markaucowej i Wolhi Jarmolinej byli też niektórzy opozycjoniści.

Inicjatorem upamiętnienia jest państwowa Federacja Związków Zawodowych. I to właśnie jej działacze oraz pracownicy fabryki rzeźb byli dziś w Kuropatach jedynymi przedstawicielami strony białoruskiej.

Las Kuropaty na północny-wschód od Mińska w latach 30. XX wieku był miejsce potajemnych egzekucji i zbiorowych pochówków “wrogów ZSRR”. Według badaczy, może tu spoczywać nawet 250 tysięcy ofiar, w tym białoruska elita, przedstawiciele mniejszości narodowych (w tym Polacy). Najprawdopodobniej tu też zostali pochowani polscy oficerowie z tzw. “białoruskiej listy katyńskiej”.

Masowe groby odkryto przed rozpadem ZSRR. Na początku lat 90. uznano je za miejsce pamięci narodowej, jednak za rządów Alaksandra Łukaszenki ignoruje nekropolię.

Czytajcie również:

dr, pj/belsat.eu

Aktualności