Polacy z Dzierżyńska uporządkowali cmentarz w Wołczkiewiczach


Nowo utworzony oddział Związku Polaków na Białorusi w Dzierżyńsku przeprowadził swoją pierwszą akcję społeczną.

Jak zauważył na Facebooku dziennikarz i działacz ZPB Andrzej Poczobut, historia Polaków zza “ryskiej granicy” jest mało znana i tragiczna.

– Wołczkiewicze miały kiedyś piękny kościół ufundowany przez hr. Czapskiego. Z ciekawostek: w tym kościele przez pewien czas ukrywał się przed bolszewikami Sługa Boży biskup Zygmunt Łoziński. Jednak w 1920 roku te tereny zostały po sowieckiej stronie. Dlatego kościoła już nie ma. Został wysadzony, a polski cmentarz zapomniany i zniszczony – napisał.

Prezes oddziału ZPB w Dzierżyńsku Weronika Klimowicz podkreśliła, że ma nadzieję, że kiedyś z godnością można będzie powiązać biało-czerwone wstążki na wyremontowanym cmentarzu – cytuje jej słowa Poczobut.

Zdj. Andrzej Poczobut/Facebook

Historia Polaków zamieszkujących obecny Dzierżyńsk i okolice w pierwszej połowie XX wieku była wyjątkowo tragiczna. Miasto nazywało się pierwotnie Kojdanów, wchodziło w skład dóbr Radziwiłłów i było centrum protestantyzmu w Wielkim Księstwie Litewskim. Po pokoju ryskim w 1921 r. znalazło się po sowieckiej stronie granicy, choć region zamieszkany był w znacznej mierze przez Polaków. W 1932 roku zmieniono mu nazwę na Dzierżyńsk – na cześć kierującego bolszewicką CzeKa Feliksa Dzierżyńskiego.

Zdj. Andrzej Poczobut/Facebook

W tym samym roku miasto stało się stolicą autonomicznego Polskiego Rejonu Narodowego im. Feliksa Dzierżyńskiego – Dzierżyńszczyzny. W 1937 roku władze radzieckie zlikwidowały tzw. Polrajon, a jego mieszkańcy padli ofiarą “operacji polskiej” NKWD – większość z nich została zesłana na wschód ZSRR lub zamordowana przez NKWD.

Wywiad
„Lepiej zabić za dużo, niż za mało”: 80 lat temu ruszyła operacja polska NKWD WYWIAD
2017.08.11 08:28

– Podobnych miejsc, gdzie tylko powywracane pomniki i rozbite krzyże są niemymi pamiątkami gehenny Polaków w stalinowskim ZSRR, jest we wschodniej Białorusi więcej. Potomkowie pochowanych tu ludzi albo zginęli w 1937 roku, albo się wyrzekli swoich korzeni, bo polskość oznaczać mogła nawet śmierć. W wyniku podobne miejsca są zaniedbane i zapomniane. Niestety nie wszędzie mamy struktury Związku Polaków, które mogą się nimi zaopiekować – napisał Andrzej Poczobut.

Wiadomości
„Wzięty i wysłany, umarł nie wiadomo gdzie” – losy ofiary operacji polskiej NKWD
2017.08.12 09:11

jb/belsat.eu

Aktualności