Podzielił się internetem z kolegami, ale nie wiedział, co to roaming


Wyjazd 11-letniego Miszy Macienowicza z białoruskiego Dzierżyńska na kolonie do Bułgarii stał się najdroższą podróżą w życiu… jego rodziców.

Podczas długiej (i zapewne nudnej) drogi Misza korzystał z internetu w roamingu, a potem udostępnił go poprzez swój telefon wszystkim chętnym. Dzieci nawet nie zdawały sobie sprawy, co robią – użytkownicy tego „darmowego” punku dostępu mieli od 6 do 10 lat.

Chętnych zebrało się prawie pół autokaru. Jak wskazał potem billing, z internetu skorzystało 15 jego kolegów małego dobroczyńcy, którzy z radością umilili sobie podróż grami online i oglądaniem filmów.

Billing przyszedł wraz rachunkiem, który wkrótce po powrocie syna z zagranicy dostał jego ojciec. Za internetowy roaming na terenie Unii Europejskiej (Białoruś do UE nie należy) operator policzył sobie 14,5 tys. rubli, czyli prawie 27,5 tys. złotych.

– Rodzina jest niezamożna. Wysłali dziecko za ostatnie pieniądze i dla nich to niebotyczna suma – opowiadał jeden z opiekunów towarzyszący dzieciom.

Rzeczywiście – Walery Macienowicz, ojciec Miszy nie ukrywa, że we dwoje z żoną zarabiają niecałe tysiąc rubli miesięcznie i rachunek, który dostali, jest dla nich katastrofą. Białoruski operator sieci komórkowej MTS, którego abonentem jest tata pechowego kolonisty obiecuje, że spróbuje znaleźć jakieś rozwiązanie z sytuacji.

cez/belsat.eu wg tut.by

Aktualności