Pociągiem do Mińska. Co zdziwi turystę na Białorusi?


Igrzyska Europejskie rozpoczną się w Mińsku już za dwa dni. Sprawdziliśmy więc, co fanów sportu i/lub podróży może na Białorusi zdziwić.

Dziennikarka Biełsatu wybrała się do Mińska z Warszawy szybkim połączeniem “Skaryna”. Uwaga spoiler: lekko nie było.

Trasę tym połączeniem pokonuje się w trzech etapach i trzema, kolejno podstawianymi pociągami: polskim Warszawa-Terespol, transgranicznym Terespol-Brześć i białoruskim Brześć-Mińsk. Na dworcu w Warszawie nie udało się kupić biletu aż do Mińska, do Brześcia też. Kasjerka powiedziała, że miejsca się już skończyły. Bilet można było kupić u konduktora, ale tylko do Terespola. Za to można zapłacić kartą.

fotoreportaż
Z Mińska do Warszawy i z powrotem: jak wygląda podróż nową trasą
2017.12.16 11:11

Następny przystanek: Terespol. Pociąg czeka godzinę, więc spokojnie można kupić bilet do Brześcia. Ale powstaje nowy problem – w Terespolu nie sprzedaje się biletów Brześć-Mińsk. System znów pokazuje, że biletów nie ma. Chociaż na stronie internetowej (trzeba się zarejestrować) lub w kasie na dworcu w Brześciu można je kupić. Tylko nie ma na to czasu – przesiadka trwa jedynie 15 minut. A gdy po raz pierwszy jesteście w mieście, gdzie nie wszyscy znają angielski (polski zdecydowanie częściej) to przebiegnięcie się ze strony “warszawskiej” na “moskiewską”, znalezienie kasy, kantoru i wymiana waluty – może być problemem.

Można by się zastanowić: dlaczego by nie kupić biletu już w pociągu do Mińska? Ale ale, w pociągu nie można kupić biletu!

Nowe szwajcarskie pociągi elektryczne marki Stadler są bardzo nowoczesne i mają wiele udogodnień. Są też jednak ograniczenia, z białoruskim kolorytem. Nie można na przykład zapłacić za kawę, ciastka czy wodę kartą u sprzedawcy, bo nie działa terminal. Z kolei automat do kawy jest zepsuty. Zostaje więc rozpuszczalna za gotówkę lub rosyjska herbata z automatu.

Wi-Fi jest, ale nie łapie. A jak już złapie, to słabo i nic się nie otwiera. Za to w pierwszej klasie są telewizory. Można w nich zobaczyć telewizję państwową – głównie Łukaszenkę odjeżdżającego fabryki i kołchozy.

A gdy już zdrożony podróżny dojedzie do celu, może pójść zaspokoić głód w jednym z kramów z jedzeniem na wynos. Jeśli nie zna cyrylicy, na cenniku zrozumie pewnie jedynie napis Coca-Cola, a o resztę będzie musiał pytać sprzedawczynię. Jeśli oczywiście lubi paszteciki, parówki i inne przysmaki w cieście francuskim, które pod ladami piętrzą się górami i czekają na klienta.

Jeśli naszego podróżnego zmęczył pociąg i chce zmienić środek transportu, do Warszawy może wrócić autobusem stołecznego przedsiębiorstwa Minsktrans. Chociaż nie jest to wcale łatwiejsza opcja. Bilet można kupić w internecie, korzystając ze strony po białorusku, rosyjsku i angielsku. Trzeba go jednak wydrukować, bo bez tego nie wpuszczą na pokład. Nawet, gdy ruszacie w środku nocy i nie macie go gdzie wydrukować.

W autokarze jest internet, ale działa tylko z białoruską kartą SIM, na którą przyjdzie SMS z hasłem.

Mimo licznych wpadek, trzeba pamiętać, że Białoruś dopiero otwiera się na turystów z Zachodu. Podczas Igrzysk Europejskich (21-30 czerwca) pojawią się ich dziesiątki tysięcy. Już teraz z ruchu bezwizowego korzystają setki tysięcy podróżnych.

Wiadomości
Ćwierć miliona turystów przyleciało na Białoruś bez wizy
2019.06.18 17:13

Trzeba więc liczyć, że infrastruktura z czasem nadąży za potrzebami. A na razie pozostaje zanurzyć się w niepowtarzalny “wschodni klimat” wszechobecnych niedociągnięć. I skosztować tego, co na Białorusi najlepsze.

Wiadomości
Alternatywne pamiątki: co przywieźć z Białorusi zamiast liska Lesika?
2019.06.08 11:27

dr,pj/belsat.eu

Aktualności