Freelancer Kastuś Żukouski nie przebiera w słowach, komentując wczorajsze brutalne zatrzymania przez milicję. Do sprawy ustosunkował się też szef MSW.
„Gliny zdjęły nam kajdanki i polazły do swojego gabinetu. Był dzielnicowy, który mówił, że “spisują protokół”, ale żadnych protokołów nie spisali, papierów nie dali. Trzymali nas około 6 godzin. Telefon zabrany, kamera działa. Nagrania oddali, ale sobie też zrzucili – opowiadał nam dziennikarz. – Jesteśmy żywi i zdrowi. Idziemy z kolegą robić obdukcję. Boli obojczyk i ręce drętwieją. Złożyliśmy wniosek o przeprowadzenie kontroli w tej sprawie.”
Kastuś Żukouski razem z operatorem kręcił w Łojewie na Homelszczyźnie reportaż o stanie gospodarki na białoruskiej prowincji. Ich pracę nagle przerwali funkcjonariusze milicji, którzy przyjechali i dokonali brutalnego zatrzymania.
Jeszcze wczoraj, zaraz po milicyjnej interwencji, Żukouski powiedział nam, że powalono go na podłogę, głowę przygnieciono kolanem i przyciskano ją do płytek podłogowych, wyłamano ręce oraz duszono. Potem milicjanci założyli mu kajdanki i zacisnęli te jak, że trzeba było wezwać pogotowie – dziennikarzowi gwałtownie skoczyło ciśnienie.
Wczorajszy incydent w Łojewie skomentował dziś minister spraw wewnętrznych Ihar Szuniewicz.
„Każda informacja o bezprawnych działaniach naszych funkcjonariuszy będzie sprawdzona. Również w tym przypadku. Nie pozostawiamy bez uwagi ani jednego takiego powiadomienia. Damy też ocenę tym faktom – powiedział szef MSW dziennikarzom euroradio.fm. – Deptali po głowie, nie deptali… Wiecie, według mnie funkcjonariusze nie mieli żadnych podstaw, żeby tak robić. Mam wielką nadzieję, że tak właśnie było”.
DR, belsat.eu