Pierwszy premier Białorusi nie żyje. Wiaczasłau Kiebicz był zakażony koronawirusem


W wieku 84 lat zmarł pierwszy premier niepodległej Białorusi Wiaczasłau Kiebicz. W 1994 r. został pokonany przez Łukaszenkę w pierwszych i jedynych demokratycznych wyborach na Białorusi.

Kiebicz urodził się w przedwojennej Polsce w Koniuszewszczyźnie w powiecie stołpeckim, pod Mińskiem. Miejsce urodzin i imię ojca Franciszek mogłoby świadczyć, że ma polskie korzenie, jednak polityk w 2007 r. w wywiadzie dla gazety Respublika pytany o to, jaka krew płynie jego żyłach powiedział:

– Czysto białoruska. Wiem, że z jakiegoś powodu wiele osób jest przekonanych, że jeżeli chodzi o narodowość jestem Polakiem. Ale badając swój rodowód, odkryłem, że w naszej rodzinie nie ma Polaków, przynajmniej przez ostatnie dwieście lat, nasza rodzina jest związana z Polską tylko tym, że zgodnie z traktatem brzeskim z 1918 r. terytorium Białorusi Zachodniej, na którym mieszkaliśmy, trafiła do Polski.

Kiebicz ukończył w 1958 r. mińską politechnikę z dyplomem inżyniera mechanika. Jednocześnie kontynuował karierę w Komunistycznej Partii Białorusi. Zajmował kierownicze stanowiska w Mińskich Zakładach Linii Automatycznych. A od 1973 roku był inżynierem potem dyrektorem Mińskiej Fabryki Obrabiarek im. Kirowa.

Wiadomości
26 lat bez uczciwych wyborów
2020.08.09 22:19

W latach 80 ub. wieku porzucił karierę inżyniera na rzecz pracy partyjnej. W 1985 r. rozpoczął studia w Mińskiej Szkole Partyjnej, które zakończył doktoratem z zarządzania w 1990 r. Do początku lat 90. XX w. pełnił różne funkcje w białoruskiej nomenklaturze partyjnej, a w 1990 stał się nawet członkiem Komitetu Centralnego KPZR. Od 1990 roku był też przewodniczącym Rady Ministrów Białoruskiej SRR, a po zmianie nazwy państwa – premierem Republiki Białorusi.

Jako szef władzy wykonawczej na Białorusi razem z przewodniczącym Rady Najwyższej Stanisławem Szuszkiewiczem podpisał Porozumienia Białowieskie w Wiskulach, będące początkiem rozpadu ZSRR i utworzenia Wspólnoty Niepodległych Państw.

Wiaczasłau Kiebicz.
Zdj. A. Wasiukowicz/ TUT.by

I choć były pierwszym premierem niepodległej Białorusi, w swoim wywiadzie dla Republiki podkreślał, że żałuje rozpadu ZSRR.

– Gdyby nie to, Stany Zjednoczone Ameryki nie byłyby w stanie tak bezwstydnie dyktować swojej woli wszystkim innym państwom. Oprócz ZSRR nie było na świecie siły, która mogłaby się temu oprzeć. I tylko nieliczni, w tym nasz kraj, znajdują siłę woli, to jest siła woli, a nie moc, by przeciwstawić się dyktatowi Stanów Zjednoczonych – mówił.

W swoich poglądach nie różnił się więc bardzo od swojego głównego konkurenta w wyborach prezydenckich w 1994 r. Alaksandra Łukaszenki. Kiebicz, którego popierała partyjna, państwowa i gospodarcza nomenklatura w kraju, jednak przegrał z nim sromotnie już w pierwszej turze. W drugiej turze na Kiebicza zagłosowało 14 proc. wyborców, a na młodego populistycznego kandydata aż 80 proc.

Łukaszenka oskarżał swojego oponenta o korupcję, jednak nie przedstawił żadnych dowodów. Prześcignął go też zapowiedziach powrotu do ZSRR. Słynna była też sprawa rzekomego zamachu na Łukaszenkę w czasie kampanii wyborczej, o który oskarżył władze. Łukaszenka stwierdził potem, że Kiebicz miał mu się przyznać, że „ktoś” zaproponował mu fizyczne usunięcie Łukaszenki, jednak on „na to nie poszedł”, za co białoruski prezydent był mu wdzięczny.

Po przegraniu wyborów Łukaszenka nie wykluczył całkowicie swojego dawnego oponenta z życia politycznego. Polityk do 2004 r. pełnił funkcje deputowanego w marionetkowym białoruskim parlamencie. Był też prezesem prezesem niewielkiego Białoruskiego Związku Handlowo-Finansowego.

Kiebicz w ostatnim dużym wywiadzie dla telewizji ONT sprzed roku zdecydowanie wsparł Łukaszenkę. Stwierdził wtedy, że na Białorusi nie ma opozycji, a „jest tylko grupa krzykaczy, którzy nawet nie rozumieją, co mówią”.

– Poza Łukaszenką nie ma kandydatów na prezydenta Republiki Białorusi – mówił wtedy.

Pod koniec listopada informowano, że wykryto u niego zakażenie koronawirusem. Ostatecznie zmarł w środę rano.

– Serce się zatrzymało, był koronawirus, który na to wpłynął. Na razie nie mogę powiedzieć nic w sprawie pogrzebu, zajmujemy się tym – powiedział portalowi Tut.by syn byłego premiera Aleh Kiebicz.

jb/ belsat.eu wg PAP, ONT naviny.media

 

Aktualności