Pierwszy bunt w białoruskim areszcie


10 sierpnia demonstranci przetrzymywani w areszcie w Żodzinie ogłosili głodówkę i przestali wykonywać polecenia administracji. Kampania wsparcia więźniów politycznych #DissidentBY poinformowała o tym w swoich sieciach społecznościowych.

O buncie w żodzińskim areszcie powiedział nam aktywista Wiaczasłau Kasinierau. Zatrzymani podczas protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów ogłosili głodówkę i bierny opór wobec strażników. Taką informację przekazała mu matka jednego z zatrzymanych.

– Przyczyną buntu jest niezgoda na przestępcze zatrzymania i terror dyktatora wobec własnego narodu – powiedział aktywista.

Według niego do aresztu w Żodzinie ściągnięto OMON i karetki. Mogło dojść do pacyfikacji pokojowego protestu aresztantów.

Rodziny zatrzymanych i osoby już uwolnione informują nas o strasznych warunkach sanitarnych w białoruskich aresztach. Tylko w niedzielę i poniedziałek milicja i wojsko zatrzymała ponad 5000 osób, liczba zatrzymanych wczoraj nie jest znana. Areszty są przepełnione, w 4-osobowych celach siedzi po 12-osób. Nasi widzowie informują, że na celę przypada bochenek chleba dziennie.

Podczas pacyfikacji niedzielnych protestów w Brześciu milicji zabrakło miejsca do przetrzymywania demonstrantów – zostali zamknięci w garażu. Do ich transportu siły porządkowe wykorzystują nie tylko radiowozy i więźniarki, ale też cywilne autobusy i wojskowe ciężarówki. Przewożeni są często bici przez konwojentów. Zatrzymani nie są przewożeni do sądów, ale skazywani na miejscu.

Każdego ranka pod aresztami gromadzą się rodziny osób, po których wieczorem przepadł ślad. Milicja nie udziela informacji zrozpaczonym osobom, które nie wiedzą, czy szukać bliskich w areszcie, szpitalu, czy kostnicy. Założona przez MSW infolinia nie działa. Pod niektórymi aresztami dochodzi do szarpanin pomiędzy matkami a strażnikami. Milicja przegania rodziny siłą, dochodzi do pobić.

Wiadomości
Milicja poluje na dziennikarzy: niszczy aparaty, zrywa identyfikatory, bije
2020.08.12 09:14

Wczoraj pod areszt w Grodnie przyszedł polski dziennikarz i działacz mniejszości polskiej Jan Roman. Po tym jak zapytał funkcjonariusza o zatrzymanych w poniedziałek dziennikarzy, został brutalnie pobity i skopany przez milicję. Stracił cztery zęby i ma złamaną kość policzkową.

MSW poinformowało, że wszczęło przeciw demonstrantom sprawę karną o wywołania i udział w masowych zamieszkach oraz przemoc wobec milicjantów. Oskarżonym grozi od 7 do 15 lat więzienia. W maju w ramach amnestii z okazji 75. rocznicy zakończenia II wojny światowej w więzieniach i koloniach karnych zwolniło się 2,5 tysiąca miejsc.

Od 9 sierpnia na Białorusi trwają przeważnie demonstracje po sfałszowaniu przez władze wyborów prezydenckich. Starcia z milicją są rzadkością. Zdecydowana większość zatrzymanych to pokojowi demonstranci.

Foto
„Skonfiskujemy samochody!” Komitet Śledczy ostrzega kierowców wspierających protesty
2020.08.11 23:07

kt,pj/belsat.eu

Aktualności