Jak podkreśla niemiecki dziennik Bild, to obawa przed amerykańskimi sankcjami, które wczoraj zostały oficjalnie ogłoszone przez Waszyngton.
Chodzi o spółkę usług przemysłowych Bilfinger. Dziennik zapoznał się z dwoma listami, skierowanymi w tej sprawie przez nią do amerykańskich władz. W pierwszym, wysłanym jeszcze w grudniu, niemiecka firma zawiadomiła, że będzie przestrzegać ustawy o ochronie europejskiego bezpieczeństwa energetycznego (PEESCA) i że wypowiedziała wszystkie swe zawarte ze szwajcarską spółką Nord Stream 2 AG umowy, kończąc tym samym współpracę z nią. W ubiegłym tygodniu potwierdziła to drugim listem.
Obroty Bilfingera wyniosły w 2019 roku 4,3 mld euro. Podpisał on szereg umów, dotyczących uczestnictwa w budowie bałtyckiego gazociągu. Jedna z nich dotyczy „opracowania, dostarczenia i uruchomienia systemów procesowego kierowania i systemów bezpieczeństwa eksploatacji gazociągu”, co ma kosztować 15 mln euro. Bilfinger miał także dostarczyć gazową ciepłownię o roboczej mocy 90 MW dla lądowej bazy odbioru gazu z Nord Stream 2 w Lubminie.
Jak zaznacza „Bild”, Rosja nie zareagowała dotąd na opisaną w listach decyzję, co budzi u Bilfingera obawy, że zostanie pozwany do sądu przez spółkę Nord Stream 2 AG, której właścicielem jest rosyjski Gazprom.
Projekt Nord Stream 2 został ukończony w 94 procentach. Jego sfinalizowanie wymaga jeszcze ułożenia na dnie morskim 150 km dwóch nitek rurociągu.
Wczoraj pracująca przy budowie Nord Stream 2 barka do układania rur Fortuna i jej armator, rosyjska spółka KVT-RUS, zostały wpisane na tzw. listę SDN (Specially Designated Nationals). Wprowadzono je na nią w ramach ustawy CAATSA („Ustawa o Przeciwdziałaniu Przeciwnikom Ameryki poprzez Sankcje”). Podmioty włączone na listę SDN dotyczy zamrożenie przechowywanych w USA środków. Nie mają także możliwości prowadzenia interesów z obywatelami USA.
pp/belsat.eu wg PAP