Pięć lat po Majdanie Ukraińcy są zniecierpliwieni. Ale jeszcze nie zwątpili, że wybrali słuszną drogę


Rocznicę krwawej masakry na Majdanie zdominowała trwająca kampania wyborcza. Dziś niemal każdy z polityków odwołuje się do dziedzictwa rewolucji godności, choć żaden nie wie jak zrealizować hasła Majdanu.

Gdyby pięć lat temu zapytać kogoś na kijowskim Majdanie, czy spodziewa się, że Ukraina za kilka lat wciąż będzie stała w poczekalni do Europy, wielu by pewnie zwątpiło w sens dalszej walki. Wówczas na kijowskim placu płonęły stosy opon, a siły milicyjne zaczynały strzelać i spychać protestujących z barykad. Walczący spodziewali się najgorszego. I najgorsze nadeszło, kiedy rankiem 20 stycznia 2014 r. snajperzy z sił specjalnych zaczęli strzelać zabijając 75 osób.

Wtedy, gdy nad Majdanem unosił się czarny dym z płonących opon, jednocześnie dominowała nadzieja. Wiara, że unijna flaga, pod którą walczyli demonstranci, za chwilę będzie powiewać na Majdanie, obok ukraińskiej. Jako oficjalny symbol europejskości Ukrainy. Dziś na Ukrainie pełno jest zniecierpliwienia, że mimo ofiary krwi, Kijów wciąż stoi w dalekim kącie poczekalni.

Te nastroje łatwo zmierzyć, bo trwa kampania wyborcza i niedługo, już 31 marca przekują się one na realny wybór polityczny Ukraińców. Widać je w sondażach pokazujących duży elektorat negatywny rządzącego prezydenta Petra Poroszenki, czyli tego, który firmuje porewolucyjne zmiany. Jest oskarżany, że są zbyt powolne, nieudane i powierzchowne. Na szczęście nie są to nastroje zwątpienia w sens walki sprzed pięciu lat. Rosja, za pomocą swojej polityki postarała się, żeby Ukraińcy nigdy nie zwątpili w sens rewolucji na Majdanie.

Wojny klanów

Dziś, właśnie w czasie, kiedy w Kijowie przebywa przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, na linii frontu na Donbasie i w rejonie Morza Azowskiego znowu intensywniej zagrzmiały artyleryjskie i karabinowe salwy. To wzmożenie ostrzału ze strony tzw. separatystów jest związane z rocznicą Majdanu i wizytą Tuska w Kijowie. Ale jednocześnie przypomina Ukraińcom, że dokonali słusznego wyboru.

Oczywiście są rozczarowani, że większość z nich ledwo wiąże koniec z końcem. Jasne, że myśleli, że UE się otworzy przed Ukrainą, a nie tylko uchyli drzwi dla ukraińskich pracowników, i to na niektórych rynkach (głównie polskim). Wtedy, na Majdanie, wierzyli, że wraz z wygnanym Janukowyczem, wypędzają zmorę niepodległej Ukrainy: oligarchię. Nie wygnali. Dziś o prezydenturę walczy klan oligarchiczny Petra Poroszenki z klanem Julii Tymoszenko, a strachu dwóm pretendentom napędza komik Wołodymyr Zełenśkyj, klient innego oligarchy, Ihora Kołomojskiego.

Donald Tusk wraz Petrem Poroszenką oddali hołd ofiarom Majdanu.
Zdj. FB/Donald Tusk

Wśród 44 kandydatów próżno szukać takich, którzy nie są oligarchami, lub figurantami oligarchicznych klanów. Partie polityczne? Wciąż nie ma takich z prawdziwego zdarzenia. Są grupy „szabel” służących interesom oligarchów. Wpływ oligarchii przekłada się na rzeczywistość. Bo to oni kontrolują lwią część gospodarki. I zazdrośnie strzegą swoich monopoli. Za pomocą swoich ludzi w parlamencie sabotują zmiany w prawie, które ucywilizowałyby rynek na tyle, żeby spokojnie mogli na niego wejść poważni inwestorzy z Zachodu. Tacy, którzy by otworzyli montownie i fabryki.

Ale po co? Skoro jeden oligarcha kontroluje przemysł samochodowy produkujący przestarzałe, ale drogie pojazdy, a drugi np. trzyma w ręku handel żywnością. Ci nigdy nie wpuszczą konkurencji. Kotwica ustroju oligarchicznego i monopoli skutecznie przytwierdziła Ukrainę do gruntu poczekalni europejskiej.

Słowo „reformy” jest wprawdzie odmieniane przez wszystkie przypadki i wszystkich polityków, ale w rzeczywistości najważniejsze reformy (finansów, obrotu energią, utworzenie służb antykorupcyjnych) odbyły się pod naciskiem międzynarodowych instytucji finansowych kredytujących Ukrainę. Tyle, że Ukraina nie ma dziś innej drogi. Za plecami ma Rosję. Sądząc po sondażowej popularności negującego i wyśmiewającego elitę polityczną komika Zełenśkiego i chwytliwości populistycznych haseł, widać, że co najmniej jedna trzecia Ukraińców wierzy w proste recepty.

Ale większość popiera jednak kandydatów wskazujących jednoznacznie na zachodni kurs Ukrainy. I to jest wielkie zwycięstwo rewolucji sprzed pięciu lat. Mimo ogromu rozczarowania i błędów polityków, większość Ukraińców wciąż wierzy, że nie ma wyjścia, tylko trzeba iść w stronę Europy i uciekać od Rosji.

Spalone mosty

Jeszcze, kiedy z Kijowa uciekał Wiktor Janukowycz, bez ryzyka pomyłki można było ocenić, że niemal połowa Ukrainy jest prorosyjska. Zaczadzona rosyjską propagandą, wierzyła, że w Kijowie doszło do sterowanego z Zachodu puczu, a do władzy doszli naziści. Wystarczyło pięć lat okrutnej, rosyjskiej polityki, żeby to się zmieniło. Odpadła część Donbasu i Krym. A na mówiącym po rosyjsku wschodzie i południu Ukrainy obrazki poniżanych przez Rosjan ukraińskich żołnierzy, ofiar ostrzałów i szkalująca dzień w dzień Ukraińców telewizyjna propaganda Moskwy, skutecznie obaliły mit „braci” ze Wschodu. Władimir Putin spalił mosty między Rosją, a Ukrainą. W wyborach prezydenckich startuje wprawdzie kilku kandydatów mniej lub bardziej prorosyjskich, ale nie mają większego znaczenia.

Unijna flaga powiewa obok ukraińskiej pod administracją prezydenta Ukrainy, ale na razie to jedynie symbol niespełnionego marzenia. Źródło: Forum/ REUTERS/Valentyn Ogirenko/File Photo

Partia rosyjska (czyli grupa promoskiewskich polityków i lobbystów) nad Dnieprem jest wciąż zdolna do groźnych intryg, ale znalazła się w odwrocie. Rosyjskie zagrożenie przyczyniło się również do jednej z najbardziej udanych „pomajdanowych” reform, czyli odbudowy armii. Nie jest ona idealna, a w siłach zbrojnych drzemie mnóstwo problemów, ale Ukraińcom udało się, ogromnym wysiłkiem, podnieść wojsko z ruiny. Współpraca z Zachodem (NATO i USA), oraz wdrażanie zachodnich rozwiązań również najlepiej wyszły w sferze bezpieczeństwa.

Ale pięć lat po rewolucji godności warto spojrzeć na bezpieczeństwo Ukrainy (a więc i Europy) właśnie tak, jak na nie patrzyli demonstranci z Majdanu. Czyli, że Ukrainie potrzebne są głębokie zmiany wewnętrzne przy wsparciu z Zachodu. Inaczej zniecierpliwienie, jakie dziś dominuje wśród Ukraińców, jeszcze przed kolejnymi wyborami przekuje się w zwątpienie i załamanie. A to z pewnością wykorzysta Władimir Putin, który tylko czeka na kryzys nad Dnieprem.

Wideo
Donald Tusk w rocznicę masakry Majdanu przemówił w ukraińskiej Radzie Najwyższej po ukraińsku
2019.02.19 14:13

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności