Petersburg, runda druga: pojedynek cara i namiestnika


Już jutro prawdopodobnie ostatnia w 2019 r. tura negocjacji o przyszłość Białorusi. Putinowi potrzebny jest mało kosztowny sukces, Łukaszence przetrwanie.

Soczi zwykle było tym miejscem, gdzie Władimir Putin czuł się komfortowo i lubił prowadzić kluczowe batalie dyplomatyczne. W swojej rezydencji Boczarow Ruczej łamał już kręgosłup Erdoganowi, dogadywał się z Janukowyczem. 7 grudnia rosyjski prezydent negocjował z Alaksandrem Łukaszenką. Może Putinowi udało się złamać kręgosłup i temu przywódcy. Być może do Pałacu Konstantynowskiego w Petersburgu białoruski prezydent pojedzie tylko pokornie podpisać umowy o integracji z Rosją. Na rosyjskich warunkach.

Ale to by było zbyt proste. Dla Alaksandra Łukaszenki toczy się batalia o przetrwanie. Nie chce roli namiestnika drugiej kategorii w nowym, zjednoczonym państwie Putina. A jednocześnie nie może pełnić innej roli. Dla kremlowskiego lidera jest użyteczny tylko jako gwarant pozostania Białorusi w rosyjskiej strefie wpływów. Tylko, że sytuacja patowa może jeszcze potrwać długo, choć obie strony zaczną pewnie głosić, że zbliżają się do sukcesu i integracji Białorusi z Rosją.

Wiadomości
Rosyjska ruletka Łukaszenki, czyli integracyjna gra o przetrwanie
2019.12.08 08:47

Gospodarka i geopolityka

Oficjalnie rozmowy w Soczi zakończyły się niczym. Były oczywiście komunikaty o postępie w pracach zjednoczeniowych. Ale i o całej agendzie niezałatwionych kwestii spornych. Soczi odbywało się w akompaniamencie antyzjednoczeniowych demonstracji w Mińsku. Wywierały one presję na obu prezydentów. Choć może nawet większą na Łukaszenkę. Co jak co, ale targując się z Putinem unika on jak ognia posądzenia o chęć wyjścia spod moskiewskiej kurateli w kwestiach kardynalnych: bezpieczeństwa i sojuszu obronnego. Aby przed piątkowym spotkaniem w Petersburgu było spokojniej przedwczoraj w Mińsku milicja zatrzymała Pawła Siewiaryńca, opozycjonistę i organizatora antyintegracyjnych demonstracji.

Wiadomości
Siewiaryniec zatrzymany i skazany. Szykował protest w obronie niepodległości Białorusi
2019.12.18 10:42

Łukaszenka sprowadza sens negocjacji wyłącznie do kwestii gospodarczych i targowania się o jak największe subsydiowanie białoruskiej gospodarki przez Rosję. Wypuszczone przez Aleha Biełakoniewa (byłego już szefa sztabu, a obecnie deputowanego stwierdzenie), że białoruska armia mogłaby ćwiczyć nie tylko z Rosjanami, ale i NATO było chyba najpoważniejszym ostrzeżeniem dla Moskwy. Ale na tyle mglistym i niewiarygodnym, że trudno je uznać za argument, którym Łukaszenka naprawdę posłuży się w negocjacjach z Putinem.

Dla Putina Białoruś ma przede wszystkim wagę strategiczną. I ambicjonalną. Chce spełnić marzenie o odbudowie ZSRS, choćby w wersji mini, kompaktowej, nawet składającego się tylko z Rosji i Białorusi. Ale do tego wcale nie potrzebuje wymieniać Łukaszenki, tylko się z nim dobrze dogadać. Dobrze, czyli tak, by Białoruś kosztowała Moskwę jak najmniej. Nie tylko w znaczeniu czysto ekonomicznym.

Owszem, w procesie integracji Rosja woli ograniczyć subsydiowanie białoruskiej gospodarki, a jednocześnie utrzymać uprzywilejowane pozycje na stosunkowo niewielkim rynku swojego zachodniego sąsiada. Ale niskie koszty integracji to dla Putina przede wszystkim gwarancja, że na Białorusi nie dojdzie do tąpnięcia systemu. Gwarantem stabilności pozostaje Łukaszenka. Kreml mógłby pewnie wymienić go na kogoś mniej krnąbrnego i bardziej lojalnego. Tylko, że taka operacja wywołałaby turbulencje. Cały system władzy na Białorusi jest przecież zawieszony na Łukaszence.

Byle nie rewolucja

Władimir Putin widział, jak w 1990 r. w konwulsjach konała NRD. Był przerażony, kiedy tłum demonstrantów otoczył siedzibę siedzibę Stasi w Dreźnie, a potem delegaturę KGB. Miejsce w którym spędził najlepsze lata życia, jak później wspominał. Jego wspomnienia z tego okresu przytoczone są w książce “First person. An Astonishingly Frank Self-Portrait by Russia President Vladimir Putin” ( N. Gevorkyan, N. Timakova, A. Kolesnikov, trans. C. Fitzpatrick, New York, s. 78-79 ) Z tego najlepszego życia musiał się salwować ucieczką, do ponurego, również konającego ZSRR. Do Leningradu, który stał się Petersburgiem. Miasta, w którym na początku lat 90. brakowało jedzenia, a bandyci strzelali na ulicach.

Wiadomości
Fiasko w Soczi, kolejne podejście w Petersburgu?
2019.12.08 10:53

Putin dobrze to zapamiętał i do dziś tkwi w nim trauma. Wierzy, że wszelkie rewolucje na przestrzeni postsowieckiej są inspirowane z Zachodu i wymierzone w interesy Moskwy. Dlatego zapewne nie ma wątpliwości, że wprowadzenie Białorusi w turbulencje, może skutkować podobną rewolucją w Mińsku. Wyciągnął nauczki z Gruzji, czy Ukrainy. Tam Rosja nie potrafiła wesprzeć wystarczająco mocno upadających, sprzyjających jej reżimów Szewardnadzego, czy Janukowycza. Akurat na Białorusi Rosja ma potężne instrumenty kontroli systemu. Szersze, niż na Ukrainie.

Opinie
Putin ma już Białoruś? Ukraina następna?
2019.12.02 16:04

A jednak tłum skandujący w Mińsku: „Sława nacji, śmierć federacji”, pod biało-czerwono-białymi flagami narodowymi Białorusi musi Putina przerażać. Przypominać mu NRD z 1990 r., Gruzję z 2003 r., Ukrainę z 2013 r. a także Armenię, Kirgistan, Bliski Wschód, czy Wenezuelę. A przede wszystkim los jego pierwszego patrona: Borysa Jelcyna. To erozja systemu sowieckiego dała Jelcynowi władzę i erozja, oraz intrygi rosyjskiej oligarchii mu ją odebrały.

Putin nie może pozwolić sobie na takie błędy na Białorusi. Erozja budowanego przez ponad dwie dekady łukaszenkowskiego systemu władzy byłaby dla Rosji zbyt ryzykowna. Szarpanie się z Łukaszenką jest po prostu tańsze. Nawet jeśli ten nic znaczącego nie podpisze w Petersburgu. Albo podpisze, a potem swoim zwyczajem odwoła i będzie sabotował wspólne ustalenia. To i tak trwanie w tańcu z wierzgającym białoruskim liderem, jest dla Putina lepsze, niż pozwolenie, by ktoś mu go odbił, albo wręcz wyrzucił niepokornego partnera z parkietu.

Opinie
Białorusko-rosyjska integracja wchodzi w fazę konfrontacyjną
2019.12.09 15:30

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności