Na pogrzeb powstańców styczniowych przyjechał do Wilna białoruski artysta Ryhor Tabolicz. To autor m.in. obrazów o życiu i twórczości białoruskiego poety Maksima Bahdanowicza. Celem malarza jest stworzenie w ciągu doby cyklu dwunastu szkiców o Kalinowskim.
W Wilnie jest zimno. Ryhor Tabolicz ma na sobie ciepłą zimową kurtkę, ale letnią czapkę i cienkie buty.
Proponuję panu Ryhorowi, byśmy weszli ogrzać się w kawiarni. Odpowiada: „Potem, potem”. Artysta je w drodze, przechodząc od jednego do drugiego „powstańczego” punktu miasta.
– Planowałem narysować dwanaście szkiców o drodze Kalinowskiego. Ale trudno to zrobić na takim zimnie. Na każdy obrazek schodzi mi przynajmniej pół godziny – tłumaczy artysta.
Ostatecznie artysta stworzy cztery szkice: z Placu Łukiskiego, gdzie powieszono powstańców, z Placu Katedralnego, gdzie odbędzie się msza pogrzebowa, sprzed Ostrej Bramy i Cmentarza na Rossie.
– Gdy rysowałem Ostrą Bramę, przychodzili miejscowi, zerkali na arkusz, ale o nic nie pytali. Myślę, że malarze na ulicach nie są dla nich niczym dziwnym – opowiada Tabolicz. – Od jednej z kobiet dowiedziałem się, że wcześniej przechodnie zdejmowali pod Ostrą Bramą kapelusze z głów. Nawet Żydzi. Taki był szacunek do tej ikony.
Według Tabolicza, białoruscy artyści do dziś nie wyczerpali tematu Wincentego Konstantego Kalinowskiego.
– Tak w ogóle, to zauważyłem, że Kalinowski na obrazach jest do siebie niepodobny. A przecież nie trzeba jego twarzy wymyślać – są zdjęcia, które dają wyobrażenie o tym, jak wyglądał przywódca powstania. Z twarzy widać, że był człowiekiem o silnej woli. Powiedziałbym, że miał rysy białoruskich chłopów: przystojną, jasną twarz, prosty nos, obfite usta i bujną czuprynę – charakteryzuje go artysta.
Proszę, by scharakteryzował Kalinowskiego jednym słowem. Tabolicz zamyślił się na kilka sekund.
– Jeśli mam go nazwać jednym słowem, to powiedziałbym: wojownik. Odważny i inteligentny. W jego odezwach słyszymy niewiarygodną miłość do ludu. Kto inny, jeśli nie on, mógłby tak mówić? Na Białorusi lubią nazywać go Polakiem. Ale czy Polacy to diabły? Rosjanie, to wiadomo. Oni nie pamiętają, że Karol Marks był Niemcem! – mówi Tabolicz. – Kalinowski jest najważniejszym białoruskim bohaterem. On pierwszy pokazał kierunek, w którym zmierzać ma nasz naród.
Artysta mówi, że gdy przed katedrą zobaczył niezliczone biało-czerwono-białe flagi niepodległej Białorusi, głos zamarł mu w gardle.
– Swoje prace dokończę już w domu. To będzie światło bijące od flag i Kalinowskiego. Wszystko dziś było piękne, wszystko tak, jak trzeba – mówi Tabolicz. – To będzie symbol współczesnej Białorusi.
– W hostelu, w którym nocuję, Białorusini się upili i zaczęli krzyczeć. Mówili, że chcą zmienić władzę w kraju. Przez cały czas pytali się mnie, czy oddam życie za Białoruś, czy przyjmę śmierć. Odpowiedziałem im, że liderem może być każdy, ale sytuację trzeba zmieniać pokojowymi metodami – opowiada artysta.
– Mówiłem im, że kiedyś chodziłem na wiece, ale teraz wolę zajmować się swoją pracą. A oni: „Ty taki-owaki, odcinasz się!” Jedna kobieta z tej kompanii powiedziała mi, że moje wnuki będą mnie przeklinać – opowiada z żalem Tabolicz. – Ja jestem artysta, przede mną stoją inne zadania. Można stanąć na czele każdego ruchu, ale trzeba umieć pracować.
Wśród współczesnych Białorusinów malarz nie widzi nowych Kalinowskich.
– Ciężko dziś o takiego bohatera. Jeśli są tacy, to nie wiemy o nich. A gdybyśmy wiedzieli, byłoby im ciężko, bo staliby się celem represji – podsumowuje artysta.
Denis Dziuba, pj/belsat.eu