Oficer potępiał reżim Łukaszenki. Z granicy trafił do aresztu


Dzmitryj Kułakouski był naczelnikiem wydziału ścigania jednej z mińskich komend dzielnicowych. Po sfałszowanych wyborach porzucił służbę i potępił działania władz, za co spędził prawie miesiąc w karcerze. Teraz próbował opuścić Białoruś – został jednak zatrzymany na granicy i znów trafił do aresztu. Przeciwko niemu toczy się sprawa karna.

W milicji Dzmitryj Kułakouski pracował od 2006 roku i za swoją służbę był wielokrotnie odznaczany. Jednak po sfałszowaniu wyborów prezydenckich i brutalnej pacyfikacji protestów przez siły bezpieczeństwa Alaksandra Łukaszenki, podjął decyzję o odejściu z milicji. We wrześniu przyjęto jego podanie o rezygnacji, a niedługo później wszczęto przeciwko niemu sprawę karną o zniesławienie funkcjonariusza.

W październiku Kułakouski został zatrzymany przed własnym domem i skazany na 12 dni aresztu administracyjnego. Trafił do okrytego sławą katowni aresztu tymczasowego przy ulicy Akreścina w Mińsku. Byłego oficera przetrzymywano w okropnych warunkach – całą karę odbył w karcerze, leżąc na podłodze, bo łóżko było łańcuchami przypiete do ściany.

Ody odsiedział pierwszy wyrok, skazano go na kolejne 15 dni aresztu, które też miał spędzić w karcerze. Na znak protestu Kułakouski połknął cztery metalowe przedmioty. Dopiero wtedy i dzięki rozgłosowi w mediach byłego milicjanta przeniesiono do normalnej celi.

Kilka dni temu Kułakouski próbował wyjechać z Białorusi. Został jednak zatrzymany na granicy i odesłany do aresztu. Okazało się, że w ramach prowadzonej sprawy o zniesławienie nałożono na niego zakaz opuszczania kraju.

Wiadomości
Wszy, alkoholiczki, brud i chłód – w takich warunkach w areszcie przebywa Wolha Chiżynkowa
2020.12.03 13:38

Funkcjonariusze białoruskiego MSW, którzy rzucili służbę dla reżimu i udali się na emigrację zrzeszają się w organizacji ByPol. Ich wiedza, znajomość prawa i kontakty są wykorzystywane do rejestrowania przestępstw reżimu. Przygotowują materiały dla spraw karnych, które będą rozstrzygane przez europejskie sądy, a możliwe, że także Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze.

kt,pj/belsat.eu

Trzem białoruskim dziennikarkom grozi kara długoletniego więzienia za wykonywanie swoich obowiązków.
Aktualności