Notowania Władimira Putina spadają, a liczba Rosjan gotowych protestować rośnie


Nie pomagają sukcesy reprezentacji i euforia na mundialu. Putin traci, a Rosjanie protestują przeciw jego reformom.

Kremlowskie władze liczyły na to, że pod przykrywką mundialu oraz szczytu Trump-Putin uda się szybko przeforsować bolesne reformy. Stawki VAT zostały już podniesione z 18 do 20 proc. W planach są kolejne podwyżki podatków. Rząd przygotował również reformę emerytalną. Wiek przejścia na emeryturę dla mężczyzn ma wzrosnąć z obecnych 60 lat do 65, a dla kobiet z 55 do 63 lat. Reforma ma być przegłosowana w dumie jeszcze w tym miesiącu, by od początku przyszłego roku weszła w życie.

Tyle, że te plany wywołały gigantyczne oburzenie Rosjan. 1 lipca przez 40 rosyjskich miast przeszła pierwsza od lat fala manifestacji emerytów. Według sondażu ośrodka „Opinia społeczna” gotowe wyjść na ulice jest 43 proc. Rosjan. Na Kremlu zapanowała panika. Według dziennika „Wiedomosti” powołano już sztab kryzysowy, który ma przekonać Rosjan do reform.

Długie życie na promocji

Koronnym argumentem władzy jest demografia. Kreml twierdzi, że od czasu, kiedy ustalane były obecne zasady przejścia na emeryturę, średnia długość życia Rosjan znacząco wzrosła. Faktycznie, ustawa regulująca wiek emerytalny powstała w 1928r.! Średnia długość życia wynosiła wówczas w sowieckiej Rosji 43 lata. Statystycznie mało kto w ogóle dożywał emerytury. Obecnie średni wiek, jakiego dożywają Rosjanie to 67,5 lat, a Rosjanki 77,4 lat. Ale właśnie te dane nie przemawiają na korzyść reformy.

Kiedy 1 lipca w kilkudziesięciu rosyjskich miastach na ulice wyszły protestować dziesiątki tysięcy ludzi, na plakatach mieli napisane m.in., że władza zostawia im dwa lata życia na emeryturze. Rzeczywiście, biorąc pod uwagę dzisiejsze dane, średnio rosyjski mężczyzna nacieszyłby się życiem na emeryturze dwa i pół roku.

Kreml twierdzi jednak, że długość życia będzie rosła. Całkiem niedawno promując reformę emerytalną sześćdziesięciodziewięcioletnia Walentina Matwijenko, przewodnicząca Rady Federacji, demonstrowała tężyznę fizyczną i tańczyła w parku w Sarańsku.

Walentina Matwijenko pokazuje, że Rosjanki mogą być długo aktywne i promuje reformę emerytalną. Źródło: mordovmedia.ru

– Jeśli zamierzają w ten sposób rozmawiać z Rosjanami i przekonywać ich, że będą żyć długo i szczęśliwie, to im się nie uda, bo Rosjanin z natury jest sceptyczny wobec takich obietnic – uważa Oleg Kaszin, publicysta radia Echo Moskwy – Putina czeka ciężki czas i powtórka protestów sprzed 13 lat.

Władza na razie zdaje się ignorować protesty i forsować na siłę reformę. Twierdzi, że dzięki niej budżet zaoszczędzi 700-800 mld. rubli (ponad 10 mld. USD). Jako jeden z pierwszych reformę wiernopoddańczo poparł parlament anektowanego Krymu. Kremlowskie media przystąpiły również do ataku na opozycję i Aleksieja Nawalnego, twierdząc, że to on, za amerykańskie pieniądze podburza Rosjan.

Wzburzenie proletariatu

W 2004 i 2005r. Rosją wstrząsnęły masowe protesty emerytów. Władze zreformowała wtedy system tzw. ulg dla emerytów i rencistów. Odebrała im cały szereg ulg na komunikację, opłaty komunalne i energię. Ulgi zamieniono na dodatki pieniężne do emerytur, ale emeryci na tym znacznie stracili. Władza Putina mocno straciła na protestach emerytów i musiała później bardzo się starać, by odbudować wizerunek państwa opiekuńczego, „takiego, jak ZSRR”.

W 2004 i 2005r. na ulice wyszli emeryci protestować przeciw odebranym im ulgom. Źródło: znak.com

Późniejsze duże protesty wywołane kryzysem finansowym w 2008-09r. nie były już tak dotkliwe, bo wybuchały punktowo, w niektórych ośrodkach przemysłowych.

– Obecnie protesty rozleją się po całej Rosji i wezmą w nich udział nie tylko emeryci, ale i bazowy elektorat Putina, klasa robotnicza z dużych, prowincjonalnych miast – uważa Oleg Kaszin.

Kiedy 1 lipca na ulice kilkudziesięciu miast wyszły tysiące Rosjan, władze były zaskoczone. Ponieważ trwa mundial i demonstracje w miastach-gospodarzach mistrzostw są zakazane, ludzie protestowali w Tomsku, Omsku, Czelabińsku, czy Noworosyjsku. W Omsku wyszło protestować ponad 4 tys. ludzi. Takie przemysłowe miasta, jak Omsk, Kazań, czy Czelabińsk są oporą poparcia dla Putina. Protestujący wiedzą, kto jest odpowiedzialny za reformę. Nieśli kartki: „Dzięki ci Wowa za dwa lata emerytury”, albo „Putin-Rosja 5-0”, nawiązując do pierwszego meczu mundialu Rosji z Arabią Saudyjską.

Bez jedności w Jednej Rosji

Według badań ośrodka WCIOM w ciągu ostatniego tygodnia poziom akceptacji działań prezydenta spadł o 5 proc. (do 72,1 proc.). Od maja spadł o ponad 8 proc. Z kolei premier Dmitrij Miedwiediew cieszy się poparciem na poziomie 38,5 proc. W rankingu zaufania do polityków Putin spadł na poziom 42 proc., a więc najniższy od lat. Według sondaży na Putina gotowych jest głosować 48 proc. Rosjan. Niższe poparcie Putin miał tylko w 2013r. (43 proc.). Potem, po aneksji Krymu już tylko rosło. Ale dziś widać, że reformy społeczne zniweczyły efekt Krymu i mundialu.

– Oficjalna telewizja nie pokazuje protestów, zajmuje się tylko mundialem i Trumpem, ale ludzie “na kuchni” nie gadają o niczym innym, jak o emeryturach, a władza traci słuch społeczny, jeśli tego nie dostrzega, tym bardziej, że ferment zaczyna się w jej własnych szeregach – mówi Oleg Kaszin.

W niedawnych manifestacjach, oprócz Aleksieja Nawalnego i jego sztabów, opozycji liberalnej, wzięły udział “przybudówki” władzy: komuniści z KPRF, LDPR Żyrinowskiego i Sprawiedliwa Rosja, a nawet lojalne i kadłubowe związki zawodowe. W całej Rosji odbywają się gorączkowe kolegia partii władzy Jedna Rosja i kłótnie o to, jakie zająć stanowisko. Lokalni działacze czasem unikają rozmów. W Tatarstanie np. posiedzenie lokalnego parlamentu w sprawie reformy nie odbyło się. Nie przyszli deputowani Jednej Rosji. W Obwodzie Wołgogradzkim przeciw reformie głosowali deputowani Jednej Rosji. A w Kaliningradzie deputowany partii władzy, Aleksander Piatikow otwarcie krytykuje reformę i nazywa ją „nieprzygotowaną”.

Nie tylko emerytury

Czas głosowania nad reformą zostały wybrany głównie z uwagi na mundial, który miał odwrócić uwagę Rosjan. Ale niestety dla Kremla pojawiły się jeszcze inne czynniki ogniskujące społeczny bunt. Od maja w Rosji drożeje benzyna. Niedawno przegłosowano podniesienie stawki podatku VAT z 18 do 20 proc. W dodatku ministerstwo rolnictwa przygotowuje podwyżki VAT-u na cały szereg produktów spożywczych. Np. podatek na mleko i produkty mleczne ma wzrosnąć z 10 do 20 proc.

– Te wzrosty w połączeniu z wysokimi cenami na rynkach napędzają inflację, która powoli, ale jednak stale rośnie – mówi Anna Michejewa, ekspertka ekonomicznego portalu RBK.

Do końca roku inflacja ma zbliżać się do ponad 3 proc. A według prognoz ministerstwa finansów w przyszłym roku, mimo zachowania wzrostu gospodarczego na poziomie 1,4 proc., inflacja wyniesie 4 proc., podczas gdy średnie pensje wzrosną o 1 proc. Dla statystycznego Rosjanina oznacza to nieznaczne, ale jednak pogorszenie sytuacji materialnej.

– Kiedy opadnie futbolowa gorączka, Rosjanie zaczną jeszcze dokładniej liczyć ruble, a to znaczy, że Putina czeka ciężkie drugie półrocze – konkluduje Oleg Kaszin i dodaje – Tymczasem światełka w tunelu nie widać.

Nie widać, bo obiektywne wskaźniki ekonomiczne nie napawają optymizmem. Trzeba będzie oszczędzać. Jednocześnie Putin musi zrobić coś, co skanalizuje złe społeczne nastroje.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności