Nina Bahinskaja. Kim jest "babcia z flagą"?


Kilkusettysięczne protesty na Białorusi łączą wiele środowisk – od studentów przez robotników po emerytów. Są jednak osoby, które stały się ich symbolem, a wśród nich jest niestrudzona opozycjonistka Nina Bahinskaja, znana również jako „babuszka z flagą”. W wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej przyznała, że protestuje już od ponad 30 lat.

– Co, znowu mi flagę zabierzecie? Już piątą? – 73-letnia Nina Bahinskaja znowu próbuje rozmawiać z funkcjonariuszem OMON-u przed mińskim Czerwonym Kościołem. W rękach trzyma drzewiec z biało-czerwono-białą flagą narodową.

Bahinskaja, która jak opowiada PAP, na protesty wychodzi od ponad 30 lat, mogłaby powiedzieć: „Chodziłam z flagą biało-czerwono-białą, zanim stało się to modne”. Bo dzisiaj flaga narodowa Białorusi stała się powszechnym symbolem protestu.

Jednak wieloletnia opozycjonistka, która sama nie rozumie, jak to się stało, że nagle wszyscy chcą z nią rozmawiać, nieznajomi pozdrawiają na ulicy, a licealiści podbiegają, żeby zrobić sobie z nią zdjęci, uparcie podkreśla:

– Nie widzę w tym swojej dumy. Jestem szczęśliwa, że w końcu nasze społeczeństwo poczuło się narodem. Nie jestem naiwna. Wiem, że może tego nie dożyję, ale zmiana w końcu nastąpi. Flagi szyję sama na maszynie, chociaż palce już mam chore. I będę to robić, dopóki starczy mi sił – mówi Bahinskaja i dodaje – Dopóki nie mam Alzheimera, będę wychodzić.

Kilka dni wcześniej nagranie z wieczornego Placu Niepodległości, gdzie drobna postać z plecakiem siłuje się z OMON-owcem obiegło internet i media, w tym międzynarodowe.

– Oddaj moją flagę – krzyczy starsza pani i próbuje kopnąć milicjanta, złapać go za kurtkę. Ten po prostu wyciąga rękę, odpycha ją bez najmniejszego wysiłku. Jest dwa razy większy.

Bahinskaja nie ma komórki, nie używa komputera. W domu ma tylko telefon stacjonarny, pod którym bardzo trudno ją zastać. Wszyscy jednak wiedzą, że każdego wieczoru „babuszkę z flagą” można spotkać przy Czerwonym Kościele, obok Placu Niepodległości.

– Ja się modlę, tak im [milicji] mówię – mówi pani Nina i podchodzi do pomnika z boku kościoła, gdzie powstało spontaniczne miejsce pamięci osób, które zginęły podczas protestów. Zaczyna się modlić.

W tym czasie funkcjonariusze OMON-u apelują do dziennikarzy, żeby odsunęli się „na bezpieczną odległość”. Od tej groźnej babci i towarzyszących jej innych kobiet, które czasem śpiewają ludową Kupalinkę, a czasami – po prostu stoją w milczeniu.

– Szanowni obywatele, proszę się rozejść. Uczestniczycie w nielegalnym zgromadzeniu – powtarza do megafonu swoją mantrę funkcjonariusz milicji. – Szanownymi nas nazywają, ale szanować – nie szanują – kwituje Bahinskaja.

Jest filigranowa, z daleka wygląda jak mała dziewczynka. Ma siwobiałe krótko obcięte włosy, okulary.

– To nasza duma – piszą o niej internauci. Ona sama, komentując swoją nagłą popularność, mówi tylko: – Nie rozumiem, jak to się stało.

Władzę na Białorusi uważa za „bandycką i faszystowską”, Rosję za imperium, które żeruje na kontrolowanych przez siebie narodach. Mówiąc o tym wszystkim nie przebiera w słowach. Wierzy, że może Białorusi przyjdzie na pomoc Zachód, przecież tak było w przypadku Jugosławii Slobodana Miloszewicza.

– Moja babcia przeżyła wojnę w Słucku. Jeszcze od niej dowiedziałam się, że NKWD wcale było “nie gorsze” od Niemców – wspomina.

Właśnie dlatego, jak mówi, w 2014 r. poszła pod KGB i spaliła sowiecką flagę. Samotnie, żeby „nikogo nie narażać”. Do Mińska, opowiada, rodzina babci przeniosła się po wojnie, żeby odbudowywać zniszczone miasto. Wspomina, że jako młoda kobieta była w Polsce.

– Pojechałam w 1976 r., pamiętam, że wcześniej były strajki, Radom. Pamiętam tamte wydarzenia – opowiada.

Jako „osoba romantyczna”, mówi, że postanowiła pozwiedzać kraj.

– Kraków, Zakopane, kopalnie soli, bo ja z wykształcenia jestem geologiem – opowiada.

Wstrząsnęła nią wizyta w Oświęcimiu.

– Nie zawsze wychodziłam sama, ale to się zmieniło, kiedy zaczęły się represje i zaczęli młodzież wsadzać do więzienia. Zauważyłam, że są łagodniejsi, gdy są ludzie starsi, chociaż ich też zatrzymywali – opowiada. – Dlatego, żeby nie mieć poczucia winy i spać spokojnie, powiedziałam im, chcecie, to nagrywajcie, ale nawet do mnie nie podchodźcie. Żeby młodych nie nałapali – dodaje.

Nina Bahinskaja podczas jednoosobowej pikiety przed gmachem KGB. Kwiecień 2017 r. Źródło: kresy24.pl

Trafiała do aresztu. Poza tym, z tytułu kar i grzywien państwo odebrało jej dużą część majątku i zajęło pół emerytury – opowiadała portalowi TUT.by

Władzom zarzuca, że zwalczają białoruskość, bezwzględnie niszczą oponentów.

– Tak było z zabójstwem ministra spraw wewnętrznych Juryja Zacharenki, zniknięciem dziennikarza Dzmitryja Zawadzkiego. To był zrobione potajemnie, do dzisiaj nie wyjaśniono – opowiada. – Teraz już otwarcie zaczęli znęcać się nad ludźmi, zabijać. Widziałam zdjęcia w Narodnej Woli. Straszne, okaleczeni ludzie – relacjonuje.

9 sierpnia była pod pomnikiem Mińska Miasta-Bohatera i była osobiście świadkiem przemocy wobec protestujących.

– Co mówią mi młodzi? Że cenią to, co robię, że stare pokolenie też jest uparte i chce ich szczęścia. Ja im tłumaczę, że nie mam wyboru – nie chcę, by moje dzieci, wnuki i prawnuki znowu żyły pod dyktaturą i żeby ktoś ich wysłał walczyć w nie naszej wojnie – podkreśla Bahinskaja.

Jej mąż od dawna nie żyje. Bahinskaja ma dwoje dzieci – syna i córkę, wnuki i nawet prawnuka.

– I Łukaszenka, i Putin w końcu umrą. Ja też, może nawet wcześniej niż oni. Jestem stara, ale jednak szczęśliwa, że mogę chodzić z moją flagą. Już uszyłam piątą. Jeśli będzie trzeba, uszyję szóstą.

– Ja spaceruję!- powiedziała raz próbującemu ją zatrzymać OMON-owocowi.

I z podniesioną głową i flagą poszła dalej, stając się dla młodego pokolenia symbolem odwagi i godności.

***

W 2017 roku pani Nina była bohaterką spotu na 10-lecie Biełsatu. Opowiedziała w nim o wielkiej biało-czerwono-białej fladze, którą uszyła dla protestującej młodzieży. Wtedy była to jedna z nielicznych tak dużych białoruskich flag narodowych. Jej historia obrazuje jedną z wartości naszej stacji – wspieranie Białorusinów w ich dążeniu do niepodległości.

Z Mińska dla PAP Justyna Prus; pj/belsat.eu

Aktualności