O pożarze powiadomił wczoraj działacz społeczny z Ostrowca Mikałaj Ułasiewicz, który przeprowadził własne dochodzenie w sprawie incydentu.
Według zebranych przez niego informacji, do zdarzenia miało dojść 17 lutego w awaryjnej instalacji bezpieczeństwa reaktora w czasie operacji rozruchu próbnego urządzenia. Spłonęła stacja transformatorów – trzeba było całkowicie wyremontować budynek i wymienić spalone urządzenia.
Czytajcie więcej:
Jednak dział informacji i public relations Białoruskiej Elektrowni Atomowej dementuje te informacje, chociaż potwierdza, że tego dnia na obiekcie doszło do incydentu.
– 17 lutego o 13:20 doszło do krótkiego spięcia na tymczasowym kablu zasilania, który zapewnia zasilanie dźwigu wieżowego i jest ułożony na zewnętrznej ścianie betonowej jednego z budynków – poinformowano w specjalnym komunikacie.
Doniesień o poważnej awarii nie potwierdziło też Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych.
Aktywista z Ostrowca Mikałaj Ułasiewicz wielokrotnie informował o różnych awariach i incydentach na budowie elektrowni. Jako pierwszy ujawnił np. informacje o upuszczeniu korpusu reaktora podczas próby jego zamontowania. Początkowo również temu zaprzeczano, ale ostatecznie zamówiono nowy korpus. Ten z kolei zaczepił w trakcie transportu o betonowy słup.
JW, cez/belsat.eu