– Czułam strach. Ale teraz się nie boję, bo czuję wasze wsparcie i siłę – mówiła przed kamerami Swiatłana Cichanouskaja.
– Nie jestem politykiem. Mój mąż jest politykiem – przypomniała kandydatka na prezydenta, która zgodziła się wystartować w wyborach, kiedy uniemożliwiono to jej mężowi – Siarhiejowi. A potem został on aresztowany.
Jak podkreśliła Cichanouskaja w swoim wystąpieniu, jej mąż znajduje się w areszcie dlatego, że „pragnął sprawiedliwości dla wszystkich Białorusinów”. Dlatego teraz prezydentem chce być ona – aby odnowić tę sprawiedliwość.
– Władze nie zarejestrowały silnych kandydatów – Wiktara Babaryki i Walera Capkały. Ale zarejestrowały mnie. Bo nie widziały zagrożenia. Ale zagrożeniem dla władzy jest naród, którym nie da się już tak rządzi. I nie przywróci się go już do zwykłego stanu – powiedziała.
Nie ukrywała też, że jej program różni się od standardowych obietnic „innych” kandydatów.
– Od tego są inni ludzie, którzy od 26 lat nie dotrzymują swoich obietnic – oznajmiła robiąc wyraźną aluzję do Alaksandra Łukaszenki, który rządzi nieprzerwanie krajem od 1994 roku, a obecnie ubiega się o szóstą kadencję.
Jak stwierdziła, głównym punktem jej programu są nowe, uczciwe wybory.
– Aby się one odbyły, musimy się zjednoczyć. Do czego was wzywam? Zostańcie niezależnymi obserwatorami, głosujcie 9 sierpnia. Głosujcie na mnie. Brońcie mojego głosu! – apelowała. – Pomyślcie, po raz pierwszy od 26 lat mamy tyle siły, że możemy zwyciężyć!
Cichanouskaja wyliczyła w swoim przedwyborczym wystąpieniu wszystko, czego jej zdaniem w innych okolicznościach rządowa TV by przemilczała: niskie notowania Łukaszenki, kolejki na spotkaniach z jego przeciwnikami i żądania uwolnienia więźniów politycznych. Brutalność milicji, ale także ubóstwo wielu mieszkańców kraju i majątki urzędników państwowych. Wyrzucanie z pracy osób publicznych, które wyraził niezgodę z władzami, ale także bagatelizowaną i ukrywaną przez władze sytuację z epidemią COVID-19.
Mamy dwie drogi: żyć w biedzie i wśród niespełnionych obietnic lub zbudować Białoruś nowych czasów – zapowiedziała.
Podkreślała też swoją miłość do męża, która spowodowała, że postanowiła iść jego drogą i kandydować w jego zastępstwie. Miłość do dzieci sprawia zaś, że chce, aby żyły one w wolnym kraju.
A miłość do Białorusinów łączy się z pragnieniem, by mieli oni prawo wyboru.
– Czułam strach. Ale teraz się nie boję, bo czuję wasze wsparcie i siłę. To moja powinność, żeby być tu teraz w tym miejscu – oświadczyła.
Swiatłana Cichanouskaja zapewniała wyborców, że jest „zwykłą Białorusinką, kobietą i matką”, która jednak może uczynić Białoruś taką, jaką chce.
– Budujmy razem kraj do życia! – zakończyła swoje wystąpienia hasłem kampanii, którą rozpoczął jej mąż, a ona zdecydowała się kontynuować.
kt, cez/belsat.eu