Na taki pomysł ukrycia się przed mrozem i wymiarem sprawiedliwości wpadli dwaj „partyzanci z Polesia”, którzy wykopali sobie ziemiankę w lesie pod Małorytą.
Niepokój miejscowych stróżów prawa wzbudziło zawiadomienie od jednego z czujnych obywateli. Doniósł on na milicję, że niedaleko działek i wysypiska śmieci zauważono mężczyznę uciekającego na widok samochodu. W pobliżu natrafiono zaś na coś w rodzaju obozowiska.
Na poszukiwania podejrzanego milicjanci wyruszyli nocą – uzbroiwszy się w tym celu w kamerę termowizyjną. Na miejscu znaleźli fachowo wybudowaną ziemiankę, co potwierdzili nawet sami funkcjonariusze. Miała ona wewnątrz nawet piecyk z przemyślnie ukrytym kominem.
Nic dziwnego: w ziemiance milicja zastała dwóch lokatorów, którzy przyznali się, że wykopali ją jeszcze we wrześniu i chceili spędzić w niej całą zimę.
Jednym okazał się mieszkaniec Małoryty, który właśnie w ten sposób zamierzał ukryć się przed wymiarem sprawiedliwości. Poszukiwany za zaległości w płaceniu alimentów obywatel ukrywał się przed milicją tak sprytnie, że uznano, iż wyjechał do Rosji. On tymczasem cały czas siedział w pobliskim lesie, a utrzymywał się z tego, co zebrał na wysypisku śmieci i sprzedał.
A drugim mieszkańcem podziemnego schronu był… Rosjanin, który również popadł w konflikt z białoruskim prawem i nakazano mu za to opuścić kraj.
Zamiast posłusznie wrócić do ojczyzny, wybrał życie na Polesiu. W ziemiance z białoruskim przyjacielem. Teraz deportacja czeka go jednak już niechybnie. Do jej czasu został osadzony w areszcie. Drugi z „poleskich partyzantów” też.
cez/belsat.eu wg malorita.by