“Moim zadaniem jest, by w żołnierzach nie gasła nadzieja” – powiedział PAP o. Wołodymyr Strelcow, który od 2014 roku jest protestanckim kapelanem w jednej z jednostek Sił Zbrojnych Ukrainy w Donbasie na wschodzie kraju. Od ponad sześciu lat trwa tam konflikt z prorosyjskimi rebeliantami.
Przed rozpoczęciem walk Wołodymyr Strelcow był kapelanem w więzieniu.
– Głosiłem Ewangelię przestępcom. Kiedy zaczął się konflikt, zrozumiałem, że ludzie, którzy będą z niego wracać, będą w ciężkim stanie, np. z PTSD (zespołem stresu pourazowego – PAP). Rozumiałem, że niektórzy z nich mogą zboczyć na ścieżkę przestępczą i w rezultacie będę głosił Ewangelię wielu byłym uczestnikom działań zbrojnych już w więzieniu – podkreślił. – Dlatego zdecydowałem, że będę działać z wyprzedzeniem, pójdę do wojskowych i w ten sposób będę “wygładzać” te wszystkie stresowe sytuacje.
Protestancki kapelan spotyka się z wojskowymi prawie codziennie. W jego ocenie „to już nie jest ta armia, która była do 2014 roku – to profesjonalna, ubrana i nakarmiona armia, która powstrzymuje prawdziwego wroga”.
Pytany o to, co słyszy od żołnierzy, odparł: “jest takie powiedzenie: na wojnie nie ma niewierzących; tam wierzy każdy”.
– Moje zadanie jako kapłana nie polega na narzuceniu swojej religii, lecz na tym, by pomagać, by w ludziach nie gasła nadzieja – oznajmił. – Kiedy komuś z nich jest ciężko, ja jestem obok, mogę razem popłakać czy razem się pośmiać – dodał Strelcow.
Partor jest też wolontariuszem i dyrektorem Słowiańskich Zakładów Kredowych. W niedawnych wyborach samorządowych wybrano go do lokalnych władz.
Separatyści kontrolowali Słowiańsk od kwietnia 2014 roku. Na pytanie, jak pamięta tamte wydarzenia Strelcow odparł:
– Dla miasta to był czas zabójstw i represji. Za miłość do kraju, w którym żyjesz, mogłeś być zabity. Separatyści przychodzili do mnie do domu, by mnie aresztować, później mieszkałem z żoną i synem w zakładach i to nas uratowało – dodał.
Wcześniej rozmówca PAP mieszkał 40 km od fabryki i dojeżdżając do pracy musiał mierzyć się z niebezpieczeństwem.
– Uświadomiłem sobie, że pora stamtąd wyjechać, kiedy mój samochód znalazł się pod ostrzałem z moździerza i cudem przeżyliśmy – wskazał.
W lipcu tego samego roku siły rządowe odbiły miasto z rąk prorosyjskich rebeliantów. Po wyzwoleniu Słowiańska Strelcow zaczął intensywnie włączać się w jego odbudowę.
– Naszym zadaniem jest, by tu zostać, tu pracować i dawać zatrudnienie. Nie można po prostu porzucić tego i stąd wyjechać. Kto będzie odbudowywać nasz region? – kontynuował.
Zwrócił przy tym uwagę na problemy, z jakimi mierzy się wielu lokalnych przedsiębiorców, którzy nie współpracują już z klientami z Rosji i, jak dodał, poszukują nowego rynku.
– Jeśli w naszym regionie zapanuje pokój, zrobimy wszystko – z waszą pomocą – Polski, Łotwy, Litwy, Estonii i innych krajów, które pomagają, by był on rozwinięty i nowoczesny – oznajmił kapelan Strelcow.
pj/belsat.eu wg PAP